Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z czerwiec, 2013

The Avengers (2012)

A więc w końcu obejrzałam. Zajęło mi to sporo czasu - biorąc pod uwagę konieczność zapoznania się z wszystkimi bohaterami, ale z ręką na sercu mogę powiedzieć, że warto było. Może nie tej całej drogi (często przez mękę), ale samego czekania. Bo film, w którym wszyscy superbohaterowie, których wcześniej poznałam łączą swoje siły we wspólnej walce z wrogiem, jest warty każdej minuty, poświęconej na jego obejrzenie. Czym są Avengersi pewnie wszyscy wiedzą - jak nie to króciutkie wytłumaczenie - są oni stworzoną przez Nicka Fury'ego drużyną powołaną do stawiania czoła wyzwaniom, którym nikt inny nie podoła. Kto wchodzi w jej skład? Sama śmietanka - mamy tam bowiem Kapitana Amerykę, Hulka, Thora, Czarną Wdowę, Sokole Oko i, mojego ulubieńca, Iron Mana. W zasadzie to z wszystkimi już się spotkaliśmy, dzięki obejrzanym filmom. Jedynym świeżakiem jest tutaj Sokole Oko, którego miałam przyjemność spotkać po raz pierwszy. W The Avengers nawet wróg jest znajomy, bo jest nim nie kto inny

Captain America: Pierwsze starcie (2011)

No więc stało się. Po spędzeniu nieco ponad dwóch godzin przed ekranem telewizora, mogę z dumą stwierdzić, że zrobiłam to. Poznałam ostatniego bohatera, z którym musiałam się zaznajomić przed obejrzeniem The Avengers :) A jakie są moje ogólne odczucia dotyczące tego filmu? O tym niżej. CA: Pierwsze Starcie  przenosi nas do Ameryki za czasów drugiej wojny światowej, gdzie poznajemy niejakiego Steve'a Rogersa - chłopca lichej postury, który za wszelką cenę chce dostać się do wojska. Niestety ze względu na stan zdrowia każda jego próba zaciągnięcia się do armii kończy się fiaskiem. W pewnym momencie zostaje mu złożona oferta wzięcia udziału w pewnym eksperymencie, który ma całkowicie odmienić jego życie... O dziwo, film zainteresował mnie - co było nie lada wyczynem, biorąc pod uwagę moje opinie o Hulku czy Thorze. Mogłabym nawet powiedzieć, że oglądało się go genialnie, gdyby nie pewien fakt... Jaki? Ano taki, że od jakiejś połowy filmu coś stało się ze scenariuszem i z czegoś,

Thor (2011)

Pogłębiania świata Marvela ciąg dalszy... Tym razem narzeczony stwierdził, że muszę zapoznać się z kolejnym komiksowym bohaterem w filmowym wydaniu. Ponadto stwierdził, że, z uwagi na mój gust filmowy, powinnam go polubić i, zamykając tymi słowami temat, włączył Thora ... Thora chyba nie trzeba przedstawiać. Powinni go kojarzyć wszyscy, nie tylko miłośnicy komiksów, chociażby ze względu na to, że jest on jednym z głównych bogów mitologii nordyckiej. Filmowy Thor, podobnie jak ten mityczny, jest bogiem, synem Odyna i też posługuje się młotkiem jako swoją bronią. W filmie nasz bohater, pozbawiony swych boskich mocy, zostaje wygnany z Asgardu na Ziemię, żeby tam nauczył się kilku ważnych rzeczy. W trakcie swojego pobytu na ziemskim padole Thor zapoznaje się z grupką naukowców, której dowodzi niejaka Jane Foster. Aaaa... i oczywiście Ziemię atakują wrogie siły, tym razem z Asgardu. Pomimo początkowego optymizmu spowodowanego komentarzem Lubego, z minuty na minutę mina rzedła mi c