Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z lipiec, 2015

Dzwoneczek i bestia z Nibylandii [2014]

Będąc od jakiegoś czasu w nastroju na animacje, sięgnęliśmy po coś, co raczej nie powinno wpaść w nasze dorosłe ręce. Dzwoneczek i bestia z Nibylandii , jako produkcja skierowana do zdecydowanie młodszego od nas widza, raczej nie powinna nas zainteresować. A tutaj taka niespodzianka! http://www.impawards.com/ Do tej pory postać Dzwoneczka kojarzyła nam się jedynie z Piotrusiem Panem. Nie mieliśmy bladego pojęcia, że malutka wróżka doczekała się całej filmowej serii. A sięgając po Bestię z Nibylandii  nie wiedzieliśmy, że sięgamy po ostatnią (na chwilę obecną bynajmniej) część owej serii. Nasza znajomość wróżkowego świata była zatem w tragicznej kondycji. Zupełnie jednak nie przeszkodziło nam to w czerpaniu przyjemności z oglądania przygód Dzwoneczka... a raczej jednej z jej koleżanek, bo to nie wokół Dzwoneczka toczą się wydarzenia Bestii z Nibylandii . Fabuła Dzwoneczka i bestii z Nibylandii  to historia Jelonki - wróżki odpowiedzialnej za świat zwierząt, i jej nowego przyjaci

Minionki [2015]

Przed Minionkami  broniłam się skutecznie przez jakieś 5 lat. Jak ukraść Księżyc  zbyt mocno kojarzyło mi się z polską polityką (bynajmniej wtedy, kiedy film wchodził do kin), a potem jakoś już tak zostało, że na każdą wzmiankę o oglądaniu Minionków, odpowiadałam, że nie mam zamiaru oglądać bajki o chodzących czopkach. Cóż... Teraz mocno biję się w piersi i liczę na przebaczenie, bo oczywiście okazało się, że minionkowa seria totalnie skradła moje serce. http://www.impawards.com/ Jest jednak pewien problem w postaci najnowszej odsłony przygód żółtych stworków. O ile Jak ukraść Księżyc  i Minionki rozrabiają bardzo pozytywnie zapisały się w mojej pamięci i sprawiły, że na trzecią część postanowiłam powędrować do kina, o tyle z Minionkami  już tak różowo nie jest. Siedząc w kinie miałam wrażenie, że to nie jest to, do czego przyzwyczaiły mnie dwie wcześniejsze odsłony, że czegoś tu brakuje. Owszem, były Minionki - i to w dużych ilościach, były ich głupie żarty - także w dużych iloś

W głowie się nie mieści [2015]

Duże miasta mają to do siebie, że jedno małe nieprzewidziane wydarzenie może wywrócić do góry nogami cały skrzętnie sporządzony plan dnia. W tym wypadku mowa o splocie kilku błahych czynników - wychodzisz z pracy kilka minut później, ucieka ci twój bezpośredni autobus, więc skazany jesteś na podróż z przesiadkami, kolejka do bramek do metra sprawia, że drzwi pociągu zamykają się ci dosłownie przed nosem i znów musisz czekać kolejne kilka minut. A już na samym końcu przychodzi ci stać w absurdalnie długim korku, który z niewiadomych przyczyn (przecież są wakacje, więc skąd ci wszyscy ludzie?) utworzył się w miejscu, w którym go nigdy wcześniej nie było i o godzinie, o której normalnie dany odcinek przejechałoby się w kilka sekund. Cóż. Efekt powyższego splotu wydarzeń był taki, że nasza rezerwacja na Minionki  przepadła, pozostawiając jedynie wolne znienawidzone pierwsze rzędy (dla mnie dyskwalifikujące chęć obejrzenia każdego, choćby nie wiem jak dobrego filmu), także wybór padł na nas

Ex Machina [2015]

Bardzo długo gatunek sci-fi nie mógł się poszczycić moim zainteresowaniem. Uważałam go za najgorszy gatunek filmowy i stawiałam na równi, o ile nie niżej, z głupimi komediami dla nastolatków. Do wyrobienia takiej, a nie innej opinii przyczyniły się w zasadzie głównie trzy nowe części Gwiezdnych Wojen i wszystkie produkcje klasy D, E (a może jeszcze niższej), które lubiła nam puszczać telewizja publiczna w swojej ramówce, także wydaje mi się, że mogę być tutaj trochę usprawiedliwiona ;) Niedawno jednak obejrzałam kilka filmów sci-fi, które sprawiły, że coraz bardziej zaczęłam się przekonywać do gatunku, skazanego przeze mnie wcześniej na wieczne potępienie. Produkcje ze stajni Marvela, obejrzany ostatnio Mad Max  czy też chociażby filmy o wielkich robotach - czyt. Transformers  i Pacific Rim , sprawiły, że mocno zmieniłam swoje nastawienie do metryczki sci-fi. A do tego grona dołączyła wczoraj Ex Machina . http://www.impawards.com/ Ex Machina  różni się od innych produkcji sci-fi,

Sekrety morza [2014]

Zdarzyło się Wam kiedyś, aby wiedzieć, że obraz, który właśnie oglądacie to jest "TO" po dosłownie kilku sekundach seansu? Albo czy zdarzyło się Wam, żeby po obejrzeniu jakiegoś filmu być pod takim wrażeniem, że nie mogliście wydobyć z siebie absolutnie nic? Ja doświadczyłam tego stanu niedawno za sprawą animacji  Sekrety morza . http://www.impawards.com/ Sekrety morza  (naprawdę? co było złego z  Pieśnią morza ?) to animacja, którą można określić jednym słowem - magiczna. I to nie dlatego, że wydarzenia toczą się wokół jednej z celtyckich legend, nie. Magiczne jest w dziele Tomma Moore'a absolutnie wszystko. Poczynając od samej historii, poprzez muzykę, a na samej animacji skończywszy.  Sekrety morza  zaczynają czarować już w pierwszych sekundach, kiedy to przy pastelowych obrazach jakby wyjętych ze starych książek dla dzieci i subtelnych rytmach celtyckiej muzyki czytany jest refren wiersza The Stolen Child  autorstwa Williama Butlera Yeats'a. Czarują je