Nie ukrywam, że polubiłam romansidła. Przekonał mnie do nich Hugh Grant i klasyka filmów romantycznych z jego udziałem. Skoro zatem polubiłam ten znienawidzony niegdyś przeze mnie gatunek, częściej sięgam po filmy opatrzone romantyczną metką. A że niestety wybór obrazów z Hugh Grantem jest spory, ale jednak kiedyś się on kończy, to trzeba szukać czegoś innego. Z reguły jest tak, że im "świeższy" film, tym będzie gorszy. Oczywiście czasem i w tej świeżyźnie trafiają się perełki, które potem z dumą zajmują miejsce w domowej filmotece, jednak gro nowych romansideł to po prostu dno i sto metrów mułu. A jak wypada tutaj bohater dzisiejszego wpisu? http://www.impawards.com/ Zanim się rozstaniemy to tytuł wybrany na romantyczną posiaduchę z mężem. Wszystkie znaki na niebie i ziemi (Chris Evans w obsadzie, towarzysząca mu urocza blondynka, sztampowa mgiełka na plakacie) wskazywały na wręcz cukierkowe romansidło. Czego więc chcieć więcej na idealny wieczór? Tym bardziej, że dzi
Recenzje. Jakie tylko chcecie. Filmowe, książkowe, płytowe... Oczywiście z ogromną przewagą tych filmowych :)