Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z styczeń, 2014

Listy do M. (2011)

No to w dzisiejszym poście znów mamy do czynienia z dziełem z gatunku romantycznych. Tym razem jest to rodzima i chyba dość dobrze wszystkim znana produkcja Listy do M.  Szczerze mówiąc było to moje pierwsze spotkanie z filmem Mitji Okorna, a mój stosunek do polskich produkcji nie należy do pozytywnych, także nie oczekiwałam po Listach do M.  zbyt wiele. I tu popełniłam błąd. www.filmweb.pl Moje zaskoczenie rosło z minuty na minutę seansu. Okazało się bowiem, że Listy do M.  nie są złym filmem. A takie, poczynione przeze mnie, odkrycia w stosunku do filmów made by Poland należą do rzadkości. W pewnym stopniu do sukcesu tej produkcji mogło się przyczynić jego podobieństwo do To właśnie miłość - filmu, który uwielbiam i mogę oglądać w nieskończoność (a nie ukrywajmy, Listy do M. są kopią prawie idealną wspomnianego filmu). Może w budowaniu pozytywnych odczuć w Listach do M.  przyczyniła się muzyka? Zadziwiająco dobra jak na to, co serwowane jest zazwyczaj w nadwiślańskich produkcja

Planeta 51 (2009)

Planeta 51  to odskocznia od oglądanych ostatnio komedii romantycznych. Znając życie pewnie dzisiaj znowu obejrzymy jedną z nich, niemniej przez krótki czas odejdźmy od tematu romansideł i skupmy się na równie lekkim filmie, jakim jest Planeta 51 . http://www.impawards.com Pomysł na fabułę tej animacji jest oryginalny. Przedstawia bowiem kosmiczny świat z nieco innej perspektywy niż wszystkie kręcone dotychczas produkcje. Kosmici w Planecie 51  wcale nie są wrogimi istotami, które w swych morderczych zapędach szykują się do zniszczenia ludzkiej cywilizacji. Obcy w produkcji Jorge Blanco ani nie prowadzą kosmicznej ekspansji, ani nie mają w ogóle takich myśli. W tej roli (po części) w filmie występuje tutaj nie kto inny jak człowiek. Za wrogiego najeźdźcę z kosmosu zostaje bowiem uznany lądujący na Planecie 51 astronauta pochodzenia ziemskiego. Animację Jorge Blanco ogląda się z nieziemską przyjemnością. Szczególnego klimatu dodaje produkcji fakt osadzenia akcji filmu w specyfic

Dziecię Boże (1974)

W dzisiejszym poście troszeczkę o książkach. Ostatnio, kiedy przeszukiwałam swoje domowe półki w poszukiwaniu czegokolwiek do poczytania - Weeksa przecież już skończyłam, w moje ręce trafiła książka Cormaca McCarthy'ego Dziecię boże . Opis na okładce nie zapowiadał niczego specjalnego, niemniej zdecydowałam się na lekturę właśnie tego dzieła. Po części wynikało to z braku na półce pozycji, które zachęciłyby mnie bardziej od książki McCarthy'ego. http://merlin.pl O czym dokładnie opowiada książka nie jestem w stanie Wam powiedzieć. Z tego, co wywnioskowałam (a posiłkowałam się w tym celu streszczeniami na różnych stronach internetowych, bo sama nie byłam w 100% pewna swoich podejrzeń), ukazuje ona losy niejakiego Lestera Ballarda, miejscowego menela. I na tym poprzestańmy, bo dalsze zdradzanie fabuły książki byłoby dla mnie nie lada wyzwaniem. W każdym razie przez dzieło McCarthy'ego udało mi się przebrnąć. Pomijam fakt, że każda kolejna przeczytana strona wywoływała

Prosto w serce (2007)

Ostatnio okazało się, że jestem typową kobietą. Wniosek takowy został wyciągnięty na podstawie kilku obserwacji: 1) Uwielbiam Hugh Granta 2) Uwielbiam filmy z Hugh Grantem 3) Uwielbiam oglądać komedie romantyczne (szczególnie te z Hugh Grantem) Do ostatniego punktu trochę ciężko było mi się przyznać, bowiem do tej pory zaciekle się przed nimi broniłam. Chociaż... Nie, po prostu mi się nie podobały. Uważałam je za mało ambitne, przewidywalne itd., itp. Jakież było zatem moje zdziwienie, kiedy okazało się, że jedynymi filmami, które obejrzałam w minionym tygodniu, są komedie romantyczne. A wśród tychże komedii prosto w moje serce wstrzeliła się jedna z nich - o dziwo z Hugh Grantem w roli głównej, o niebanalnym tytule Prosto w serce . http://www.impawards.com Prosto w serce  to opowieść o dawnej gwieździe sceny muzycznej, która teraz przędzie mizernie, a w dodatku cierpi na chroniczny brak weny twórczej. Stworzenie piosenki dla młodej gwiazdeczki, która aktualnie okupuje pierws

R.I.P.D. Agenci z zaświatów (2013)

Agentów z zaświatów obejrzeliśmy tylko i wyłącznie dlatego, że nam się nudziło. Z braku innych pomysłów na ciekawy wieczór zdecydowaliśmy się z M. na film. A że na naszej ukochanej stronie z filmami - kinomaniak.tv (teraz już niestety nieaktywnej) wielokrotnie plakat z tego właśnie filmu przewijał się na stronie głównej, stwierdziliśmy, a co tam, niech będzie ten film. http://www.impawards.com Generalnie rzecz biorąc pomysł twórcy Agentów z zaświatów  mieli wyśmienity. Bo chyba nie było jeszcze produkcji opowiadającej o losach policjantów na tamtym świecie. Mam jednak wrażenie, że na samym pomyśle się skończyło, a producenci nie wiedzieli co dalej zrobić ze swoim dziełem. Może za bardzo wzorowali się na Facetach w czerni (o ile się wzorowali)? A może po prostu im się nie chciało? Bądź co bądź w całym filmie, mającym metkę komedii, zaśmiałam się może tylko raz czy dwa. W każdym razie zmieściłam się z tym liczeniem na palcach jednej reki, a to jak na komedię raczej mierny wynik.

Poza Cieniem (2010)

Drogę Cienia  męczyłam, bo była to pierwsza część trylogii Brenta Weeksa. Z drugą uporałam się nieco szybciej, jednak trzecia część przygód Anioła Nocy została przeze mnie po prostu wchłonięta. Bo nazwać to przeczytaniem to zdecydowanie za mało. http://ecsmedia.pl W trakcie czytania końcowego rozdziału Na Krawędzi Cienia zastanawiałam się, co też może się przydarzyć w kolejnym tomie. No bo przecież wszystkie wątki zostały w zasadzie zakończone. Największy wróg pokonany, a tutaj pan Weeks szykuje nam jeszcze trzeci tom? No cóż, wszystko wyjaśniło się dokładnie w ostatniej linijce ostatniego rozdziału i już wiedziałam, że mam powód, aby sięgnąć po Poza Cieniem . Do błędów i braku jakiejkolwiek mapki już się przyzwyczaiłam, więc nie zawracałam sobie głowy niepotrzebnymi rzeczami i po prostu brnęłam dalej. A jest po co brnąć, bo akcja tak jak rozpędziła się w drugim tomie, tak nie ma zamiaru się zatrzymywać w tym. Nasi bohaterowie co i rusz znajdują się w centrum wielkich wydarzeń

Chłopiec z czerwonym wózkiem (2012)

Chłopiec z czerwonym wózkiem  to oparty na faktach film Davida Anspaugha. Zainspirowany wydarzeniami z 2004 r., kiedy to wybrzeże Stanów Zjednoczonych zostało spustoszone przez huragan Charley, pewien ośmioletni chłopiec postawił sobie za cel pomoc jego ofiarom, a jego szczytny cel zaowocował powołaniem do życia fundacji "Czerwony Wózek". Opowiedziana w filmie historia poruszyła wielu Amerykanów, ale czy jest w stanie poruszyć serca innych osób, nie związanych emocjonalnie z pamiętnymi wydarzeniami z 2004 r.? http://www.impawards.com Film Anspaugha jest filmem interesującym i poruszającym. Poruszającym tym bardziej, że został oparty na prawdziwych wydarzeniach. Osobiście lubię od czasu do czasu obejrzeć tego typu filmy, aby przekonać się, że są jeszcze na tym świecie osoby, którym zależy. Osoby, które przywracają mi wiarę w ludzkość. Niewątpliwie do grona takich postaci po seansie tego filmu dołączył Zach Bonner. Choć z pozoru może wydawać się, że to, co zrobił nie jest

Czas Na Miłość (2013)

Nieco zawiedziona nowym Hobbitem  postanowiłam sięgnąć po film z gatunku tych, po których nie oczekuje się zbyty wiele. Z racji tego, że jestem kobietą zdecydowałam się na komedię romantyczną. A wśród masy filmów z tej kategorii wybór padł na produkcję z (już) ubiegłego roku - Czas Na Miłość . Film wybrany został całkowicie przypadkowo, a okazało się, że była to jedna z lepszych produkcji tego gatunku. Film z lekką nutką sci-fi okazał się być na tyle dobry, że przekonał do obejrzenia także mojego M. http://www.aceshowbiz.com Co stoi według nas za sukcesem tego filmu? Mało znani aktorzy, którzy tutaj wypadają rewelacyjnie. Genialna w swej prostocie fabuła z lekkim elementem zaskoczenia w postaci wplecenia w całość akcentu sci-fi - jednak nie spodziewajcie się tutaj hord kosmitów wędrujących po ekranie i mających na celu zniszczenie ludzkości. Nie. Przygotujcie się na subtelne sci-fi. Rewelacyjna ścieżka dźwiękowa, na czele której stoi Nick Cave ze swoim utworem "Into Your Arms

Hobbit: Pustkowie Smauga (2013)

Witajcie! Jesteśmy z M. już po seansie nowego Hobbita, także spokojnie mogę napisać dla Was naszą, hmmm, nie, moją opinię na temat tego filmu. Czemu tylko moją? Bo odczucia moje i mojego M. odnośnie owej produkcji są nieco odmienne. http://lotr.wikia.com Wiadomo, że druga część z trylogii jest najtrudniejsza do nakręcenia - mówią o tym wszyscy od reżyserów począwszy a na krytykach filmowych i zwykłych widzach skończywszy. Jest to bowiem część, która zaczyna się w zasadzie w środku filmu i musi skończyć w możliwie najgorszym dla widza momencie - w najlepszym momencie. Obawy dotyczące jakości drugiej części trylogii Władca Pierścieni  nie sprawdziły się ( Dwie Wieże uważam za dzieło genialnie zrealizowane i nie mniej wciągające niż pozostałe części Władcy Pierścieni ), jednak Peterowi Jacksonowi nie udało się powtórzyć tej samej sztuki z drugą częścią Hobbita . Oczywiście wizualnie, aktorsko i muzycznie film prezentuje się wyśmienicie. Jak zwykle genialny Howard Shore znów przeni