Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z luty, 2015

Lekcja marzeń (2011)

Nie przepadam za niemieckim kinem. Do obejrzenia Lekcji marzeń  zachęciło mnie jednak kilka rzeczy. Po pierwsze zawsze lubiany przeze mnie temat nowy nauczyciel vs stara kadra i jej bezsensowne zasady. Po drugie sport, który, zaserwowany w filmie, daje mu niemal pewny sukces w podbijaniu mojego serca. No i w końcu po trzecie - nazwisko Daniel Bruhl, który wcześniej zdobył moją sympatię rolami w takich filmach jak Wyścig  i Boże Narodzenie . moviepostershop.com Bohaterem Lekcji marzeń  jest Konrad Koch - młody absolwent Oxfordu, który w ramach eksperymentu dostaje pracę w jednej z niemieckich szkół jako nauczyciel języka angielskiego. Zakochanemu w angielskim stylu życia Kochowi ciężko jest przekonać do siebie młodych Niemców, którzy prezentują zupełnie inny, iście "niemiecki" styl bycia, a nauczenie ich języka angielskiego jest już zadaniem niewykonalnym. Kluczem do sukcesu wydaje się być tu piłka nożna - sport jeszcze nieznany w Niemczech, jednak szybko wciągający uczn

Boyhood (2014)

Boyhood  to ostatni z nominowanych do Oscara film na mojej liście obrazów do obejrzenia. Zresztą pewnie nie byłabym nim w ogóle zainteresowana, gdyby nie same superlatywy, w jakich wyrażają się o dziele Richarda Linklatera dosłownie wszyscy. Zaopatrzeni w dobrej jakości kopię filmu (znalezioną online), pełną miskę orzeszków do pogryzania w trakcie seansu oraz dużo wolnego czasu z racji długości obrazu zasiedliśmy przed ekranem telewizora. http://www.impawards.com/ Już od pierwszych minut zauważyliśmy, że  Boyhood  jest filmem innym. Na próżno szukać w nim zawiłej fabuły czy spektakularnych efektów specjalnych. Nie ma w nim żadnych fajerwerków, pościgów czy strzelanin, a tempo i nastrój obrazu Linklatera moglibyśmy porównać do spokojnej tafli jeziora podczas bezwietrznej pogody. A nawet mimo iż jest to film o dorastaniu jednego konkretnego dzieciaka, to brak tu też jakiejś głębszej analizy psychologicznej. Główny bohater mało mówi, a jeśli już coś mówi to po to, aby wykręcić się o

Teoria wszystkiego (2014)

Teoria wszystkiego  to przedostatni film z kategorii nominowanych za najlepszy obraz, który uznałam za wart obejrzenia (w planach mam jeszcze Boyhooda  - Gra tajemnic i Selma  nie zainteresowały mnie ani trochę). Stephen Hawking jest w końcu nietuzinkową postacią, którą jednak bardziej znam z powodu jego choroby, niż z dzieł czy teorii, które stworzył. Miałam zatem nadzieję, że film choć trochę wyjaśni mi fenomen brytyjskiego astrofizyka. http://www.impawards.com/ Fizyka niestety nie jest moim konikiem. Jedyne co z niej zapamiętałam to, poza kilkoma nazwiskami, wzór na prędkość V=s/t. Niewiele tego... Miałam wobec tego obawy, jak zrozumiem tą całą naukową gadaninę, którą pewnie Teoria wszystkiego  będzie naszpikowana. Okazało się jednak, że powodu do obaw nie było, ponieważ film, mimo iż opowiada o genialnym naukowcu, to na sferze naukowej skupia się tylko przez chwilę. Tu też pojawiło się ogromne rozczarowanie. Bo, mimo całej mojej niechęci do nauk ścisłych, opowiadanie o jednej

Snajper (2014)

Oscarowych nominacji ciąg dalszy. W dzisiejszym odcinku film totalnie nie z mojej beczki czyli Snajper . Najnowsze dzieło Clinta Eastwooda opowiada opartą na faktach historię najlepszego snajpera w historii amerykańskiej Navy SEALs - temat totalnie nie w moim guście. I chociaż zdarzały się tytuły, które podobały mi się nawet mimo tego, że traktowały o tematyce wojskowej, tak Snajper  pozostawia po sobie ogromną pustkę. I zdziwienie, że taki obraz może dostać najważniejszą nominację. http://www.impawards.com/ Jakiś czas temu, kiedy Polakom się nie wiodło, kiedy wszystkie przejawy patriotyzmu były tępione i skazane na porażkę, kiedy nawet nie funkcjonowaliśmy jako państwo, był sobie niejaki Henryk Sienkiewicz. Pan Sienkiewicz dał się zapamiętać jako człowiek, który w tych ciężkich czasach stworzył coś, co, jak sam zresztą powiedział powstało "ku pokrzepieniu serc". Napisał Trylogię  - powieści historyczne, które miały za zadanie przypomnieć Polakom o ich chlubnej historii

Grand Budapest Hotel (2014)

Mówi się, że do trzech razy sztuka. W tym wypadku wydaje się być to prawdą. Po Birdmanie , który mnie zupełnie nie zachwycił i po Whiplashu , który mimo iż był filmem dobrym, to jednak miałam co do niego wiele "ale", przyszedł czas na film, o którym nie potrafię opowiadać inaczej niż w samych superlatywach.  Grand Budapest Hotel  - bo o tym filmie mowa, ma bowiem w sobie wszystko, co tak lubię - niesamowicie dobry humor, trochę w stylu klasyki  Monty Pythona , rewelacyjną fabułę, pełną mniejszych i większych intryg, fantastycznych bohaterów i zapierającą dech w piersi oprawę wizualną. http://www.impawards.com/ Zacznijmy jednak od samego początku i przenieśmy się do fikcyjnego państewka - Zubrovki. Tu na mojej twarzy pojawia się pierwszy uśmiech i już wiem, że dobrze trafiłam. Potem przenieśmy się do położonego malowniczo gdzieś u stóp alpejskiego Sudetenwaltz uzdrowiska (kolejny uśmiech - nie przypomina Wam to trochę Karlovych Varów?). A na końcu przenieśmy się do jedne

Whiplash (2014)

Kolejny po recenzowanym niedawno  Birdmanie   kandydat do najważniejszego Oscara. Kolejny, nad którym rozpływają się wszyscy. Kolejny, który zdobywa nagrody za nagrodami. Jednak jakże inne są moje odczucia po zakończeniu seansu w porównaniu do tych, które wywołał Birdman ! http://www.impawards.com/ Kiedy oglądałam zmagania Milesa Tellera z pałeczkami i jego próby zaimponowania wymagającemu J.K. Simmonsowi od razu pojawili się w mojej głowie poczciwy Clement Mathieu i niesforny Pierre Morhange. Nie mogę więc nie wspomnieć przy ocenianiu  Whiplasha  o filmie, który oglądałam kilka lat temu, a który też traktował o relacjach nauczyciel muzyki-uzdolniony uczeń. Który też podbił moje serce. Ale na tematyce i udanym podbiciu mojego serca podobieństwa obrazu Damiena Chazelle do Pana od muzyki  się kończą, więc i nie ma większego sensu porównywać tych filmów. Widzę za to sens w porównywaniu Whiplasha  z Birdmanem , bo to te dwa tytuły najczęściej przeplatają się w oscarowych typowaniac