Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z 2013

W oczekiwaniu na nowego Hobbita

babypooh98.tumblr.com Święta, Święta i po Świętach. Czas lenistwa i obżarstwa dobiegł końca. Teraz czas na powrót do normalności, a jednym z pierwszych kroków ku temu jest poczyniona wczoraj rezerwacja miejsc na noworoczny seans nowego Hobbita: Pustkowie Smauga . Mówi się, że jaki pierwszy dzień Nowego Roku taki będzie cały rok. A przecież nie ma to jak obietnica roku pełnego dobrych filmów - bynajmniej tego spodziewamy się z M. po nowym Hobbicie . Nie ukrywam też faktu, że kilka recenzji z zagranicznych portali już przeczytaliśmy i, słysząc same dobre słowa o najnowszej produkcji Petera Jacksona, z wypiekami oczekujemy naszego seansu. Oczywiście w 48-klatkowej wersji 3D. Także już niedługo spodziewajcie się nowej recenzji.

Wesołych Świąt!

Wesołych Świąt Bożego Narodzenia wszystkim moim czytelnikom :) Wielu dobrych, wartościowych filmów! http://www.polonialinz.com

Na Krawędzi Cienia (2009)

W dzisiejszym poście kilka słów o drugim tomie trylogii Nocnego Anioła autorstwa Brenta Weeksa. Podczas lektury  Na Krawędzi Cienia  po raz kolejny przeniesiemy się do krainy Midcyru, gdzie będziemy śledzić losy Kylara Sterna i innych bohaterów, znanych nam tudzież nieznanych, z poprzedniej części trylogii. http://www.mag.com.pl Drugi tom trylogii Brenta Weeksa jest bez wątpienia dziełem dojrzalszym niż Droga Cienia . Bohaterowie, z którymi tutaj mamy do czynienia nie są już tacy "niewinni". Także same wydarzenia, które opisane zostały w Na Krawędzi Cienia  nie mają już takiego "sielskiego" klimatu. Weeks w tej książce ukazuje nam swój kunszt budowania atmosfery grozy i beznadziei. To, z czym było nam dane spotkać się w Drodze Cienia , w porównaniu z zagrożeniem ukazanym w Na Krawędzi Cienia  można uznać za dobrą bajkę dla dzieci. Czytając Na Krawędzi Cienia  miałam wrażenie, że w pewnych momentach nie może już być gorzej. I tutaj Weeks ukazywał swoją kreatywn

Kraina Lodu (2013)

Kraina Lodu to film, którego obejrzenie było po prostu koniecznością. Zgodnie z M. zapowiedzieliśmy po zobaczeniu pierwszego zwiastuna najnowszej animacji Disney'a, że nie możemy przejść obok tej produkcji obojętnie. Do kina wybraliśmy się kilka dni temu i trzeba powiedzieć, że seans, który wybraliśmy wprawił nas w doskonały, zimowy nastrój, a to za sprawą pamiętnego Ksawerego, który rozszalał się na dobre tuż po tym, jak wyszliśmy z kina. Do głowy przyszła wtedy myśl, że zimowe zaklęcie z animacji przywędrowało do Warszawy. http://disney.wikia.com Kraina Lodu  to typowa animacja ze stajni Disney'a. Można powiedzieć, że to powrót do korzeni, ale w wersji komputerowej. Dawno już nie dane nam bowiem było zobaczyć produkcji z taką ilością piosenek. A przecież Disney bez piosenek to nie Disney. Ja przynajmniej należę do osób, które tak uważają. Sama opowieść, chociaż powiela niektóre, utarte i sprawdzone już schematy - chociażby w postaci wiernego wierzchowca głównego bohat

Kolonia (2013)

Film Kolonia obejrzeliśmy dosłownie przed sekundą. Produkcja ta   została wybrana przypadkowo. Wydawało nam się, że spełnia ona wszystkie warunki, jakie powinien spełniać film zaliczany do kategorii "czysta rozrywka, bez większego angażowania umysłu - do jednokrotnego obejrzenia". W zasadzie film Jeffa Renfroe'a powyższe warunki spełnił, niemniej to, co zobaczyliśmy przeszło nasze najśmielsze oczekiwania. http://www.impawards.com Żeby zbytnio nie spoilerować i nie psuć wątpliwej radości oglądania filmu tym, którzy mają chęć po niego sięgnąć powiem tylko, że w naszej opinii Kolonię da się oglądać przez mniej więcej pół godziny. Stek bzdur, jaki potem jest nam serwowany jest tak ogromny, że w zasadzie nie da się tego znieść. W trakcie seansu bez chociażby odrobiny żalu ze straconych minut filmu mogliśmy wstać, podreptać do kuchni i zaparzyć sobie dobrej herbaty - w sumie to jedynego dobrego punktu owego seansu. Generalnie rzecz biorąc film można opisać jako do bólu

Hansel i Gretel: Łowcy Czarownic (2013)

Hansel i Gretel: Łowcy Czarownic  to film, który obejrzeliśmy z M. w zastępstwie za beznadziejnego Hancocka . W tym przypadku jednak obeszło się bez przedwczesnego wyłączania filmu. Obraz Tommy'ego Wirkoli obejrzeliśmy do samego końca. http://soundandmotionmag.com Film, którego recenzję teraz czytacie, opowiada historię Jasia i Małgosi wiele lat po wydarzeniach znanych nam z bajki. W obrazie Wirkoli Jaś wyrósł na całkiem przystojnego Jana, a Małgosia na bardzo ponętną Małgorzatę. No i po hecy w chatce Baby Jagi znaleźli sobie całkiem ciekawe zajęcie. Nie będę jednak zdradzać nic więcej, bo tego, czym para się nasze rodzeństwo musicie dowiedzieć się sami - o ile wcześniej nie rozwiążecie tej tajemnicy poliszynela poprzez przeczytanie tytułu filmu. Hansel i Gretel: Łowcy Czarownic tamtego feralnego wieczora dał nam to, czego nie potrafił dać Hancock  - dużą dawkę absurdalnego humoru i równie absurdalnych rozwiązań fabularnych. W tym filmie nie zobaczymy bowiem bajki dla dziec

Hancock (2008)

Dziś powrót do produkcji o superbohaterach. Tym razem na wieczorny seans filmowy wybrany został Hancock . Ani ja, ani mój M. nie oglądaliśmy tej produkcji. Wiedzieliśmy jedynie, że takie dzieło istnieje. Do obejrzenia zachęciła nas dodatkowo stosunkowo wysoka ocena na filmwebie. Niestety nie dane nam było obejrzeć całej produkcji, stąd też pytanie: czy jest sens pisać recenzję filmu, jeśli nie oglądało się go w całości? Według nas odpowiedź brzmi: tak, chociażby ku przestrodze tych, którzy filmu jeszcze nie widzieli, a chcą go zobaczyć. http://www.impawards.com Początkowy zamysł filmu uważam za bardzo ciekawy. Ile razy dane nam bowiem było oglądać przygody super-, a raczej antybohatera? Bo powiedzieć, że Hancock to superbohater troszeczkę mija się z prawdą. Hancock to bowiem skończony dupek, wiodący jakże wspaniały żywot menela. Ubiera się jak menel. Można spotkać go tam, gdzie zazwyczaj spotyka się meneli. No i jego największą przyjaciółką jest, będąca stale pod ręką, butelka do

Uniwersytet Potworny (2013)

Uniwersytet Potworny to kolejna bajkowa pozycja, którą razem z M. odhaczyliśmy w naszym filmowym dorobku. Z racji tego, że Potwory i Spółka pozytywnie zapisał się w naszej pamięci, równie pozytywne nadzieje wiązaliśmy z kontynuacją przygód Sulleya i Mike'a. http://www.eska.pl Tym razem jako kontynuację zamiast sequela otrzymaliśmy prequel. Fabuła  Uniwersytetu Potwornego ma bowiem miejsce przed wydarzeniami z Potworów i Spółki . W tym filmie Mike Wazowski i James P. Sullivan dopiero zgłębiają tajniki porządnego straszenia. I w tym celu zapisują się na Uniwersytet Potworny. Uniwersytet Potworny  to bardzo solidna pozycja. Można powiedzieć, że jest tak samo dobry jak Potwory i Spółka , a to zdarza się rzadko. Oczywiście polski dubbing dzięki Bartoszowi Wierzbięcie stoi na, jak zwykle, bardzo wysokim poziomie. Nie będę tutaj ukrywać, że swojski akcent w postaci gwarzącego po śledzikowemu Komentatora od razu podbił moje serce. Bardzo pozytywnie w mojej pamięci zapisały się takż

Moon (2009)

Moon był filmem, który obejrzeliśmy dzięki namowom znajomym. Zachęceni pozytywnymi komentarzami oraz stosunkowo wysoką oceną na naszej filmowej wyroczni (filmweb), zasiedliśmy do seansu. Warto tutaj zaznaczyć, że ostatnio nie jestem w stanie przebrnąć przez jakikolwiek film. Zazwyczaj zasypiam po kilkunastu minutach, także z wielkim zaskoczeniem przyjęłam fakt, że podczas oglądania tego filmu w ogóle nie zmrużyłam oka. http://www.impawards.com Moon opowiada historię Sama Bella, który kończy swoją trzyletnią misję. Nie byle jaką misję, bo też miejsce, w którym jest ona prowadzona jest niezwykłe. Sam pracuje bowiem dla firmy Lunar Industries i, w ramach trwającego właśnie 3 lata kontraktu, przebywa sam w stacji kosmicznej na Księżycu. Jego wywołane wizją bliskiego powrotu na Ziemię pozytywne nastawienie burzy jednak pewne niecodzienne odkrycie. Okazuje się bowiem, że na stacji kosmicznej oprócz naszego Sama i jego wiernego towarzysza - robota Gerty'ego, jest ktoś jeszcze... 

Iniemamocni (2004)

Dzisiaj recenzja już dość leciwej produkcji studia Pixar - pochodzących z 2004 r.  Iniemamocnych . Film wybrany ze względu na niechęć do oglądania czegoś bardzo ambitnego. Chodziło raczej o znalezienie lekkiego i przyjemnego filmu na zimne popołudnie. No i okazało się - nigdy wcześniej Iniemamocnych  nie oglądałam, że wybór był pierwszorzędny. Pomysł jak na bajkę jest bardzo oryginalny. Pokazuje bowiem ciężkie życie superbohaterów w momencie, kiedy już tymi superbohaterami być nie mogą. Głównymi postaciami jest tutaj wysłane na przymusową emeryturę małżeństwo Iniemamocnych z trójką, jak się potem okazuje również obdarzonych supermocami, dzieci. Niby wszystko się im układa, wiodą spokojny żywot w niewielkim domku na przedmieściach, wykonują normalną pracę, ale czegoś im brakuje. A dokładniej to Panu Iniemamocnemu, który tęskni za dawnym życiem. Wybawieniem wydaje się więc zadanie, jakie dostaje pewnego wieczoru... Ale czy na pewno wybawieniem? Jeśli chodzi o fabułę Iniemamocnych 

Wiecznie Żywy (2013)

Do Wiecznie żywego  byliśmy z M nastawieni tak, jak do Krudów . Jednak po ostatnim pozytywnym zaskoczeniu, jakie zaserwowała nam wspomniana animacja, postanowiliśmy, że sięgniemy i po Wiecznie żywego . Czego oczekiwaliśmy po filmie reklamowanym jako romans z zombie w roli głównej? Myśleliśmy, że, z racji panującej mody na zombie oraz ogromnej popularności sagi Zmierzch , dostaniemy właśnie połączenie obu tych elementów - Zmierzch w wersji zombie. Kto się domyśla, jakie były nasze odczucia po obejrzeniu filmu? Na początku króciutko o czym jest Wiecznie żywy . Film - swoją drogą ekranizacja książki Isaaca Marion o tym samym tytule (za którą swoją drogą mam zamiar sięgnąć), jest opowieścią uczuciu. Uczuciu łączącym R z Julie. Uczuciu specyficznym, bo R jest zombie, a Julie człowiekiem z krwi i kości. Motyw jest więc prosty i stary jak świat - miłość. W Wiecznie żywym  teoretycznie można się czepiać wielu rzeczy - wielu rzeczy czepiają się bowiem recenzenci i recenzenci-amatorzy na r

I dobiliśmy!

A więc stało się. W dniu dzisiejszym przekroczyliśmy próg 1000 wyświetleń tego bloga. Wszystkim czytelnikom serdecznie dziękuję i oczywiście zapraszam do śledzenia bloga, bo na pewno wiele postów jeszcze się tutaj pojawi.

Krudowie (2013)

Ta pozycja filmowa była przeze mnie i M sukcesywnie omijana przez bardzo długi czas. Wielokrotnie podczas wybierania filmu do obejrzenia świadomie pomijaliśmy poniższą animację, bowiem z góry założyliśmy, że nie spodoba się nam ona. Wczoraj okazało się, że mamy chwilę czasu i że z chęcią byśmy coś obejrzeli. No i Krudowie  wydały się odpowiednią pozycją na zimny, jesienny wieczór. Po części wybór padł na ten a nie inny film, ponieważ ostatnimi czasy systematycznie zasypiam podczas seansu, a ta bajka wydawała się być z gatunku tych, na których można byłoby sobie pozwolić na zaśnięcie nie tracąc nic z fabuły. No i w tym miejscu wypada chyba przeprosić się z Krudami , bo przypadkowo odkryliśmy z M bardzo fajną bajkę, podczas oglądania której nawet nie pomyślałam o zasypianiu. Krudowie to sympatyczna opowieść o rodzinie jaskiniowców, która, stając w obliczu końca świata, musi diametralnie zmienić swój styl życia na taki, którego się najbardziej obawia - na NOWY. Na nieznaną dotychczas

Dobijemy do okrągłej liczby?

Brakuje już niewiele. Niecałe 30 wyświetleń. Uda się dobić dzisiaj do 1000?

Grawitacja (2013)

Grawitacja to jeden z najświeższych filmów, jaki obecnie mamy możliwość zobaczyć w kinach. W Polsce możemy ją zobaczyć zaledwie od 3 dni, bo swoją premierę film miał 11 października. Wybraliśmy się z M na seans zachęceni ogromną ilością pozytywnych komentarzy na temat tej produkcji. Czy było warto? Odpowiedź poniżej. http://www.impawards.com/ Grawitacja opowiada historię pary astronautów - Ryan Stone (tej roli Sandra Bullock) oraz Matthew Kowalsky'ego (George Clooney), którzy walczą o przetrwanie po tym jak ich stacja kosmiczna ulega zniszczeniu. O fabule wystarczy powiedzieć tylko tyle, bo na prawdę - nawet gdyby się chciało, nie da się dodać nic więcej. Dlaczego? Film Alfonso Cuarona należy bowiem do gatunku tych, które się ogląda, a nie skupia na fabule. Pod kątem wizualnym Grawitacja  jest majstersztykiem. Efekty specjalne, jakie mamy okazję zaobserwować na kinowym ekranie po prostu zwalają z nóg. Ukazany w filmie obraz kosmosu jest tak realistyczny, że ma się wrażenie,

Hobbit - Pustkowie Smauga - trailer

Od niedawna w sieci można obejrzeć kolejny zwiastun filmu  Hobbit: Pustkowie Smauga . Już z samego trailera można wywnioskować, że nie zawiedziemy się jeśli chodzi o stronę wizualną filmu. Jak na razie obiecująco zapowiada się także muzyka, ale tutaj motyw wykorzystany w zwiastunie niekoniecznie musi pojawić się w filmie. Oczywiście można też zauważyć kilka nieścisłości względem fabuły książki, ale do tego już powinniśmy się przyzwyczaić. Osobiście mam nadzieję, że i tym razem Peter Jackson mnie nie zawiedzie i pod koniec grudnia dane mi będzie obejrzeć kawał dobrego kina.

Droga Cienia (2009)

O dziwo to, czego dotyczyć będzie poniższa recenzja, nie jest filmem. Jest to książka. A jeszcze dokładniej rzecz ujmując - pierwsza część trylogii Brenta Weeksa Nocny Anioł ; Droga Cienia . Książka trafiła w moje ręce całkowitym przypadkiem. Co jakiś czas w Empiku dostępna jest promocja typu kup 3 - zapłać za 2, kup 2 - zapłać za 1. Z racji tego, że dość dużo czasu upłynęło od momentu, kiedy po raz ostatni czytałam jakąś książkę, postanowiłam skorzystać z empikowej promocji i zaopatrzyłam się od razu w całą trylogię Nocnego Anioła . http://histmag.org/ Droga Cienia  opowiada historię Merkuriusza - chłopca, ktry wychował się w slumsach i, żeby wyrwać się ze świata, w którym przyszło mu żyć, przystępuje na nauki do miejscowego siepacza - Durzo Blinta. Merkuriusz musi wyrzec się swego dotychczasowego życia i swojej tożsamości, aby zacząć funkcjonować w świecie zabójców jako Kylar Stern. Książka Brenta Weeksa - a bynajmniej pierwsza część trylogii, bo pozostałych dwóch tomów jeszc

Człowiek o żelaznych pięściach (2013)

Film, o którym mam zamiar napisać poniżej kilka słów był jednym z tych, przez które ciężko przebrnąć. Człowiek o żelaznych pięściach , bo o tym filmie mowa zadziwia w każdej sekundzie seansu. Zadziwia, ale w negatywnym tego słowa znaczeniu... http://www.impawards.com/ Film, jak zwykle zresztą, oglądany był w towarzystwie M. i nasze głowy co chwilę kierowały się na drugą osobę w celu upewnienia się, że to, co oglądamy mogło naprawdę powstać. Poziom głupoty, jakim nasączony jest Człowiek o żelaznych pięściach  jest po prostu nie do zniesienia. I jedyne dwa pytania, które ciągle kołatały się gdzieś po głowie to: jak to się stało że to oglądam i dlaczego ja to jeszcze oglądam?  oraz co w tym gniocie robi Lucy Liu i Russell Crowe? . Pod potężną dawką bezsensowności w  Człowieku o żelaznych pięściach  podobno można znaleźć fabułę. Film opowiada bowiem historię czarnoskórego kowala, który, pracując w niewielkiej chińskiej wiosce, wszystkie zarobione przez siebie pieniądze przeznacza n

Tajemnica Zielonego Królestwa (2013)

Tajemnica Zielonego Królestwa  tudzież w oryginale Epic  przemówiła do nas poprzez trailer. Niesamowicie zielony, kolorowy i radosny trailer. Animację obejrzeliśmy w klasycznej wersji 2D, chociaż nie powiem, że jestem bardzo ciekawa jaki efekt udało się uzyskać twórcom w 3D, bo możliwości jest w tym przypadku sporo. Oglądając Tajemnicę... byliśmy nastawieni na to, że dostaniemy przyjemną dla oka produkcję o znośnej fabule. Animacja jednak pozytywnie nas zaskoczyła, bo otrzymaliśmy znacznie więcej niż się spodziewaliśmy. Fabuła Tajemnicy Zielonego Królestwa rozpoczyna się w momencie, kiedy do, uznanego przez społeczeństwo za czubka, naukowca - profesora Bomby, przyjeżdża jego córka - Mary Katherine. Pragnący udowodnić światu, że świat maleńkich istot istnieje, profesor nie jest jednak według Mary Katherine idealnym kandydatem na ojca. Zbuntowana nastolatka ucieka więc z domu rodzica i trafia tam, gdzie nigdy nie myślała, że trafi - właśnie do tego malutkiego świata, którego poszuk

Koralina i tajemnicze drzwi (2009)

Pozostańmy jeszcze przez jakiś czas w mrocznym klimacie. Dzisiaj bowiem recenzja świeżo obejrzanego filmu z 2009 r - Koralina i tajemnicze drzwi . Tytuł wybrany przeze mnie całkowicie przypadkowo. Po prostu zaintrygował mnie tytuł, który skojarzył mi się z książką dla dzieci, którą czytałam wieki temu, a która bardzo mi się spodobała. Koralina i tajemnicze drzwi  to opowieść o nastoletniej dziewczynce, która przeprowadza się z rodzicami do nowego domu. Rodzice jednak nie poświęcają swojej jedynaczce zbyt dużo uwagi wskutek czego Koralina sama musi sobie znaleźć zajęcie, a niewielkie, ukryte pod tapetą drzwi są się idealne do rozbudzenia ciekawości dziewczynki. Dawno nie widziałam produkcji wykonanej techniką, w jakiej wykonana została Koralina ... Wydawać by się mogło, że bajki, gdzie postaci są kanciaste, jakby zdeformowane nie mają już racji bytu. A tutaj nagle (no w sumie nie tak nagle, bo 4 lata temu) pojawia się taka miła niespodzianka w postaci Koraliny... . Sama muszę przy

Start nowego bloga

Gdyby ktoś z czytelników tego bloga był zainteresowany rysowaniem, zapraszam na nowo powstały blog  http://olowkiem-rysowane.blogspot.com/   gdzie będę systematycznie (a przynajmniej postaram się) zamieszczać moje rysunkowe wytwory.

Dark Skies (2013)

Kolejny film z tego mroczniejszego gatunku i kolejny opatrzony datą 2013. Tym razem propozycja obejrzenia właśnie tej produkcji wyszła od rodzeństwa, które niesamowicie zachwalało ten film. Mieliśmy z N (a może raczej już M, bo od jakiegoś czasu Narzeczony jest już Mężem) wolny wieczór, więc zaopatrzyliśmy się w dobre wino i ser i zasiedliśmy do seansu. Co nieco o fabule filmu.  Dark Skies  opowiada historię pewnej rodziny, którą dotyka finansowy kryzys. Kryzys rzutuje na relacje panujące między członkami rodziny, a jakby tego było mało w domu zaczynają się dziać bardzo dziwne rzeczy. Ogólnie zamysł wydawał się dobry - może niezbyt oryginalny, ale wciąż dobry. A na pewno lepszy niż chociażby Paranormal Activity - jeden z wcześniejszych filmów producentów  Dark Skies . Jednak końcowe wrażenia nie należą do najlepszych. Dlaczego? Generalnie film zakwalifikowałabym do tych, które bazują na tzw. "momentach". W zasadzie cały seans Dark Skies  był taką sinusoidą, gdzie lepsze

Obecność (2013)

Obecność  to, w przeciwieństwie do ostatnio przez nas oglądanych, film nowy - tegoroczny. Swoją premierę miał w Polsce 18 lipca, ale udało się go nam obejrzeć dopiero teraz i to po namowach znajomych. Jakoś nie byliśmy pozytywnie nastawieni do filmu, którego reżyserem jest James Wan, czyli nie kto inny jak twórca takich gniotów kinowych jak  Piła . Zaintrygował nas jednak zwiastun no i wspomniane już namowy znajomych. W momencie, kiedy już siedzieliśmy w kinie i pojawiły się pierwsze kadry filmu, wiedzieliśmy z N, że ten horror nie powinien nas zawieść. Dodatkowego smaczku dodał fakt, że film jest oparty na faktach. Horror opatrzony taką etykietką od razu ogląda się pod nieco innym kątem. Sama historia jest do bólu oklepana. Bo w zasadzie co drugi horror opowiada historię rodziny, która przeprowadza się do starego, położonego na uboczu domu, a która potem odkrywa, że w owym domu dzieją się dziwne rzeczy, których nie da się racjonalnie wytłumaczyć. Nie szukając daleko - chociażby

W moich snach (1999)

W moich snach to jeden z kolejnych filmów, które zostały przez nas zakwalifikowane jako "doskonałe do obejrzenia w gorące, letnie wieczory". W tym wypadku chcieliśmy zobaczyć coś z mroczniejszego gatunku, więc wybór padł właśnie na thriller Neila Jordana  W moich snach . Oboje z N nigdy nie widzieliśmy tego filmu, także do seansu przystąpiliśmy z ciekawością. Dodatkowo zachęciły nas nazwiska, które sugerowały, że aktorstwo w tym filmie będzie na wysokim poziomie. Jakby nie patrzeć Aidan Quinn, Robert Downey Jr i Annette Bening to nazwiska, które mówią same za siebie. Pierwsze, co mnie zaintrygowało w filmie - oczywiście pomijam tutaj kwestię nazwisk, bo to zainteresowało mnie jeszcze przed rozpoczęciem się filmu; to muzyka. Naprawdę porządna muzyka, skomponowana przez nieznanego mi wcześniej Elliota Goldenthala. Dopiero po seansie i zagłębieniu się nieco w twórczość tego kompozytora odkryłam, że nie jest on znów taki nieznany. Ma w końcu na swoim koncie m.in. takie

Zmiany

Zmiany są nieuniknione. Dotyczy to także blogów. Pragnę zatem poinformować, że z dniem dzisiejszym blog lifeofkyasarin.blogspot.com  zmienił swoją nazwę i teraz występuje w cyberprzestrzeni jako w-filmowym-klimacie.blogpspot.com . Wyraźnie widać zatem, jaki kierunek obrał i mam nadzieję, że już w tym nurcie pozostanie.  Zmiany nie dotyczą jednak tylko nazwy. Metamorfozę przeszedł także cały interfejs bloga, także od dzisiaj na stronie tej dominować będą wyraźne, ciemne kolory. Mam nadzieję, że nowy wygląd bardziej przyciąga oko i jest o wiele bardziej czytelny, m.in. dzięki zmianie czcionki i zastosowaniu większego kontrastu pomiędzy tekstem strony a jej tłem. Jeśli macie jakieś uwagi nie wahajcie się ich wyrazić w komentarzach poniżej.

Dwa tygodnie na miłość (2002)

Po dłuższej przerwie przyszedł w końcu czas na recenzję kolejnego z naszych lekkich filmów na letnie wieczory. Tym razem czas upłynął nam przy produkcji Marca Lawrence'a - Dwa tygodnie na miłość . Film liczy już sobie 11 lat, a więc, jak na warunki Hollywood, jest już dość leciwy i jest dla mnie jednym z tych filmów, do których z chęcią lubię powrócić. Dwa tygodnie na miłość  to historia prawniczki Lucy, która całą swoją energię wkłada w ratowanie przeznaczonych do zburzenia zabytków, oraz George'a, który stoi na czele wielkiej korporacji - firmy budowlanej, która zajmuje się niczym innym jak burzeniem starych budynków i stawianiem na ich miejsce nowych biurowców. Dziwnym trafem drogi Lucy i Georga splatają się, ona zaczyna pracować dla niego i ich relacje całkowicie się zmieniają. Dwa tygodnie na miłość  to film nieskomplikowany. Niewiele czasu zajmuje zgadnięcie, jak skończy się film. Aktorstwo jest na średniawym poziomie - poza genialnym Hugh Grantem, do którego jak zw

Marley i ja (2008)

Na jakiś czas rozstaliśmy się z filmami o superbohaterach. A na pewno obejrzeliśmy już wszystkie z tych, które zobaczyć chcieliśmy. Dopóki więc do kin nie wejdą Avegersi 2, nie mamy zamiaru sięgać po ten gatunek filmowy. Z racji jednak tego, że nie da się przez dłuższy czas zupełnie nic nie oglądać, na okres letni zafundowaliśmy sobie cykl filmów lekkich. Większość z nich to produkcje kilku-, a nawet kilkunastoletnie. Niektóre oglądaliśmy już po kilka razy, ale mimo wszystko z chęcią zobaczymy je jeszcze raz. Pierwszym filmem na naszej liście był Marley i ja . Marley i ja  jest produkcją z 2008 r., której ja mój Narzeczony jakoś nie mieliśmy okazji obejrzeć. Do sięgnięcia po ten film przekonał nas fakt, że jest to film o psie, a oboje z N. kochamy te zwierzęta. No i oczywiście nie bez znaczenia była tutaj ocena na naszej wyroczni filmowej - Filmwebie. Solidne 7,2 pkt. to przecież dobra nota. Pełni nadziei zasiedliśmy zatem do seansu. O czym jest Marley i ja ? Jest to historia

The Avengers (2012)

A więc w końcu obejrzałam. Zajęło mi to sporo czasu - biorąc pod uwagę konieczność zapoznania się z wszystkimi bohaterami, ale z ręką na sercu mogę powiedzieć, że warto było. Może nie tej całej drogi (często przez mękę), ale samego czekania. Bo film, w którym wszyscy superbohaterowie, których wcześniej poznałam łączą swoje siły we wspólnej walce z wrogiem, jest warty każdej minuty, poświęconej na jego obejrzenie. Czym są Avengersi pewnie wszyscy wiedzą - jak nie to króciutkie wytłumaczenie - są oni stworzoną przez Nicka Fury'ego drużyną powołaną do stawiania czoła wyzwaniom, którym nikt inny nie podoła. Kto wchodzi w jej skład? Sama śmietanka - mamy tam bowiem Kapitana Amerykę, Hulka, Thora, Czarną Wdowę, Sokole Oko i, mojego ulubieńca, Iron Mana. W zasadzie to z wszystkimi już się spotkaliśmy, dzięki obejrzanym filmom. Jedynym świeżakiem jest tutaj Sokole Oko, którego miałam przyjemność spotkać po raz pierwszy. W The Avengers nawet wróg jest znajomy, bo jest nim nie kto inny

Captain America: Pierwsze starcie (2011)

No więc stało się. Po spędzeniu nieco ponad dwóch godzin przed ekranem telewizora, mogę z dumą stwierdzić, że zrobiłam to. Poznałam ostatniego bohatera, z którym musiałam się zaznajomić przed obejrzeniem The Avengers :) A jakie są moje ogólne odczucia dotyczące tego filmu? O tym niżej. CA: Pierwsze Starcie  przenosi nas do Ameryki za czasów drugiej wojny światowej, gdzie poznajemy niejakiego Steve'a Rogersa - chłopca lichej postury, który za wszelką cenę chce dostać się do wojska. Niestety ze względu na stan zdrowia każda jego próba zaciągnięcia się do armii kończy się fiaskiem. W pewnym momencie zostaje mu złożona oferta wzięcia udziału w pewnym eksperymencie, który ma całkowicie odmienić jego życie... O dziwo, film zainteresował mnie - co było nie lada wyczynem, biorąc pod uwagę moje opinie o Hulku czy Thorze. Mogłabym nawet powiedzieć, że oglądało się go genialnie, gdyby nie pewien fakt... Jaki? Ano taki, że od jakiejś połowy filmu coś stało się ze scenariuszem i z czegoś,

Thor (2011)

Pogłębiania świata Marvela ciąg dalszy... Tym razem narzeczony stwierdził, że muszę zapoznać się z kolejnym komiksowym bohaterem w filmowym wydaniu. Ponadto stwierdził, że, z uwagi na mój gust filmowy, powinnam go polubić i, zamykając tymi słowami temat, włączył Thora ... Thora chyba nie trzeba przedstawiać. Powinni go kojarzyć wszyscy, nie tylko miłośnicy komiksów, chociażby ze względu na to, że jest on jednym z głównych bogów mitologii nordyckiej. Filmowy Thor, podobnie jak ten mityczny, jest bogiem, synem Odyna i też posługuje się młotkiem jako swoją bronią. W filmie nasz bohater, pozbawiony swych boskich mocy, zostaje wygnany z Asgardu na Ziemię, żeby tam nauczył się kilku ważnych rzeczy. W trakcie swojego pobytu na ziemskim padole Thor zapoznaje się z grupką naukowców, której dowodzi niejaka Jane Foster. Aaaa... i oczywiście Ziemię atakują wrogie siły, tym razem z Asgardu. Pomimo początkowego optymizmu spowodowanego komentarzem Lubego, z minuty na minutę mina rzedła mi c

Incredible Hulk (2008)

Dzięki temu, że bardzo spodobał mi się cykl filmów o Iron Manie, mój narzeczony stwierdził, że muszę się bardziej zagłębić w Universum Marvela. Nie wiedząc zbytnio co ma na myśli, zgodziłam się... I w ten sposób, jak się potem okazało, w najbliższym czasie będę zasypywana kolejnymi filmami o superbohaterach. Na pierwszy rzut poszedł Incredible Hulk . Żeby zrozumieć co nieco z filmu, który oglądałam dostałam od Lubego kilka wskazówek co do genezy postaci. Muszę przyznać, że owszem, było to pomocne, bo Incredible Hulk  nie jest pierwszym filmem o zielonym mutancie i żeby poznać historię Bruce'a Bannera musiałabym obejrzeć jeszcze wcześniejszą produkcję. Niestety do tego nie dałam się już przekonać i skończyło się właśnie na szybkim wytłumaczeniu co, gdzie, z kim, jak i dlaczego przez narzeczonego. Incredible Hulk  opowiada o poszukiwaniu przez Bannera lekarstwa na swą dziwną przypadłość. W poszukiwaniach pomaga mu niejaki Mr. Blue i stara miłość. Wszystko idzie genialnie. Lekar

Iron Man 3 (2013)

A więc stało się. Seans odbyty i teraz wypadałoby napisać coś sensownego, ale jedyne co mogę z siebie wydusić to "WOW!". I może będę nudna, ale powtórzę słowa powielające się już w tak wielu recenzjach: Iron Man 3  to zdecydowanie najlepsza część przygód Tony'ego Starka. Trzecia odsłona jest, w porównaniu do poprzednich, najbardziej ambitna. Wynika to z faktu, że w  Iron Manie 3  fabuła, bardziej niż na efektownym rozwalaniu kolejnych antybohaterów, skupia się na tej drugiej, ludzkiej stronie Tony'ego Starka. To własnie w tej części dostajemy odpowiedź na pytanie w czym tkwi siła Iron Mana - czy jest to zasługa naszpikowanej różnorodnymi wynalazkami żelaznej zbroi, czy też może zasługa człowieka, który tą zbroję nosi. Iron Man 3  pokazuje, że, jeśli w grę wchodzą uczucia, gdy zagrożone jest to, co tak naprawdę najbardziej się liczy, Tony Stark może być Iron Manem nawet bez swojej zbroi. Podróż do wnętrza Tony'ego Starka okraszona jest genialnymi efektami s