Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z kwiecień, 2013

Bestia (2011)

Witam po dłuższej przerwie, w trakcie której pochłonięta byłam remontem mieszkania, przeprowadzką i staraniami o podłączenie do Internetu (niekoniecznie w takiej kolejności). Od dzisiaj znów posiadam dostęp do sieci, także od razu skrobię dla Was recenzję filmu, który oglądałam ostatnio. Bestia  to nie najnowsza produkcja - film ujrzał światło dzienne w 2011 r. W sumie stosunkowo niedawno, ale ze względu na rządzące filmowym światem prawa, do nowości bym go już nie zaliczyła. Co skłoniło mnie do sięgnięcia po tą produkcję? Uwielbienie opowieści o Pięknej i Bestii, która w tym filmie miała zostać przeniesiona we współczesne realia. Fabuła Bestii w jakimś stopniu nawiązuje do francuskiej baśni ludowej. Film opowiada bowiem historię bogatego, zepsutego nastolatka, który zostaje zamieniony przez wiedźmę w okropną kreaturę. Oczywiście uratować go może tylko prawdziwa miłość. Mamy tutaj zatem pięknego chłopaka, równie urodziwą dziewczynę, jest także miejsce na klątwę i na końcową prz

Sword Art Online (2012)

Sword Art Online należy do jednych z najnowszych produkcji anime. Cieszy się też ogromną popularnością. Zachęcona tematyką - może niezbyt dziewczęcą, ale bardzo oryginalną, z chęcią sięgnęłam po tą pozycję. I od razu muszę powiedzieć, że rozczarowana po seansie nie byłam. Akcja anime rozgrywa się w stosunkowo niedalekiej przyszłości. W świecie SAO (Sword Art Online) jest bowiem rok 2022. Na rynek wychodzi najnowsza gra - Sword Art Online, w której, za pomocą urządzenia zwanego Nerve Gear, gracze mogą kontrolować swoje awatary za pomocą umysłu. Tysiące graczy - a wśród nich nasz główny bohater, Kirito, loguje się w ten sposób do gry i wkrótce odkrywa, że nie wszystko działa tak, jak powinno. Okazuje się, że twórca gry SAO - Akihiko Kayaba zmodyfikował swój produkt, wskutek czego gracze nie mogą normalnie opuścić gry poprzez wylogowanie się. Grę można opuścić dopiero po ukończeniu jej ostatniego poziomu, ale nie jest to takie proste, bo gra najeżona jest silnymi przeciwnikami, a dod

Zmierzch (2008)

Ostatnia odsłona cyklu Ocalić od zapomnienia - stara recenzja Zmierzchu . „Zmierzch” widziałem już jakieś dwa tygodnie temu, ale, zanim napisałem tą recenzję, musiałem nieco kwestii przemyśleć. Od razu na wstępie, zaznaczam, że nie czytałem sagi Meyer o wampirzym romansie,  co mnie bardzo cieszy, gdyż nie będę musiał porównywać filmu do książki i dzieło Catherine Hardwicke ocenię tylko na podstawie tego, co zobaczyłem w kinie. Zmierzch jest jednym z najbardziej oczekiwanych filmów tego roku. Przyznam, że sam z niecierpliwością odliczałem dni do polskiej premiery, gdyż, od czasów pogromcy wszelkich istot dziwnych Van Helsinga, nie widziałem żadnego filmu poruszającego choć częściowo wampirzą tematykę. No a tutaj taki rarytas. Po obejrzeniu kolejnych zwiastunów do filmu byłem nastawiony coraz bardziej pozytywnie. Zapowiedzi wywoływały u mnie dreszcze podekscytowania, a muzyka promująca zwiastun do tej pory jest jedną z pilniej poszukiwanych przeze mnie utworów w sieci. Na

Maybe baby (2000)

Ogarnęło mnie świąteczne lenistwo i, mimo iż kilka filmów w ciągu minionego weekendu obejrzałam, to jakoś nie chce mi się o żadnym z nich pisać recenzji. Ratuję się zatem odświeżoną recenzją brata. Zapraszam na ciąg dalszy cyklu Ocalić od zapomnienia. Niedawno stwierdziłem, że, z powodu braku ciekawych nowych pozycji kinowych, warto byłoby wyciągnąć coś z zakurzonej szuflady. I tak w moje ręce trafiło „Maybe baby”.  „Maybe baby” to, zaklasyfikowana jako komedia romantyczna, dość stara produkcja autorstwa Bena Eltona, która swoją premierę miała w 2000 roku. Film opowiada historię Sama i Lucy Bell’ów – młodego, odnoszącego sukcesy na drodze zawodowej i zakochanego w sobie małżeństwa. Pozornie mają wszystko, czego im w życiu potrzeba. Ale tylko pozornie. Ich największym marzeniem jest mieć dziecko, którego, pomimo usilnych starań, do tej pory nie udało im się począć. Jak na komedię romantyczną, „Maybe baby” opowiada historię bardzo trudną i wcale nie śmieszną. Czy Ben Elton,