Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z wrzesień, 2014

Za 5 dolarów (2008)

Za 5 dolarów  wydawał się być filmem w sam raz na minione popołudnie. Lekki i zabawny obraz z dobrą obsadą - w końcu na plakacie pojawia się nazwisko Sharon Stone i Christopher Walken, czyli klasa sama w sobie. Cóż, z przykrością muszę powiedzieć, że film absolutnie nie spełnił swojej roli popołudniowego odprężacza... http://film.famousfix.com/ Miałam nadzieję, że obraz Nigela Cole'a będzie chociaż trochę lepszy. Nie liczyłam tu wprawdzie na światową czołówkę, ani na obraz oceniany jako bardzo dobry. W tym przypadku zadowoliłabym się zwyczajnym średniakiem. Nawet na pozytywne opinie na różnych portalach filmowych patrzyłam z przymrużeniem oka. Niestety dla  Za 5 dolarów  poprzeczka ustawiona na poziomie średniaka okazała się być nie do przeskoczenia. W teorii pomysł przedstawienia próby naprawienia więzi umierającego ojca z synem brzmiał obiecująco. Jeśli dodać do tego element filmu drogi - wspólną podróż, powinniśmy otrzymać masę zabawy. No a dodając do całości jeszcze zbl

Miasto 44 (2014)

Miasto 44 to kolejna próba ukazania widzom dramatu, jakim było powstanie warszawskie. Po kilku wiekowych już produkcjach i paru nowych, z których jedne były lepsze, a drugie gorsze, nadszedł czas na "hollywoodzką" wersję autorstwa Jana Komasy. Film oglądałam w kinie, a, jak zapewne stali czytelnicy tego bloga wiedzą, rzadko można mnie spotkać w kinie na rodzimych produkcjach, i mogę powiedzieć, że po raz pierwszy jestem zadowolona z tego, że wydałam pieniądze na zobaczenie polskiego filmu na wielkim ekranie - a to jeszcze większa rzadkość. W tym przypadku warto wydać każdą złotówkę! http://miasto44.pl/ Nie twierdzę, że film jest ideałem. Znajdują się w nim sceny, które raziły moje oko - chociażby scena pocałunku Biedronki i Stefana czy desperackiego seksu. Są tu jednak także sceny, których do tej pory nie było nam dane ujrzeć w produkcjach made in Poland - scena w kanałach, kiedy to młodzi powstańcy przy dźwiękach muzyki z gatunku epickich, brodząc po pas w wodzie, idą

Przed seansem... Miasto 44 (2014)

Dzisiaj czeka mnie seans filmu  Miasto 44 . Zobaczymy czy w końcu uda się obejrzeć naprawdę dobry obraz o  tej tematyce, nie ukrywam, dość ostatnimi czasy popularnej. Mam nadzieję, że nie będzie powtórki z totalnego nieporozumienia jakim były  Kamienie na szaniec . Liczę nieskromnie na coś przynajmniej tak dobrego jak Powstanie warszawskie . Tym bardziej, że opinie dotyczące nowego obrazu Komasy są wyjątkowo pozytywne.

Stulatek, który wyskoczył przez okno i zniknął (2013)

Stulatek, który wyskoczył przez okno i zniknął  zaintrygował mnie samym tytułem. Nieczęsto zdarzają się bowiem obrazy zatytułowane tak specyficznie, a to od razu przykuwa uwagę do danej produkcji. Ponadto intrygującym okazał się być zwiastun do filmu Felixa Herngrena, który zapowiadał niesamowicie zabawny obraz z ogromną dawką absurdu. http://www.theartscentregc.com.au/ Stulatek...  okazał się być takim filmem, za jaki go brałam. Z bardzo zakręconą fabułą, absurdalnymi splotami wydarzeń i nietuzinkowymi, lekko przygłupimi postaciami od razu podbił moje serce. Można powiedzieć, że jest to swego rodzaju drugi Forrest Gump, tylko że w skandynawskim wydaniu. Mający zamiłowanie do pirotechniki, a raczej do wysadzania wszystkiego, co się rusza sympatyczny staruszek już w pierwszych minutach filmu przywołuje na usta uśmiech. A potem jest jeszcze lepiej. Wieczny student, przygoda z walizką wypełnioną niespodziewanym towarem, zatarg z niebezpiecznym gangiem, słoń w stodole i przygoda z

Zombie z Berkeley (2003)

Zombie z Berkeley  to film znaleziony gdzieś przypadkiem pod toną pokrywającej go pajęczyny. Jak się znalazł w moim posiadaniu? Nie mam zielonego pojęcia. Wiem tylko, że gdybym miała wpływ na jego posiadanie nigdy bym nie zdecydowała się na dodanie go do swojej filmowej kolekcji. http://www.impawards.com/ Mylą się ci, którzy po tytule filmu będą oczekiwać kolejnego horroru o żywych trupach. Zombie z Berkeley  daleko do horroru. Bardziej jest to komedia, jednak i tutaj obraz raczej nie spełnia komediowych wymogów. Cóż... film duetu Michaela i Petera Spierigów nie może być po prostu rozpatrywany jako normalny obraz - czy to horror czy komedia, bo tak rozpatrzyć się go nie da. Wylewający się drzwiami i oknami absurd sprawia, że Zombie z Berkeley  albo się komuś spodoba, albo sprawi, że widz wyłączy film po jakichś 10 minutach oglądania. Niestety ja należę do jeszcze innego typu odbiorców, bowiem mimo braku zaszufladkowania w żadnej z powyższych kategorii,  Zombie...  obejrzałam do k

Dźwięki muzyki (1965)

Dźwięki muzyki  są jednym z tych filmów, z których obejrzeniem mierzę się już od dłuższego czasu. A raczej mierzyłam, bo produkcję z 1965 r. mogę już oficjalnie wykreślić z długiej listy filmów do zobaczenia. Z Dźwiękami muzyki  było tak, że chociaż wszyscy wkoło zachwalali tę produkcję, to ja zawsze znajdowałam jakieś "ale". A to zamiast Dźwięków...  przez "przypadek" włączyłam całkiem inny obraz, a to okazało się, że muszę pilnie coś zrobić w chwili, kiedy już zasiadałam przed ekranem (oczywiście to pilne coś zazwyczaj wcale nie było takie pilne). Poza tym zawsze dochodziła wymówka w postaci faktu, że musicale nigdy zbytnio mnie nie kręciły... Moje podchody trwały długo, ale na końcu okazało się, że warto było zaryzykować. Dlaczego? http://www.impawards.com/ Po pierwsze - aktorstwo. Oglądanie Julie Andrews to czysta przyjemność. Jej duet z Christopherem Plummerem wyszedł rewelacyjnie - dzisiaj powiedziałabym, że widać chemię, jaka między nimi istnieje. Elean

Gwiazd naszych wina (2014)

Gwiazd naszych wina  to kolejny obraz z gatunku wyciskaczy łez, na które ostatnio zachorowałam. Po  Modlitwach za Bobby'ego  i  Niech będzie teraz  uznałam, że film Josha Boone'a, będący adaptacją książki o tym samym, jakże pięknym tytule, będzie dobrym wyborem na niedzielne popołudnie. No i wybór okazał się być strzałem w dziesiątkę. faultinourstarsmovie.blogspot.com Wydaje mi się, że na domowe seanse powinnam zasiadać z opakowaniem chusteczek w dłoni, bo normą stało się to, że z rękawów moich bluzek po obejrzeniu filmu, można by wycisnąć hektolitry wody. Seans  Gwiazd naszych wina  nie był wyjątkiem. Obraz Boone'a, mimo że przewidywalny do granic możliwości, i tak wywołał u mnie syndrom mokrych rękawów. Gwiazd naszych wina  to swego rodzaju Love story: Cancer edition . Historia nie jest oryginalna - filmów o takiej tematyce jest na pęczki, przewidywalne jest również jej zakończenie - jak to zresztą w tego typu dziełach bywa. Jednak mimo tego Gwiazd naszych wina  o

Droga do El Dorado (2000)

Zdarzają się Wam czasem sytuacje, kiedy jesteście święcie przekonani, że film, który w danym momencie oglądacie pochodzi z pewnej wytwórni, a potem strasznie się dziwicie, kiedy okazuje się, że jesteście w błędzie? Mi takie sytuacje przytrafiły się już kilka razy i, o dziwo, dotyczyły głównie filmów animowanych. Tym razem sprawcą zamieszania była animacja Droga do El Dorado . stopklatka.pl Droga do El Dorado  zaliczyłabym do animacji klasycznych. Takich, które od razu kojarzą się ze stajnią Disney'a. Może nie ma tutaj ani pięknych księżniczek w opałach, czekających na śmiałka, który by je uratował. Nie ma tutaj także dominującego w fabule wątku romantycznego. Mało jest również, tak charakterystycznych dla produkcji Disney'a, łatwo wpadających w ucho melodii i piosenek. No ale cóż. Nie ma w końcu czemu się dziwić. Droga do El Dorado nie została bowiem stworzona przez twórców takich hitów jak Król Lew czy Pocahontas . I właśnie ten fakt wywołał u mnie takie zdziwienie.

Tracks (2013)

Od zawsze moim konikiem była geografia. Ciągnie się to za mną odkąd pamiętam. Profil klasy w liceum, zdawane przedmioty na maturze, a potem w końcu studia, może nie na kierunku geografia, ale dość pokrewnym. Kręci mnie w zasadzie wszystko, co związane z przyrodą i jej majestatem. Lubię także filmy podkreślające kruchość człowieka w obliczu potęgi natury. Czasem wystarczy, że włączę sobie po prostu kolejny z telewizyjnych programów przyrodniczych i mój głód geograficzny zostanie zaspokojony. Zaspokojenia tego głodu oczekiwałam także po filmie Tracks . http://www.impawards.com/ Tracks  to film oparty na prawdziwych wydarzeniach. Fabuła poświęcona jest postaci Robyn Davidson, pewnej Australijki, która w 1977 samotnie - no, może nie tak całkiem samotnie, bo towarzyszyły jej m.in. wielbłądy, przemierzyła prawie 2 tysiące mil w poszukiwaniu australijskiego wybrzeża. Temat wydawał się być zatem dość zachęcający. Jednak okazało się, że brzmieć zachęcająco w tym przypadku nie oznaczało, ż

Ashura (2012)

Ashura  to jedna z tych produkcji, która, mimo iż jest animacją, na pewno nie jest skierowana do dzieci. Ba! Dzieci powinny anime Keiichi Satou omijać wyjątkowo szerokim łukiem! Natomiast dorośli mogą bez żadnych obaw zasiąść przed telewizorem i upajać się każdą sekundą produkcji. A zapewniam, jest czym! http://cdn.bloody-disgusting.com/ Ashura  to opowieść o porzuconym gdzieś na bezdrożach Japonii chłopcu, który, pozostawiony sam sobie, musi sobie zacząć radzić sam w wyjątkowo ciężkich czasach, w jakich przyszło mu żyć. Wszechobecny głód i brutalność ze strony innych sprawiają, że tytułowy Ashura robi wszystko, co musi, aby przeżyć. Jednak prawdziwą naukę odbędzie dopiero wtedy, kiedy na swojej drodze spotka przychylnych mu ludzi. Dopiero wtedy będzie musiał wybrać pomiędzy ujarzmieniem swojej dzikiej, bestialskiej natury a wkroczeniem na ścieżkę cywilizacji. Anime Keiichi Satou jest utrzymane w wyjątkowo mrocznym i depresyjnym klimacie. Pełno w nim brutalności, rozlewającej s