Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z luty, 2013

Ted (2012)

Do tego filmu podchodziłam bardzo długo. i może podchodziłabym jeszcze dłużej, gdyby nie namowa znajomych i ich same pozytywne recenzje.  dodatkowo moja filmowa  wyrocznia  czyli portal filmweb.pl również oceniła ten film jako całkiem niezły, więc zaopatrzyłam się w płytkę z Tedem i z uśmiechem zasiadłam przed ekran. Niestety mój uśmiech, mimo tego  iż  Ted jest komedią, bardzo szybko zniknął z mojej twarzy. Dlaczego? Może pokrótce o fabule. Ted jest opowieścią o przyjaźni pomiędzy Johnem Bennettem (Mark Wahlberg) a pluszowym misiem - Tedem, który ożywa dzięki jednemu życzeniu małego Johna. Szybko okazuje się jednak, że Ted nie jest misiem idealnym i zaczyna sprowadzać biednego Johna na złą drogę. W międzyczasie w życiu Johna pojawia się kobieta i będzie musiał on  wybrać   pomiędzy  dorosłością - życiem z ukochaną, a dzieciństwem -  przyjaźnią  z Tedem. Teoretycznie film naszpikowany jest tekstami, gagami i innymi elementami, które maja pobudzać do śmiechu. Jednak ani jed

Awake (2007)

Kolejny wpis z cyklu ocalić od zapomnienia czyli wypociny mojego brata. Do kina na ten film przyciągnął mnie głównie jego temat: realnie występujące zjawisko świadomej narkozy. Co to jest ta świadoma narkoza? Myślę, że nawet niezorientowani w temacie będą wiedzieli, o co chodzi. Dla pewności, zamieszczę jednak nieco okrojoną definicję z wikipedii: Narkoza świadoma to zjawisko występujące podczas  znieczulenia ogólnego , kiedy pacjent nie dostał wystarczającego znieczulenia, co zapobiegłoby przed świadomością podczas zabiegu. Występuje ona u około 20.000 – 40.000 pacjentów na 20 mln. W tym stanie pacjent może odczuwać ból lub presję podczas operacji, słyszeć rozmowy, może być niezdolny do zakomunikowania swojej sytuacji, ponieważ zostały mu podane paraliżujące mięśnie środki. Najbardziej traumatyczna podczas źle wykonanej narkozy jest pełna świadomość podczas operacji: z bólem i wyraźnym reagowaniem na śródoperacyjne czynności. No i, nie będę ukrywał, jeszcze jedno. Jessica Alba. Z

Oscary 2013 - najlepszy krótkometrażowy film animowany

PAPERMAN (John Kahrs) Paperman  jest najnowszą  krótkometrażówką  Disneya,  która  dodatkowo jest nominowana do Oscara w kategorii najlepszych animowanych filmów  krótkometrażowych . Jest to historia George'a, który w drodze do pracy spotyka pewną kobietę. Jak można się domyślić jest to kobieta jego marzeń. Pech sprawia, że znika mu ona z oczu. Teoretycznie koniec tematu, jednak okazuje się, że kobieta pracuje w budynku znajdującym się po przeciwnej stronie ulicy. George widzi tu swoją szansę i zaczyna działać. Pod względem technicznym film jest nienaganny. Rysunkowa animacja zachwyca oko. A może to tylko moje niekryte uwielbienie dla disneyowskiej kreski? Klimat buduje sącząca się w tle delikatna muzyka. A może to tylko moja miłość do pianina? Fabuła jest romantyczna i prosta i jednocześnie w tej swojej prostocie genialna. A może to tylko takie wrażenie wywołane tym, że animację  oglądałam razem  z narzeczonym w atmosferze ogromnego romantyzmu podczas Walentynek?   N

Harry Potter i Książę Półkrwi (2009)

Jakoś nie naszła mnie wena na napisanie niczego nowego, także ratuję się starą recenzją z bloga brata.  Czasy, kiedy z dumą mówiłem o sobie “Jestem Potteromaniakiem” już dawno minęły i obok najnowszej adaptacji książki J. K. Rowling pewnie przeszedłbym obojętnie gdyby nie uroko posiadania młodszego rodzeństwa, które wchłania wszystko, co związane z Potterem niczym gąbka. W ten sposób zmuszony zostałem do spędzenia całych 155 minut, bo tyle trwa film, na seansie „Księcia Półkrwi”. I z ręką na sercu muszę stwierdzić, że było to bodajże najgorzej spędzone 155 minut w moim życiu. O co chodzi w cyklu o cudownie ocalałym chłopcu z blizną na czole wszyscy wiedzą. W „Księciu Półkrwi” nad Hogwartem zbierają się potężne, burzowe chmury w postaci Lorda Voldemorta, który w końcu jest wystarczająco silny, aby rozpętać prawdziwą wojnę w świecie czarodziejów. To w tej części akcja nabiera tempa (bynajmniej w książce) – Dumbledore, przygotowując Harry’ego na spotkanie z Mrocznym Panem, zab

Wszystko za życie (2007)

Kolejny wpis z cyklu ocalić od zapomnienia czyli notatka z nieistniejącego już bloga brata. Tym razem recenzja filmu "Wszystko za życie". Najnowszy film Seana Penna to jeden z najlepszych i najbardziej wartościowych filmów, jakie ostatnio widziałem. Prawie wcale nierozreklamowany (przynajmniej ja nie słyszałem żadnych wzmianek o nim, w przeciwieństwie do np.  Kung-Fu Pandy  czy  Ruin ), naturalny, z nieznanymi aktorami, świetną muzyką i przede wszystkim wzruszającą, opartą na faktach, fabułą.  Wszystko za życie  opowiada historię Chrisa McCandlessa, młodego chłopaka, który, po ukończeniu college’u postanawia wyruszyć w podróż, mającą uwolnić go od wszelkich zasad panujących w społeczeństwie. Niewątpliwym atutem filmu Penna są aktorzy: grający postać Chrisa – zupełnie (bynajmniej mi) nieznany Emile Hirsch, dzięki któremu od razu obdarzamy sympatią głównego bohatera, Jena Malone – czyli filmowa Carine, którą bardziej poznamy dzięki jej głosowi niż wyglądowi, Thure L

Prawie jak u babci

Zupa to tani i banalnie prosty pomysł na dobry obiad. Czasem jednak miseczka zupy nie zapełnia do końca żołądka, albo zapełnia go na stosunkowo krótki czas. Ja mam ten problem ze swoim lubym , który jest istnym odkurzaczem w dziedzinie jedzenia. Zupa to dla niego za mało, żeby się najeść. Jednak dzisiejszy zupny obiad zadowolił nawet jego. Cóż to była za zupa? Stara, dobra ziemniaczana z wkładką :) Czego potrzebujemy? - ziemniaki - ok. 0,5 kg, może być trochę więcej w zależności od tego, jaką gęstość zupy preferujemy, - marchew, seler, pietruszka - w ilościach, jakie uznamy za stosowne (u mnie odpowiednio 2/1/2), - duża cebula, - przyprawy - pieprz (ziarnisty i mielony), sól, liść laurowy, ziele angielskie, majeranek, kminek, Vegeta, - wkładka, czyli mąka i woda na zacierki, Jak przygotować? Nastawić w garnku wodę z przyprawami (kilka ziaren ziela, pieprzu, liść laurowy). Pokroić według własnych upodobań warzywa - ja sugeruję wszystko pokroić w kostkę, dzięki

Pytanie o sens życia czyli "Życie Pi" (2012)

Ostatnio przez moje ręce przewija się spora ilość filmów. Filmów nowszych i starszych, polskich i zagranicznych, poważnych i tych głupkowatych. Wśród tej dziwnej mieszanki gatunkowej znalazł się film, który zdobył aż 11 nominacji do tegorocznych Oscarów. Mowa o "Życiu Pi", czyli ekranizacji bestselerowej powieści Yanna Martela. O czym jest "Życie Pi'' chyba większość z Was wie. Bynajmniej ja osobiście nie spotkałam jeszcze osoby, która w ogóle nie kojarzyłaby tego tytułu. W wielkim skrócie - jest to opowieść o młodym Hindusie - Piscine "Pi" Patelu, który wskutek nieszczęśliwego splotu wydarzeń ląduje w jednej łódce z tygrysem bengalskim pośrodku Oceanu Spokojnego. Książkę Martela przeczytałam kilka dobrych - dokładnie 10, lat temu. Nie wiem, czy to kwestia tego, że akurat ten okres w moi życiu był czasem buntu, poszukiwaniu własnej drogi i swojego prawdziwego "JA" czy też kwestia tego, że "Życie Pi" było po prostu dobrą ks

Ocalić od zapomnienia - Upiorna noc Halloween (2008)

Dzisiaj wprowadzam elementy nieistniejącego już bloga mojego brata. W celu uchronienia od zapomnienia :) Od tego momentu co jakiś czas będę wrzucać mające charakter recenzji filmowych posty z tamtego bloga. Zaczynamy od "Upiornej nocy Halloween" z 2008 r.  Już od dłuższego czasu, sięgając na półkę z horrorami, po cichu błagam, aby kolejna, wybrana przeze mnie pozycja, znów nie okazała się banalną historyjką, zdolną przestraszyć co najwyżej kilkuletnie dzieci. Niestety, ostatnimi czasy nawet nie potrafię sobie przypomnieć tytułu filmu, który znacząco podniósłby mój poziom adrenaliny. Kolejne zawody sprawiały, że w wypożyczalniach i w kinach na filmy oznaczone etykietką „horror”, spoglądałem coraz rzadziej. I pewnie dalej omijałbym horrorowe półki, gdyby, podczas wędrowania po internetowych portalach z filmami, mojej uwagi nie przyciągnęła dość ciekawa okładka jednej z ostatnich produkcji oraz towarzyszące jej pozytywne oceny i recenzje, a także tytuł zdobywcy Audience Ch

Telefoniczna zmowa

Zdarzyło się Wam może kiedyś wziąć dzień wolnego na pozałatwianie kilku ważnych spraw i w rezultacie nie załatwić żadnej z nich? No właśnie - taki był mój dzień (może tylko bez brania wolnego z pracy). A wszystkiemu winna była ogarniająca całą Warszawę zmowa telefoniczna, żeby nie odbierać telefonów ode mnie. Na początku były problem z dodzwonieniem się do znajomych i rodziny. Potem do kilku specjalistów. Ale wszystko przebiła stołeczna szkoła taneczna "Strefa Tańca". Warszawska szkoła taneczna "Strefa tańca" teoretycznie otwarta powinna być dzisiaj od godz. 16. Taka bynajmniej informacja wisi na drzwiach wejściowych do biura szkoły. O godz. 16:30 przywitało mnie wygaszone w całym budynku światło i zamknięte na cztery spusty drzwi. Podane numery kontaktowe (widniały zarówno na informacji na zamkniętych drzwiach i na stronie internetowej) sprawiają wrażenie, jakby były już od dawna wyłączone. Moje kilkukrotne próby skontaktowania się z osobami, będącymi w posia

Kilka słów wstępu

To, co właśnie czytacie jest dziełem przypadku. Przypuszczam, że podobnego do tego, dzięki któremu wylądowaliście na tej stronie. Można powiedzieć, że blog powstał przy współudziale nudy, złego humoru współlokatorów, niskiej temperatury za oknem, chęci pogadania i niechęci robienia czegokolwiek samemu (między innymi). Siły twórcze do rewelacyjnych nie należą, ale może wyniknie z tego coś dobrego.  W każdym razie macie przed sobą bloga o dosłownie wszystkim i o niczym. Bloga będącego zlepkiem myśli moich własnych i zapożyczonych. Czy interesujących to się dopiero okaże, bo tego to akurat sama nie jestem pewna...