Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z marzec, 2013

Strażnicy Marzeń (2012)

Strażnicy marzeń od trzech miesięcy nie schodzą z ekran kin. W tym sezonie filmowym jest to chyba najdłużej wyświetlana bajkowa produkcja. Zaciekawiona tym faktem sprawdziłam co takiego jest w Strażnikach... , że tytuł ten ciągle widnieje w kinowych repertuarach. Strażnicy marzeń  to opowieść o grupie Strażników, która dba o bezpieczeństwo dzieci na całym świecie. Grupa ta jest niebanalna, bo w jej skład wchodzą Święty Mikołaj, Zębowa Wróżka, Wielkanocny Zając i Piaskowy Ludek. Pewnego dnia pojawia się zły Mrok, który chce przejąć władzę nad światem dziecięcej wyobraźni i przywrócić sytuację sprzed kilku wieków, kiedy wszyscy się go bali. Strażnicy muszę połączyć siły i ruszyć do walki z rosnącym w siłę przeciwnikiem.  Mimo tego, iż w filmie pojawia się plejada najbardziej znanych postaci z baśni i legend, to głównym bohaterem jest mało znany w naszej kulturze Jack Mróz - można powiedzieć, że taki młodszy odpowiednik Dziadka Mroza. I to właśnie walka Jacka o dowiedzenie się t

Hobbit: Niezwykła Podróż (2012)

)Hobbita  widziałam już dość dawno. W zasadzie to wybrałam się na niego do kina zaraz po premierze. I do tej pory zastanawiam się, dlaczego nie napisałam jeszcze kilku zdań o tym filmie. Tym bardziej, że dzieła Tolkiena są dla mnie Biblią. Trzeba zatem zakasać rękawy i naskrobać troszeczkę tekstu. Są takie książki, które bardzo ciężko zekranizować. Do jednych z tego gatunku należały dzieła J.R.R. Tolkiena. Należały, bo pojawił się niejaki Peter Jackson, który sięgnął z sukcesem po Władcę Pierścieni i tym samym obalił tezę, że tolkienowskiego Śródziemia nie da się przenieść na kinowy ekran. Byłam ciekawa, czy tworząc Hobbita  Peter Jackson ponownie odtworzy klimat Śródziemia, za którym, po obejrzeniu Powrotu Króla , bardzo tęskniłam. I odetchnęłam z ulgą, kiedy okazało się, że Peter Jackson ciągle "czuje" Tolkiena i jego Śródziemie ma się całkiem dobrze. O czym jest Hobbit...  raczej nie trzeba wspominać z racji tego, że jest to szkolna lektura i chyba każdy z nas kiedyś

Potwory kontra Obcy (2009)

Odświeżam cykl Ocalić od zapomnienia. Czas na oczekiwaną już od dawna, najnowszą animację pochodzącą z wytwórni DreamWorks –  Potwory kontra Obcy , autorstwa  Conrada Vernon a i  Roba Letterman a. Niestety, polska premiera została przewidziana na 29 maja, a więc musimy czekać jeszcze dość długo. Ja jednak całej tej atmosfery wyczekiwania, podsycanej przez kolejne zwiastuny, pozytywne recenzje zagranicznych czasopism i obiecujące wyniki oglądalności w USA, nie przetrzymałem i zaopatrzyłem się w wersję oryginalną.   Fabuła jest bardzo prosta. Tuż przed swoim weselem, niejaka Susan Murphy zostaje trafiona meteorytem, wskutek czego staje się niesamowicie wielka. Chwyta ją amerykańskie wojsko i umieszcza w miejscu, gdzie przetrzymywane są inne, złapane potwory. I tak Susan poznaje Dr Cockroach, B.O.B.’a, Missing Linka oraz Insectosaurusa. Podczas gdy nowi znajomi zastanawiają się jak pomóc Susan wrócić do normalnych rozmiarów, Ziemi zaczyna grozić niebezpieczeństwo w postaci okru

Niemożliwe (2012)

Na Niemożliwe  chciałam wybrać się do kina już od dawna. Kusiło nazwisko McGregora, którego już dawno nie widziałam w żadnym filmie. Zachęcało dramatyczne wydarzenie, które jeszcze przecież nie tak dawno można było śledzić na telewizyjnych ekranach. Wycieczkę do kina odbyłam już jakiś czas temu, ale dopiero teraz zdobyłam się na napisanie kilku słów o tym filmie. Nie sądzę, żeby trzeba było tłumaczyć o czym jest film - wydaje mi się, że tutaj wystarczy rzucić hasło tsunami 2004 , żeby wszystko było jasne. W Niemożliwe  oglądamy losy znajdującej się w samym sercu tragedii pięcioosobowej rodziny. Obraz Bayony jest do bólu realistyczny. I własnie ten realizm uważam za największą zaletę filmu. Bayona nie słodzi. Stara się jak najbardziej oddać rzeczywistość tragicznego Bożego Narodzenia 2004 r. Chylę tutaj czoła scenografom i charakteryzatorom, bo w filmie są chwile, kiedy po prostu trzeba odwrócić wzrok od ekranu, gdyż ukazane na nim obrazy są zbyt brutalne. Ale nie tylko realizm je

Baczyński (2013)

Baczyński to film, o którym dowiedziałam się dokładnie wczoraj. Przy okazji oglądania jakiegoś programu w TV zobaczyłam fragment trailera i, zainteresowana, stwierdziłam, że akurat ten film muszę obejrzeć. Nie należę do miłośników polskiego kina. Dla mnie rodzima kinematografia skończyła się wiele lat temu, a ostatnimi dobrymi produkcjami były Seksmisja i Miś . Jednak ze względu na fakt iż zwiastun wydał się intrygujący, a i poezja Baczyńskiego należy do tych, które z chęcią czytam, zaopatrzyłam się (pełna obaw) w bilet na dzisiejszy seans. I mogę z ręką na sercu powiedzieć, że absolutnie swojej decyzji nie żałuję. Jak można się domyślić Baczyński  jest filmem biograficznym i opowiada historię życia Krzysztofa Kamila Baczyńskiego. Jednak nie fabuła, ale sposób, w jaki zrealizowano film, sprawia, że Baczyński  jest dziełem niesamowitym. Kordian Piwowarski opowiada historię życia słynnego poety w bardzo specyficzny sposób. Można powiedzieć, że film składa się z wierszy, do których

Ralph Demolka (2012)

Ralpha Demolkę możemy oglądać w kinach już od dłuższego czasu. Z racji tego, iż był to tegoroczny kandydat do Oscara w dziedzinie najlepszej animacji, nie mogłam nie pójść na ten film do kina. Fakt, że nieco późno, ale w tym przypadku sprawdziło się powiedzenie, że lepiej późno niż wcale. www.impawards.com Ralph Demolka  przenosi widzów kilkanaście lat wstecz, do czasów, kiedy rekordy popularności biły gry arcade. Akcja filmu rozgrywa się w salonie gier, a dokładniej w jego sercu - w automatach do gier wideo. Tytułowy Ralph to antybohater jednej z tych gier, a jego głównym zadaniem jest demolowanie. Zajęcie to sprawia, że nie jest on zbytnio lubiany. Fakt ten bardzo denerwuje Ralpha, gdyż w gruncie rzeczy jest to dobry facet, a jego największym marzeniem jest zostanie superbohaterem. Pewnego razu Ralph buntuje się i postanawia zdobyć medal bohatera, który udowodni jego "współpracownikom", że on też może być superbohaterem. W tym celu ucieka ze swojej gry i tu rozpoczyna

Opowieści z Narnii: Książę Kaspian (2008)

Odświeżam cykl ocalić od zapomnienia. Ostatnio wybrałem się do kina na adaptację drugiej z siedmiu części sagi o przygodach rodzeństwa Pevensie w baśniowej krainie- Narnii. Na początek może o czym właściwie jest „Książę Kaspian”? Od zdarzeń z pierwszej części sagi upłynął rok. Rodzeństwo Pevensie (no może nie wszyscy) powoli traci nadzieję czy kiedykolwiek jeszcze wróci do Narnii. Pewnego jednak dnia ściany w metrze znikają ukazując czwórce rodzeństwa znajomy widok… Z kolei w Narnii, gdzie czas płynie nieco inaczej (tam bowiem nie minął rok, ale setki lat), rządy nad krainą objął lud okrutnych Telmarów pod przewodnictwem okrutnego lorda Miraza. Żona Miraza rodzi mu syna, co lordowi daje pretekst do zabicia swojego bratanka- wcześniejszego kandydata do tronu, Kaspiana. Ten jednak, przy pomocy swojego nauczyciela, ucieka z zamku, a w trakcie ucieczki używa magicznego rogu królowej Zuzanny. I tak drogi rodzeństwa Pevensie i księcia Kaspiana krzyżują się.  Muszę przyznać, że z kin

Królowie ulicy (2008)

Powracamy z cyklem "Ocalić od zapomnienia". Jakoś wcześniej nie miałem okazji obejrzeć najnowszego dzieła Davida Ayera, więc lukę tę zalepiłem podczas przerwy świątecznej. Nie przepadam zbytnio za tego typu filmami, w których motorem napędowym są nierealne, półgodzinne pościgi samochodowe czy też mocno naciągane strzelaniny. Myślałem więc, że, oznaczeni etykietą „sensacyjny” (tudzież thriller),  „Królowie Ulicy”  będą kolejnym powieleniem tegoż modelu. O dziwo, musiałem mocno zmienić swoje podejście do tego filmu, gdyż okazało się, że najmocniejszym atutem  „Królów …”  jest fabuła. Głównym bohaterem jest tutaj Tom Ludlow – doświadczony policjant z Los Angeles, ulubieniec swego przełożonego – kapitana Jacka Wandera, który dzięki mocnym plecom może sobie pozwolić na stosowanie nieco nieetycznych metod w zwalczaniu przestępczości. Zawsze po przekroczeniu granicy, może liczyć na to, że jego koledzy będą go kryć. Po kolejnej udanej akcji, Ludlowem zaczyna się intereso

Kaichou wa Maid-sama! (2010)

Na anime, którego recenzję skrobię dzisiaj natrafiłam znowu przez przypadek. Tak samo jak w przypadku Mitsudomoe  był to wybór na chybił trafił z długiej listy produkcji, potem czekała jeszcze akceptacja kreski no i po zdanym egzaminie pozostawał tylko seans. Kaichou wa Maid-sama!  to anime stworzonym chyba głównie pod kątem płci żeńskiej. I chociaż zazwyczaj nie oglądam produkcji z tego gatunku to to romansidło pochłonęłam błyskawicznie. Główną bohaterką serii Kaichou wa Maid-sama!  jest Misaki Ayuzawa - dziewczyna, która, jako pierwsza przedstawicielka płci pięknej, została przewodniczącą rady uczniowskiej w szkole Seika (wcześniej szkoły dla chłopców). Po pracy Misaki dorabia pracując jako kelnerka w kawiarence Maid Latte. Niby nic specjalnego, ale Maid Latte może poszczycić się tym, że kelnerki chodzą tam w strojach francuskich pokojówek. Fakt te jest pilnie strzeżonym sekretem Misaki, jednak pewnego razu dowiaduje się o nim niejaki Usui Takumi - najbardziej rozchwytywany chło

Dzień, w którym zatrzymała się Ziemia (2008)

Ocalić od zapomnienia c.d. Jakiś czas temu, kiedy siedziałem na sali kinowej czekając na bardzo słabo rozreklamowany horror „Lustra”, zobaczyłem pewien zwiastun. Dość mocno nim zaintrygowany zdecydowałem, że wybiorę się do kina na ów, zapowiadany w nim film. Jak pomyślałem, tak zrobiłem i oto, świeżo po seansie, siedzę i skrobię dla Was nową recenzję. Recenzję „Dnia, w którym zatrzymała się Ziemia”. Już dawno zauważyłem, że Amerykanie mają sentyment do robienia filmów, w których ich naród musi uchronić ludzkość przed zagładą. Tak było w „Armageddonie” czy „Dniu Niepodległości”. Teraz przyszedł czas na „Dzień,…”. Nie wiem jak to się dzieje, ale w amerykańskich filmach katastroficznych obce cywilizacje i inne katastrofy, grożące Ziemi, za swój cel, miejsce, od którego rozpoczną akcję destrukcyjną, obierają sobie z reguły Nowy York… Nietrudno więc domyślić się, gdzie rozpoczyna się akcja „Dnia,…”. Fabuła „Dnia,…” jest prościutka jak konstrukcja cepa. We wspomnianym wyże

Mitsudomoe Zouryouchuu! (2011)

Nieczęsto zdarza się, aby kontynuacja udanej serii powtórzyła sukces swojego poprzednika. Zazwyczaj każda kolejna część jakiejś historii systematycznie obniża poziom. Kilka dni temu miałam okazję pisać recenzję anime Mitsudomoe . Dzisiaj skrobię kilka słów o jego drugim sezonie Mitsudomoe Zouryouchuu! , które skończyłam oglądać dosłownie przed chwilą. Jaka ona zatem jest - lepsza czy słabsza? Nie ma co rozwodzić się nad stylem rysunku, sposobem opowiadania historii czy też z kreacją głównych bohaterów, ponieważ wszystko to zostało już opisane w recenzji Mitsudomoe .  Mitsudomoe Zouryouchuu! konsekwentnie powiela sprawdzony schemat pierwsze serii. W drugim sezonie opowieści o trojaczkach spotykamy się zatem z luźno powiązanymi ze sobą historyjkami, w które wpleciono ogromne dawki humoru. Wydaje mi się, że jedyna zmiana, z jaką możemy się tu spotkać to wyraźny pomysł na prowadzenie postaci Mitsuby Marui, którego zabrakło w Mitsudomoe - a tak bynajmniej mi się wydaje, że nieco zmie

Wrota do piekieł (2009)

Odświeżamy cykl Ocalić od zapomnienia. Tym razem recenzja Wró t do piekieł .  Na „Wrota do piekieł” natknąłem się całkowicie przypadkowo jakieś trzy miesiące temu. Wszystko zaczęło się od poszukiwania zwiastuna do „Jeźdźca”, którego w końcu nie znalazłem. Co znalazłem okazało się być najnowszym horrorem zza oceanu o upiornie brzmiącym tytule „Drag me to hell”. Zanim obejrzałem film, zapoznałem się ze zwiastunem, a ten wypadł w mojej ocenie przyzwoicie, oraz zagranicznymi recenzjami, które też raczej były pochlebne, więc do „Wrót…” nastawiony byłem pozytywnie. Jednak po 99 minutach filmu moje nastawienie nieco uległo zmianie… Zanim jednak moja opinia, nieco faktów. Scenariusz do „Wrót…” napisał (do spółki z Ivanem Raimi), a potem zajął się jego realizacją niejaki Sam Raimi, który stworzył m.in. „Spider-Mana”. „Wrota…” zaś są kolejnym z jego filmów grozy. Obsada to raczej niezbyt znane nazwiska, wśród których wyróżnia się jedno – Alison Lohman (wcześniej zagrała w „Beowulfie”)

Mitsudomoe (2010)

Na Mitsudomoe  natknęłam się przypadkiem. Szukałam jakiejś lekkiej komedii, którą można byłoby obejrzeć do obiadu. W ten sposób, po losowym kliknięciu na jedną z pozycji na długiej liście tytułów, trafiłam na Mitsudomoe . Kolejny etap selekcji - akceptację kreski, anime przeszło pozytywnie toteż nie pozostawało nic innego jak je obejrzeć. Anime traktuje o przygodach trzech uczennic szóstej klasy podstawówki - Mitsuby, Futaby i Hitohy, które nie dość, że są raczej specyficznymi personami nieakceptowanymi przez klasowe grono, to jeszcze są rodzeństwem - dokładniej trojaczkami. Akcja rozpoczyna się w momencie, kiedy w szkole trojaczek pojawia się nowy, świeżo upieczony nauczyciel i obejmuje posadę wychowawcy nieszczęsnej klasy 6-3. Dalej całe anime jest splotem wielu mniej lub bardziej powiązanych ze sobą króciutkich historyjek. Wszystkie wypełnione są absurdalnym humorem, jaki często możemy spotkać w anime. Pełno tu zatem majteczek, cycków, sutków i innych dziwnych rzeczy, bez któ