Przejdź do głównej zawartości

Szkoła dla łobuzów (2003)

Dzisiaj spotkanie dziecka z dyrektorem, wezwanie rodziców do szkoły czy uwagi wpisywane do dzienników to rzeczy, którymi dzisiaj nauczyciel może ukarać nieposłusznego ucznia. Dawniej w ścisłej czołówce było pisanie kilkaset razy obietnic poprawy, "ośle ławki" i wymierzanie "łap" za pomocą rózgi lub linijki. Jednak wszystkie powyższe kary bledną w porównaniu do kar, jakie wymierzano dzieciom w katolickich placówkach wychowawczych w Irlandii w XX w. Publiczne rozbieranie i chłosta, bicie, molestowanie i gwałty - często publiczne, biczowanie, kopanie, zadawanie oparzeń, zmuszanie do kąpieli w wodzie o temperaturze bliskiej wrzeniu, zmuszanie do wielogodzinnego klęczenia, szczucie psami, zawieszanie na haku i bicie w podeszwy stóp. To tylko niektóre z wielu wysublimowanych tortur, jakie wymyślali irlandzcy duchowni. I o tym opowiada film Aisling Walsh - Szkoła dla łobuzów.

en.wikipedia.org
Ciężko jest napisać coś sensownego o produkcji Aisling Walsh. Powodem nie jest jednak kiepska jakość filmu, bo Szkoła dla łobuzów z kiepskim filmem niewiele ma wspólnego. Głównym powodem jest wszechobecny ból. Oglądanie Szkoły dla łobuzów po prostu boli. Boli to, przez co przechodzą dziecięcy bohaterowie filmu. Obrzydzenie wzbudza zachowanie niektórych zakonników. Boli okrucieństwo i to, że wszystko jest takie realne. Tak realne, że jedyne, o czym się marzy to żeby to wszystko było filmową fikcją. Ale nie. Bo najbardziej boli to, że wszystko działo się naprawdę.

Są takie filmy, które nie potrzebują wiele, by na długo zapisać się w pamięci. Jednym z takich filmów jest na pewno Szkoła dla łobuzów. Obraz w reżyserii Aisling Walsh nie ma wielkich nazwisk w obsadzie (no może poza jednym), nie jest naszpikowany efektami specjalnymi, nie ma rewelacyjnego aktorstwa, które jest bardzo realistyczne czy też wpadającej w ucho muzyki, która jednak w odpowiednich chwilach chwyta za serce. Ma za to do opowiedzenia niesamowitą historię, która na długie godziny wbija nas w fotel i pozbawia słów, którymi moglibyśmy wyrazić jakiekolwiek odczucia odnośnie filmu. Mało tego, ma do opowiedzenia historię, która oparta jest na faktach. I to jest w tym wszystkim najważniejsze.

(z powodu bezowocnych prób znalezienia w sieci oficjalnego zwiastuna, ratuję się trailerem autorstwa gismo1204)

Szkoła dla łobuzów zmusza do chociaż pobieżnego prześledzenia tematu, o którym opowiada. Dla mnie jednak nawet pobieżne spojrzenie okazało się być czymś nie do zniesienia, czymś, co wykracza poza wszelkie granice zdrowego rozsądku. Czymś, czego nie spodziewałabym się po najgorszych zbrodniarzach, a co dopiero po osobach duchownych... Film Walsh uważałam za bardzo okrutny i mocny. Po lekkim zagłębieniu w lekturę Raportu Ryana stwierdzam, że Szkoła dla łobuzów to jedynie kropla. Bardzo mocna kropla, ale wciąż kropla w, już nawet nie morzu, a oceanie.

Polecam każdemu!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Hidden [2015]

Hidden  to tytuł, po który sięgnęłam tylko i wyłącznie z powodu jego długości. Akurat miałam tylko tyle wolnego czasu, więc krótki thriller duetu Matt & Ross Duffer był idealnym rozwiązaniem. A, jak już się kilka razy o tym przekonałam, filmy wybrane zupełnie przez przypadek, często sprawiają nam tak miłą niespodziankę, że aż szkoda myśleć, ile osób przejdzie obok danych pozycji obojętnie, bo nie były tak rozreklamowane jak inne hiciory danego roku, albo bo posiadają taką, a nie inną ocenę na portalach filmowych. Nakręcony w nieco ponad miesiąc  Hidden , jest właśnie taką ogromną niespodzianką. http://pics.filmaffinity.com/ Fabuła. Będzie krótko, zwięźle i bardzo na temat, bo nie można tu powiedzieć zbyt dużo, aby przypadkiem nie zdradzić zbyt wielu szczegółów. W Hidden  śledzimy losy pewnej rodziny, która, aby przetrwać panującą epidemię nieznanej choroby, ukrywa się w schronie. Aby jednak nie było tak łatwo, dowiadujemy się, że rodzina jest ścigana przez tajemnicze istoty z

Władca Pierścieni: Drużyna Pierścienia (2001), Dwie Wieże (2002) i Powrót Króla (2003)

Mówiłam już, że uwielbiam empikowe promocje? Nie? To powiem jeszcze raz - uwielbiam empikowe promocje. Dlaczego? Ano dlatego, że w ramach ostatniej akcji (fantasy - kup 3 zapłać za 2) udało mi się dostać wszystkie rozszerzone wersje Władcy Pierścieni  za śmieszną sumę bodajże 70 zł. Ostatnie wieczory minęły mi zatem pod znakiem hobbitów, elfów i innych tolkienowych stworzeń. Długo zastanawiałam się czy jest sens pisać o trylogii stworzonej przez Petera Jacksona. Wszyscy, a na pewno zdecydowana większość, przecież wiedzą z czym się Władcę Pierścieni  je. Po co do tego jeszcze moje 3 grosze? Ostatecznie stanęło na tym, że kilka słów napiszę. A głównie dlatego, że jest, a raczej są to filmy, które darzę olbrzymim sentymentem. http://horrorcultfilms.co.uk/ Kiedy Jackson tworzył Władcę Pierścieni  ja uczyłam się akurat w gimnazjum. Byłam zatem na etapie obecnie powszechnie uważanym za najgorszy wiek w życiu człowieka. Cóż, taki już urok gimnazjum, że wtedy każdy nastolatek uważa się