Sword Art Online należy do jednych z najnowszych produkcji anime. Cieszy się też ogromną popularnością. Zachęcona tematyką - może niezbyt dziewczęcą, ale bardzo oryginalną, z chęcią sięgnęłam po tą pozycję. I od razu muszę powiedzieć, że rozczarowana po seansie nie byłam.
Akcja anime rozgrywa się w stosunkowo niedalekiej przyszłości. W świecie SAO (Sword Art Online) jest bowiem rok 2022. Na rynek wychodzi najnowsza gra - Sword Art Online, w której, za pomocą urządzenia zwanego Nerve Gear, gracze mogą kontrolować swoje awatary za pomocą umysłu. Tysiące graczy - a wśród nich nasz główny bohater, Kirito, loguje się w ten sposób do gry i wkrótce odkrywa, że nie wszystko działa tak, jak powinno. Okazuje się, że twórca gry SAO - Akihiko Kayaba zmodyfikował swój produkt, wskutek czego gracze nie mogą normalnie opuścić gry poprzez wylogowanie się. Grę można opuścić dopiero po ukończeniu jej ostatniego poziomu, ale nie jest to takie proste, bo gra najeżona jest silnymi przeciwnikami, a dodatkowym utrudnieniem jest fakt, że kto straci wszystkie punkty życia w SAO, ten umiera naprawdę...
SAO zachwyciło mnie od pierwszego wejrzenia - zaznaczam, że pierwowzoru, czyli mangi autorstwa Reki Kawahary nie widziałam. Pod każdym względem jest to anime perfekcyjne. Wizualnie anime jest dla mnie prawdziwą perełką. Kreska jest po prostu genialna - zarówno pod kątem przedstawienia postaci jak i wykreowanych światów. Fabuła wciąga od pierwszej minuty i potrzeba bardzo silnej woli, aby powiedzieć sobie, że kolejny odcinek będzie ostatnim obejrzanym w dniu dzisiejszym. Ja w ciągu jednego wieczoru potrafiłam wchłonąć grubo ponad 5 odcinków, a od obejrzenia kolejnego powstrzymywały mnie jedynie fakt późnej godziny i świadomość porannego wstawania do pracy. Muzycznie anime również prezentuje się bardzo dobrze. Mamy tutaj dużo epickich bitew, wątki romantyczne, dramatyczne i komediowe, a muzyka Yuki Kaijury doskonale wpasowuje się w każdy z tych klimatów.
Niestety SAO ma jak dla mnie jedną, dość wyraźną wadę. Jest nią fakt, że 25-odcinkową serię anime można podzielić na dwie części odpowiadającą dwóm światom, w których rozgrywa się akcja. Pierwszym światem jest SAO. W drugiej części natomiast zostajemy przeniesieni do świata zwanego Alfheim Online (ALO). I w tym momencie zaczęły się dla mnie problemy. O ile bowiem świat SAO uważałam za doskonały w każdym calu, tak świat Alfheim nie jest już taki porywający. Fabuła ALO nie wciąga tak, jak SAO. Jest naciągana, przesadzona, na siłę wydłużona... Ogólnie rzecz biorąc wrażenia miałam mocno negatywne.
Mimo tego, że drugą połowę anime uznałam za totalną porażkę, to ogólnie oceniam Sword Art Online jako porządną produkcję. Jeśli ktoś nie chce sobie psuć anime to radzę skończyć oglądanie w momencie zakończenia Sword Art Online i darować sobie część o Alfheim Online. Bo poza tym nieszczęsnym ALO, Sword Art Online oferuje rozrywkę na najwyższym poziomie. Gorąco polecam.
Komentarze
Prześlij komentarz