W wieku kilku lat należałam do największych miłośników wszystkich (no, może prawie wszystkich) przedstawicieli świata zwierząt i chłonęłam wszystko, co było z nimi związane. Wtedy też, wraz z moją fascynacją pojawiło się pierwsze poważne marzenie o zostaniu weterynarzem, które skądinąd w końcu legło w gruzach, gdy okazało się, że widok krwi i zrobienie ukochanemu pupilowi zastrzyku wcale nie przychodzą mi tak łatwo, jakbym chciała. Wtedy też pokochałam Srebrnego rumaka. A że stara miłość ponoć nie rdzewieje, po znalezieniu tego filmu online, od razu zabrałam się za oglądanie.
Historia Srebrnego rumaka rozpoczyna się ogromną burzą, w trakcie której matka opowiada swojej córce o losach tajemniczego, dzikiego konia - Thowra, ucząc ją przy okazji zasad panujących w świecie natury, jej niezależności i szacunku dla przyrody. W międzyczasie poznajemy też drugą historię - historię konia z opowieści matki, w trakcie której córka przekona się o słuszności istnienia zasad, jakie wpaja jej matka.
Srebrny rumak jest typowym filmem ze zwierzętami w roli głównej. Oznacza to, że przez większość czasu na ekranie będą dominowały coraz to nowe ujęcia zwierząt, w tym przypadku - koni. Obrazy zwierząt są przeplatane historią matki i córki, ale tu też będzie dominowała tematyka przyrody, zwierząt i ekologii. Z racji tego, że jest to wyjątkowo specyficzne kino, nie każdemu ten sposób narracji będzie odpowiadał.
Nie zmienia to jednak faktu, że film jako całość prezentuje się bardzo dobrze. Fabuła jest solidna i mocno realna (co zauważyłam, że bywa bolączką w filmach familijnych). Niesie też wyjątkowo jasne dla każdego odbiorcy przesłanie, które choć bardzo proste, to jednak często nie rozumiane przez przedstawicieli naszego gatunku. Konie na ekranie prezentują się tak samo majestatycznie, jak w rzeczywistości. Australijskie krajobrazy zachwycają oko. Całości zaś towarzyszy wręcz rewelacyjna ścieżka dźwiękowa, która swoją tajemniczą, czasem złowrogą i niepokojącą, a czasem radosną i podniosłą aurą, świetnie buduje nastrój filmu. Dodatkowym plusem jest to, że równie świetnie co na ekranie, słucha się jej poza nim.
Srebrny rumak, po wielu latach (w przeciwieństwie do niektórych filmów, które ostatnio sobie odświeżyłam - chociażby Czarnego Księcia) wciąż urzeka mnie tak samo, jak wtedy, kiedy byłam dzieckiem. Jednak faktycznie, stara miłość nie rdzewieje. I mam tylko nadzieję, że takim samym zachwytem obdarzą historię dumnego konia moje dzieci. Bo Srebrnego rumaka na pewno im kiedyś puszczę.
![]() |
www.pinterest.com |
Srebrny rumak jest typowym filmem ze zwierzętami w roli głównej. Oznacza to, że przez większość czasu na ekranie będą dominowały coraz to nowe ujęcia zwierząt, w tym przypadku - koni. Obrazy zwierząt są przeplatane historią matki i córki, ale tu też będzie dominowała tematyka przyrody, zwierząt i ekologii. Z racji tego, że jest to wyjątkowo specyficzne kino, nie każdemu ten sposób narracji będzie odpowiadał.
Nie zmienia to jednak faktu, że film jako całość prezentuje się bardzo dobrze. Fabuła jest solidna i mocno realna (co zauważyłam, że bywa bolączką w filmach familijnych). Niesie też wyjątkowo jasne dla każdego odbiorcy przesłanie, które choć bardzo proste, to jednak często nie rozumiane przez przedstawicieli naszego gatunku. Konie na ekranie prezentują się tak samo majestatycznie, jak w rzeczywistości. Australijskie krajobrazy zachwycają oko. Całości zaś towarzyszy wręcz rewelacyjna ścieżka dźwiękowa, która swoją tajemniczą, czasem złowrogą i niepokojącą, a czasem radosną i podniosłą aurą, świetnie buduje nastrój filmu. Dodatkowym plusem jest to, że równie świetnie co na ekranie, słucha się jej poza nim.
z braku dostępnych trailerów. filmik zapożyczony z kanału ZelkaKonie
Srebrny rumak, po wielu latach (w przeciwieństwie do niektórych filmów, które ostatnio sobie odświeżyłam - chociażby Czarnego Księcia) wciąż urzeka mnie tak samo, jak wtedy, kiedy byłam dzieckiem. Jednak faktycznie, stara miłość nie rdzewieje. I mam tylko nadzieję, że takim samym zachwytem obdarzą historię dumnego konia moje dzieci. Bo Srebrnego rumaka na pewno im kiedyś puszczę.
Komentarze
Prześlij komentarz