Przejdź do głównej zawartości

W moich snach (1999)

W moich snach to jeden z kolejnych filmów, które zostały przez nas zakwalifikowane jako "doskonałe do obejrzenia w gorące, letnie wieczory". W tym wypadku chcieliśmy zobaczyć coś z mroczniejszego gatunku, więc wybór padł właśnie na thriller Neila Jordana W moich snach. Oboje z N nigdy nie widzieliśmy tego filmu, także do seansu przystąpiliśmy z ciekawością. Dodatkowo zachęciły nas nazwiska, które sugerowały, że aktorstwo w tym filmie będzie na wysokim poziomie. Jakby nie patrzeć Aidan Quinn, Robert Downey Jr i Annette Bening to nazwiska, które mówią same za siebie.

Pierwsze, co mnie zaintrygowało w filmie - oczywiście pomijam tutaj kwestię nazwisk, bo to zainteresowało mnie jeszcze przed rozpoczęciem się filmu; to muzyka. Naprawdę porządna muzyka, skomponowana przez nieznanego mi wcześniej Elliota Goldenthala. Dopiero po seansie i zagłębieniu się nieco w twórczość tego kompozytora odkryłam, że nie jest on znów taki nieznany. Ma w końcu na swoim koncie m.in. takie filmy jak Final Fantasy: The Spirits Within, Wywiad z wampirem czy też Frida. Pozytywnie zaskoczona wiedziałam już, że film Neila Jordana zaspokoi mnie przynajmniej pod kątem muzycznym.

Kolejnym zaskoczeniem była fabuła. Bo o ile filmów, w których przewija się motyw sennych koszmarów nie jest w kinie rzadkością, to filmów, gdzie motyw ten jest przedstawiony interesująco możemy już policzyć na palcach. W W moich snach senne wizje głównej bohaterki przywodzą nam na myśl bajki - bardzo wyraźnie widać chociażby nawiązania do Czerwonego Kapturka czy też Królewny Śnieżki. Całość utrzymana w ciekawym, iście psychodelicznym, onirycznym klimacie. I to jest własnie to, co sprawia, że film ogląda się ciekawie.

Nazwiska, na które postawił Jordan nie zawiodły. Robert Downey Jr w, nietypowej dla siebie roli szaleńca wypada genialnie. Annette Bening jest bardzo przekonująca, a Aidan Quinn jak zwykle gra solidnie i nic mu nie można zarzucić. Ale nie tylko ta trójka aktorów wypadła dobrze, bo i cała obsada nie zawodzi.

Oczywiście film nie jest idealny. Do wielu rzeczy można się przyczepić. Niedociągnięcia w fabule, momentami denerwująca główna bohaterka, czasem niezbyt udane efekty specjalne no i wyraźny podział na lepszą i gorszą połowę. Bo do momentu spotkania Claire i Viviana wszystko w filmie jest świetne, a potem jest już tylko gorzej, bo cały klimat, tak skrupulatnie budowany od pierwszych minut filmu, momentalnie ucieka.

Generalnie rzecz biorąc film wcale nie okazał się być idealnym na gorące, letnie wieczory, bo jednak trochę umysłu w trakcie jego oglądania trzeba było wysilić. Niemniej wcale nie żałujemy decyzji o wyborze właśnie tej produkcji. Znaleźliśmy bowiem kawał solidnego, niezbyt znanego kina, które powinno cieszyć się o wiele większą popularnością niż obecnie. I mimo wszystkich niedociągnięć gorąco polecam.

I na koniec jeszcze perełki, za które film Jordana można kochać:
nieśmiertelny Roy Orbison: 
                                      
oraz niesamowita Elizabeth Fraser:
                                      

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Szkoła dla łobuzów (2003)

Dzisiaj spotkanie dziecka z dyrektorem, wezwanie rodziców do szkoły czy uwagi wpisywane do dzienników to rzeczy, którymi dzisiaj nauczyciel może ukarać nieposłusznego ucznia. Dawniej w ścisłej czołówce było pisanie kilkaset razy obietnic poprawy, "ośle ławki" i wymierzanie "łap" za pomocą rózgi lub linijki. Jednak wszystkie powyższe kary bledną w porównaniu do kar, jakie wymierzano dzieciom w katolickich placówkach wychowawczych w Irlandii w XX w. Publiczne rozbieranie i chłosta, bicie, molestowanie i gwałty - często publiczne, biczowanie, kopanie, zadawanie oparzeń, zmuszanie do kąpieli w wodzie o temperaturze bliskiej wrzeniu, zmuszanie do wielogodzinnego klęczenia, szczucie psami, zawieszanie na haku i bicie w podeszwy stóp. To tylko niektóre z wielu wysublimowanych tortur, jakie wymyślali irlandzcy duchowni. I o tym opowiada film Aisling Walsh - Szkoła dla łobuzów . en.wikipedia.org Ciężko jest napisać coś sensownego o produkcji Aisling Walsh. Powodem nie ...

Hidden [2015]

Hidden  to tytuł, po który sięgnęłam tylko i wyłącznie z powodu jego długości. Akurat miałam tylko tyle wolnego czasu, więc krótki thriller duetu Matt & Ross Duffer był idealnym rozwiązaniem. A, jak już się kilka razy o tym przekonałam, filmy wybrane zupełnie przez przypadek, często sprawiają nam tak miłą niespodziankę, że aż szkoda myśleć, ile osób przejdzie obok danych pozycji obojętnie, bo nie były tak rozreklamowane jak inne hiciory danego roku, albo bo posiadają taką, a nie inną ocenę na portalach filmowych. Nakręcony w nieco ponad miesiąc  Hidden , jest właśnie taką ogromną niespodzianką. http://pics.filmaffinity.com/ Fabuła. Będzie krótko, zwięźle i bardzo na temat, bo nie można tu powiedzieć zbyt dużo, aby przypadkiem nie zdradzić zbyt wielu szczegółów. W Hidden  śledzimy losy pewnej rodziny, która, aby przetrwać panującą epidemię nieznanej choroby, ukrywa się w schronie. Aby jednak nie było tak łatwo, dowiadujemy się, że rodzina jest ścigana przez ...

Władca Pierścieni: Drużyna Pierścienia (2001), Dwie Wieże (2002) i Powrót Króla (2003)

Mówiłam już, że uwielbiam empikowe promocje? Nie? To powiem jeszcze raz - uwielbiam empikowe promocje. Dlaczego? Ano dlatego, że w ramach ostatniej akcji (fantasy - kup 3 zapłać za 2) udało mi się dostać wszystkie rozszerzone wersje Władcy Pierścieni  za śmieszną sumę bodajże 70 zł. Ostatnie wieczory minęły mi zatem pod znakiem hobbitów, elfów i innych tolkienowych stworzeń. Długo zastanawiałam się czy jest sens pisać o trylogii stworzonej przez Petera Jacksona. Wszyscy, a na pewno zdecydowana większość, przecież wiedzą z czym się Władcę Pierścieni  je. Po co do tego jeszcze moje 3 grosze? Ostatecznie stanęło na tym, że kilka słów napiszę. A głównie dlatego, że jest, a raczej są to filmy, które darzę olbrzymim sentymentem. http://horrorcultfilms.co.uk/ Kiedy Jackson tworzył Władcę Pierścieni  ja uczyłam się akurat w gimnazjum. Byłam zatem na etapie obecnie powszechnie uważanym za najgorszy wiek w życiu człowieka. Cóż, taki już urok gimnazjum, że wtedy każdy nastol...