Przejdź do głównej zawartości

Wiecznie Żywy (2013)

Do Wiecznie żywego byliśmy z M nastawieni tak, jak do Krudów. Jednak po ostatnim pozytywnym zaskoczeniu, jakie zaserwowała nam wspomniana animacja, postanowiliśmy, że sięgniemy i po Wiecznie żywego. Czego oczekiwaliśmy po filmie reklamowanym jako romans z zombie w roli głównej? Myśleliśmy, że, z racji panującej mody na zombie oraz ogromnej popularności sagi Zmierzch, dostaniemy właśnie połączenie obu tych elementów - Zmierzch w wersji zombie. Kto się domyśla, jakie były nasze odczucia po obejrzeniu filmu?

Na początku króciutko o czym jest Wiecznie żywy. Film - swoją drogą ekranizacja książki Isaaca Marion o tym samym tytule (za którą swoją drogą mam zamiar sięgnąć), jest opowieścią uczuciu. Uczuciu łączącym R z Julie. Uczuciu specyficznym, bo R jest zombie, a Julie człowiekiem z krwi i kości. Motyw jest więc prosty i stary jak świat - miłość.

W Wiecznie żywym teoretycznie można się czepiać wielu rzeczy - wielu rzeczy czepiają się bowiem recenzenci i recenzenci-amatorzy na różnorakich portalach filmowych. Ja jednak czepiać się nie będę. Dlaczego? Bo mimo tego, że film przedstawia to, co opowiedziano już wielokrotnie, to przedstawia to po swojemu. A sposób ten jest niesamowicie ciekawy. I także dlatego, że pomimo wielu niedoskonałości jest to paradoksalnie film doskonały.

Wiecznie żywy zachwycił zarówno mnie jak i mojego M. Z pozoru nudny - przez znaczną część filmu na ekranie nie dzieje się przecież nic poza dziwnymi spojrzeniami R, pomrukami jego i jego kolegów zombie oraz powolnych wędrówek żywych trupów. W tym wszystkim jest jednak jakiś urok. Uczucie łączące R i Julie? Pomysł oryginalny. Wykonanie proste i w tej swojej prostocie genialne - mało dialogów, dużo gestów, spojrzeń, które mówią nam więcej niż jakiekolwiek słowa. Ogromnym plusem Wiecznie żywego jest też ścieżka dźwiękowa, której można słuchać i słuchać, i słuchać, i jeszcze raz słuchać. Bo przecież słuchanie utworów takich artystów jak Feist, Bruce Springsteen, M83, Guns N'Roses czy Bon Iver należy do czystej przyjemności.


Podsumowując - Wiecznie żywego można określić jednym słowem. Jest to film dziwny. Ale dziwny w naprawdę pozytywnym tego słowa znaczeniu. Zgodnie z M stwierdziliśmy, że jest to jedna z najbardziej oryginalnych produkcji, jakie dane nam było obejrzeć. Na pewno jest to produkcja, w której można doszukać się wielu ciekawych motywów - chociażby ironiczny fakt, że to nie zombie zachowują się tutaj jak zombie.

Polecam każdemu, jeśli nie ze względu na film, to chociażby ze względu na genialną muzykę.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Szkoła dla łobuzów (2003)

Dzisiaj spotkanie dziecka z dyrektorem, wezwanie rodziców do szkoły czy uwagi wpisywane do dzienników to rzeczy, którymi dzisiaj nauczyciel może ukarać nieposłusznego ucznia. Dawniej w ścisłej czołówce było pisanie kilkaset razy obietnic poprawy, "ośle ławki" i wymierzanie "łap" za pomocą rózgi lub linijki. Jednak wszystkie powyższe kary bledną w porównaniu do kar, jakie wymierzano dzieciom w katolickich placówkach wychowawczych w Irlandii w XX w. Publiczne rozbieranie i chłosta, bicie, molestowanie i gwałty - często publiczne, biczowanie, kopanie, zadawanie oparzeń, zmuszanie do kąpieli w wodzie o temperaturze bliskiej wrzeniu, zmuszanie do wielogodzinnego klęczenia, szczucie psami, zawieszanie na haku i bicie w podeszwy stóp. To tylko niektóre z wielu wysublimowanych tortur, jakie wymyślali irlandzcy duchowni. I o tym opowiada film Aisling Walsh - Szkoła dla łobuzów . en.wikipedia.org Ciężko jest napisać coś sensownego o produkcji Aisling Walsh. Powodem nie ...

Hidden [2015]

Hidden  to tytuł, po który sięgnęłam tylko i wyłącznie z powodu jego długości. Akurat miałam tylko tyle wolnego czasu, więc krótki thriller duetu Matt & Ross Duffer był idealnym rozwiązaniem. A, jak już się kilka razy o tym przekonałam, filmy wybrane zupełnie przez przypadek, często sprawiają nam tak miłą niespodziankę, że aż szkoda myśleć, ile osób przejdzie obok danych pozycji obojętnie, bo nie były tak rozreklamowane jak inne hiciory danego roku, albo bo posiadają taką, a nie inną ocenę na portalach filmowych. Nakręcony w nieco ponad miesiąc  Hidden , jest właśnie taką ogromną niespodzianką. http://pics.filmaffinity.com/ Fabuła. Będzie krótko, zwięźle i bardzo na temat, bo nie można tu powiedzieć zbyt dużo, aby przypadkiem nie zdradzić zbyt wielu szczegółów. W Hidden  śledzimy losy pewnej rodziny, która, aby przetrwać panującą epidemię nieznanej choroby, ukrywa się w schronie. Aby jednak nie było tak łatwo, dowiadujemy się, że rodzina jest ścigana przez ...

Władca Pierścieni: Drużyna Pierścienia (2001), Dwie Wieże (2002) i Powrót Króla (2003)

Mówiłam już, że uwielbiam empikowe promocje? Nie? To powiem jeszcze raz - uwielbiam empikowe promocje. Dlaczego? Ano dlatego, że w ramach ostatniej akcji (fantasy - kup 3 zapłać za 2) udało mi się dostać wszystkie rozszerzone wersje Władcy Pierścieni  za śmieszną sumę bodajże 70 zł. Ostatnie wieczory minęły mi zatem pod znakiem hobbitów, elfów i innych tolkienowych stworzeń. Długo zastanawiałam się czy jest sens pisać o trylogii stworzonej przez Petera Jacksona. Wszyscy, a na pewno zdecydowana większość, przecież wiedzą z czym się Władcę Pierścieni  je. Po co do tego jeszcze moje 3 grosze? Ostatecznie stanęło na tym, że kilka słów napiszę. A głównie dlatego, że jest, a raczej są to filmy, które darzę olbrzymim sentymentem. http://horrorcultfilms.co.uk/ Kiedy Jackson tworzył Władcę Pierścieni  ja uczyłam się akurat w gimnazjum. Byłam zatem na etapie obecnie powszechnie uważanym za najgorszy wiek w życiu człowieka. Cóż, taki już urok gimnazjum, że wtedy każdy nastol...