Dzika droga czekała na mnie dość długo. Jak to z wieloma filmami, które chcę zobaczyć, bywa zaległa gdzieś na półce i czekała. Aż o niej zapomniałam. Nie pamiętałabym o niej jeszcze pewnie długi czas, gdyby nie przypadkowe wolne w tygodniu i kupa wolnego czasu, na którego zagospodarowanie nie miałam absolutnie żadnego pomysłu. Zaczęło się zatem grzebanie w filmotece i tak oto do odtwarzacza DVD powędrowała mocno zakurzona Dzika droga. I utonęłam.
Utonęłam w chwili jakże pięknego zrywania sobie paznokcia. Utonęłam, kiedy z głośników zaczęło się sączyć tak charakterystyczne intro do El Condor Pasa. Utonęłam, gdy na ekranie pojawiło się motto Dla wszystkich tych, dla których wędrówka jest czymś więcej niż pokonywaniem odległości. Dokładnie wtedy wiedziałam, że Dzika droga to film dla mnie. Bo jak nie dać się porwać opowieści o dziewczynie, która stoczyła się na samo dno i podejmując się próby przejścia szlaku PCT (Pacific Crest Trail) chce odnaleźć nową siebie? Ja filmowi uległam i kupiłam go w całości.
Dla mnie wszystko w Dzikiej drodze doskonale ze sobą współgra. Drobna blondynka, która chce przejść tyle kilometrów, a której plecak waży zapewne więcej niż ona. Przepiękne krajobrazy, które jednak zostają potraktowane przez kamerę nieco po macoszemu na rzecz opowiedzenia ważniejszej historii. Doskonale dobrana muzyka, która dopowiada to, czego czasem nie wypowiedziano na ekranie słowami. Ciekawie dobrane cytaty, które główna bohaterka zostawia w dzienniku podróży na szlaku. Reese Witherspoon, która w roli Cheryl Strayed spisała się świetnie, co zresztą zaowocowało nominacją do Oscara. No i swoiste katharsis, którego doświadczamy w trakcie oglądania obrazu razem z Cheryl.
Co jeszcze można powiedzieć o Dzikiej drodze? Że wspaniale się go ogląda. Doskonale się go słucha. A na dodatek wciąga ciekawą historią, która zmusza do zastanowienia się nad sobą, zachęca do chwili refleksji. No i że to takie trochę kino w stylu Wszystko za życie. Ale tylko trochę, bo tak naprawdę jest totalnie inne, aczkolwiek także rewelacyjne. A jeśli miałabym wybierać czyja historia urzekła mnie bardziej - czy Chrisa "Supertrampa" z Wszystko za życie, czy Cheryl z Dzikiej drogi, to chyba wybrałabym jednak Cheryl. Wydaje mi się, że jej wędrówka jest dużo ważniejsza. Tak czy siak, zachęcam do obejrzenia (najlepiej obydwu filmów). :)
![]() |
http://www.impawards.com/ |
Dla mnie wszystko w Dzikiej drodze doskonale ze sobą współgra. Drobna blondynka, która chce przejść tyle kilometrów, a której plecak waży zapewne więcej niż ona. Przepiękne krajobrazy, które jednak zostają potraktowane przez kamerę nieco po macoszemu na rzecz opowiedzenia ważniejszej historii. Doskonale dobrana muzyka, która dopowiada to, czego czasem nie wypowiedziano na ekranie słowami. Ciekawie dobrane cytaty, które główna bohaterka zostawia w dzienniku podróży na szlaku. Reese Witherspoon, która w roli Cheryl Strayed spisała się świetnie, co zresztą zaowocowało nominacją do Oscara. No i swoiste katharsis, którego doświadczamy w trakcie oglądania obrazu razem z Cheryl.
Co jeszcze można powiedzieć o Dzikiej drodze? Że wspaniale się go ogląda. Doskonale się go słucha. A na dodatek wciąga ciekawą historią, która zmusza do zastanowienia się nad sobą, zachęca do chwili refleksji. No i że to takie trochę kino w stylu Wszystko za życie. Ale tylko trochę, bo tak naprawdę jest totalnie inne, aczkolwiek także rewelacyjne. A jeśli miałabym wybierać czyja historia urzekła mnie bardziej - czy Chrisa "Supertrampa" z Wszystko za życie, czy Cheryl z Dzikiej drogi, to chyba wybrałabym jednak Cheryl. Wydaje mi się, że jej wędrówka jest dużo ważniejsza. Tak czy siak, zachęcam do obejrzenia (najlepiej obydwu filmów). :)
Komentarze
Prześlij komentarz