W poszukiwaniu dobrego horroru natrafiłam na tytuł Judas Ghost - w polskim tłumaczeniu Łowcy duchów. Tytuł i okładka filmu sugerowały, że mogę oczekiwać od tego obrazu powiązań z wiarą chrześcijańską, a jako że tego typu horrory wzbudzają jeszcze we mnie jakieś emocje, z pewną dozą sceptycyzmu postanowiłam zapoznać się z produkcją Simona Pearce'a.
Niestety tym razem to oryginalny tytuł okazał się być mylącym. Na próżno szukać w Łowcach duchów jakichkolwiek odniesień do religii, pomijając krótką wzmiankę o przeprowadzaniu egzorcyzmów. A szkoda, bo przecież w temacie diabłów, piekieł i innych demonów drzemie olbrzymi potencjał na jeszcze wiele mocnych filmów grozy.
Łowcy duchów zbyt wiele nam nie wyjaśniają. Bez zbędnych ceregieli, pod pretekstem nakręcenia filmu instruktażowego, zamykają widza z filmowymi bohaterami w pewnej świetlicy, w której ponoć czai się jakieś licho. Tyle wyjaśnienia. Dopiero później z własnych domysłów uda nam się ustalić, że ekipa, którą oglądamy to profesjonalni łowcy duchów, jednak wciąż pozostaje wiele niewiadomych, jak np. ciekawe zdolności, pozwalające na chociażby wzniecenie tajemniczego światła z kupki soli. Jeśli chodzi o zaangażowanie emocjonalne widza to jest ono takie same, jak zaangażowanie aktorów - czyli znikome. Męskie trio aktorów z piękną kobietą u boku zdaje się być momentami bardziej drewniane niż 90% flory Puszczy Białowieskiej. Jakikolwiek nastrój twórcom filmu udaje się utrzymać gdzieś do momentu pojawienia się głównego ducha. Potem wszystko wali się na łeb i szyję, zmuszając nas do postawienia wielu pytań o sens tego wszystkiego, w tym pytania najważniejszego - co to za duch, który nie robi dosłownie nic, tylko stoi i wątpliwie straszy jedynie swoim wyglądem?! I jeszcze ważniejszego - po co ja to jeszcze oglądam?!
Łowcy duchów są jednym z tych filmów, po które sięga się nie oczekując niczego ambitnego, ogląda się bez większych emocji, i o których zapomina się kilka godzin po seansie. Gdy sięgam po takie filmy, gdzieś we mnie tli się jednak iskierka nadziei, że mimo wszystko zobaczę jednak więcej niż po danym tytule oczekuję. Niestety Łowcy duchów zawodzą także i pod tym kątem, gdyż nie oferują absolutnie nic ponad to, czego się po tym dziele można spodziewać.
![]() |
http://filmdebate.co.uk/ |
Łowcy duchów zbyt wiele nam nie wyjaśniają. Bez zbędnych ceregieli, pod pretekstem nakręcenia filmu instruktażowego, zamykają widza z filmowymi bohaterami w pewnej świetlicy, w której ponoć czai się jakieś licho. Tyle wyjaśnienia. Dopiero później z własnych domysłów uda nam się ustalić, że ekipa, którą oglądamy to profesjonalni łowcy duchów, jednak wciąż pozostaje wiele niewiadomych, jak np. ciekawe zdolności, pozwalające na chociażby wzniecenie tajemniczego światła z kupki soli. Jeśli chodzi o zaangażowanie emocjonalne widza to jest ono takie same, jak zaangażowanie aktorów - czyli znikome. Męskie trio aktorów z piękną kobietą u boku zdaje się być momentami bardziej drewniane niż 90% flory Puszczy Białowieskiej. Jakikolwiek nastrój twórcom filmu udaje się utrzymać gdzieś do momentu pojawienia się głównego ducha. Potem wszystko wali się na łeb i szyję, zmuszając nas do postawienia wielu pytań o sens tego wszystkiego, w tym pytania najważniejszego - co to za duch, który nie robi dosłownie nic, tylko stoi i wątpliwie straszy jedynie swoim wyglądem?! I jeszcze ważniejszego - po co ja to jeszcze oglądam?!
Łowcy duchów są jednym z tych filmów, po które sięga się nie oczekując niczego ambitnego, ogląda się bez większych emocji, i o których zapomina się kilka godzin po seansie. Gdy sięgam po takie filmy, gdzieś we mnie tli się jednak iskierka nadziei, że mimo wszystko zobaczę jednak więcej niż po danym tytule oczekuję. Niestety Łowcy duchów zawodzą także i pod tym kątem, gdyż nie oferują absolutnie nic ponad to, czego się po tym dziele można spodziewać.
Komentarze
Prześlij komentarz