Przejdź do głównej zawartości

W głowie się nie mieści [2015]

Duże miasta mają to do siebie, że jedno małe nieprzewidziane wydarzenie może wywrócić do góry nogami cały skrzętnie sporządzony plan dnia. W tym wypadku mowa o splocie kilku błahych czynników - wychodzisz z pracy kilka minut później, ucieka ci twój bezpośredni autobus, więc skazany jesteś na podróż z przesiadkami, kolejka do bramek do metra sprawia, że drzwi pociągu zamykają się ci dosłownie przed nosem i znów musisz czekać kolejne kilka minut. A już na samym końcu przychodzi ci stać w absurdalnie długim korku, który z niewiadomych przyczyn (przecież są wakacje, więc skąd ci wszyscy ludzie?) utworzył się w miejscu, w którym go nigdy wcześniej nie było i o godzinie, o której normalnie dany odcinek przejechałoby się w kilka sekund. Cóż. Efekt powyższego splotu wydarzeń był taki, że nasza rezerwacja na Minionki przepadła, pozostawiając jedynie wolne znienawidzone pierwsze rzędy (dla mnie dyskwalifikujące chęć obejrzenia każdego, choćby nie wiem jak dobrego filmu), także wybór padł na następną w kinowym repertuarze pozycję. I jakże jestem teraz, już po seansie, wdzięczna losowi za ten bardzo fortunny splot wydarzeń.

http://www.impawards.com/
W głowie się nie mieści to opowieść o emocjach, które kierują życiem małej Riley. Współpraca pomiędzy Radością, Smutkiem, Odrazą, Strachem i Gniewem układa się śpiewająco, jednak wszystko się zmienia, kiedy pewnego dnia Riley wraz z rodzicami przeprowadza się do nowego domu w San Francisco, a Radość i Smutek opuszczają centrum dowodzenia, pozostawiając dziewczynkę pod opieką Odrazy, Strachu i Gniewu.

Rozpływanie się nad W głowie się nie mieści należałoby zacząć od zachwytu nad pomysłem. Mi najnowsza animacja duetu Disney-Pixar od razu skojarzyła się z moimi ukochanymi seriami z dzieciństwa Było sobie..., na których douczałam się chociażby biologii i historii. Za to ogromny plus. Kolejne plusy to radosna muzyka z ciekawym motywem przewodnim i grafika, które, jak zwykle, stoją na najwyższym poziomie. Fabuła (oczywiście jeśli brać pod uwagę realne życie Riley) przedstawiona jest bez zbędnych ubarwień, z dużą ilością depresji i smutku, etapów buntu przeciw rodzicom i niezrozumienia - bardzo wiarygodna i taka dobrze nam znana z wżasnego życia. Najmocniejszą stroną jest tutaj jednak humor. Są w animacji sceny, podczas których wprost płakałam ze śmiechu - wspomnieć tu trzeba chociażby o centrum dowodzenia mamy Riley, gdzie dominują wspomnienia pewnego latynoskiego macho oraz wyjątkowo męskim centrum dowodzenia ojca dziewczynki, w którym króluje piłka nożna. I końcowy montaż, w trakcie którego cała sala kinowa zwijała się ze śmiechu. Do tego mamy jeszcze absurdalny humor w momencie przechodzenia przez tunel abstrakcyjnego myślenia. No i jeszcze jest jeden specjalny plus, który film dostaje w momencie rozbudowania panelu sterującego w głowie Riley, na którym pojawia się magiczny przycisk "dojrzewanie", co daje ogromne możliwości do stworzenia sequela.


W głowie się nie mieści to wyjątkowo udana animacja. Bardzo zgrabnie łączy humor i fantastyczny świat wyobraźni z tym rzeczywistym, często niezbyt kolorowym i niezbyt wesołym światem małej dziewczynki. Pokazując wędrówkę Radości i Smutku, uczy szacunku dla drugiej osoby, choćbyśmy nie wiadomo jak jej nie lubili. No i pokazuje, że smutek, tak bardzo przez wszystkich piętnowany, też jest bardzo potrzebną emocją. W głowie się nie mieści wydaje się być animacją dla każdego, jednak z tym może być pewien problem. Podczas seansu, na którym byłam w kinie najlepiej bawiły się osoby w moim wieku - dorosłe lub prawie dorosłe. Małe dzieci, których na sali też było niemało, były jednak cicho. Dziewczynka siedząca w kinie obok mnie nie zaśmiała się w zasadzie ani razu. Była wręcz animacją wyjątkowo znudzona. Wierciła się ciągle, aż w końcu zasnęła swojej mamie na kolanach. Cóż. Wydaje mi się, że dla dzieci W głowie się nie mieści jest po prostu paradoksalnie zbyt poważne, że porusza zbyt ciężkie problemy, aby małe dzieci były je w stanie zrozumieć.

Nie zmienia to jednak faktu, że W głowie się nie mieści to bez żadnych wątpliwości jedna z najlepszych komedii, jaką ostatnimi czasy widziałam. W animowanym repertuarze wyjątkowy powiew świeżości, który jest miłą odmianą po tych wszystkich serwowanych nam ostatnio na pęczki sequelach. A już na pewno najlepsza animacja ze studia Pixar, który miał ostatnio problem ze stworzeniem czegoś dobrego. Pozycja, którą polubiłam od razu, chociażby ze względu na sentyment, jakim darzyłam serie Było sobie..., a z którymi W głowie się nie mieści od razu mi się skojarzyło. Produkcja, która aktualnie jest na szczycie listy filmów do posiadania w domowej kolekcji, bo na pewno jeszcze nie raz będę do niej wracać.

A na Minionki i tak pójdę do kina :)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Szkoła dla łobuzów (2003)

Dzisiaj spotkanie dziecka z dyrektorem, wezwanie rodziców do szkoły czy uwagi wpisywane do dzienników to rzeczy, którymi dzisiaj nauczyciel może ukarać nieposłusznego ucznia. Dawniej w ścisłej czołówce było pisanie kilkaset razy obietnic poprawy, "ośle ławki" i wymierzanie "łap" za pomocą rózgi lub linijki. Jednak wszystkie powyższe kary bledną w porównaniu do kar, jakie wymierzano dzieciom w katolickich placówkach wychowawczych w Irlandii w XX w. Publiczne rozbieranie i chłosta, bicie, molestowanie i gwałty - często publiczne, biczowanie, kopanie, zadawanie oparzeń, zmuszanie do kąpieli w wodzie o temperaturze bliskiej wrzeniu, zmuszanie do wielogodzinnego klęczenia, szczucie psami, zawieszanie na haku i bicie w podeszwy stóp. To tylko niektóre z wielu wysublimowanych tortur, jakie wymyślali irlandzcy duchowni. I o tym opowiada film Aisling Walsh - Szkoła dla łobuzów . en.wikipedia.org Ciężko jest napisać coś sensownego o produkcji Aisling Walsh. Powodem nie ...

Hidden [2015]

Hidden  to tytuł, po który sięgnęłam tylko i wyłącznie z powodu jego długości. Akurat miałam tylko tyle wolnego czasu, więc krótki thriller duetu Matt & Ross Duffer był idealnym rozwiązaniem. A, jak już się kilka razy o tym przekonałam, filmy wybrane zupełnie przez przypadek, często sprawiają nam tak miłą niespodziankę, że aż szkoda myśleć, ile osób przejdzie obok danych pozycji obojętnie, bo nie były tak rozreklamowane jak inne hiciory danego roku, albo bo posiadają taką, a nie inną ocenę na portalach filmowych. Nakręcony w nieco ponad miesiąc  Hidden , jest właśnie taką ogromną niespodzianką. http://pics.filmaffinity.com/ Fabuła. Będzie krótko, zwięźle i bardzo na temat, bo nie można tu powiedzieć zbyt dużo, aby przypadkiem nie zdradzić zbyt wielu szczegółów. W Hidden  śledzimy losy pewnej rodziny, która, aby przetrwać panującą epidemię nieznanej choroby, ukrywa się w schronie. Aby jednak nie było tak łatwo, dowiadujemy się, że rodzina jest ścigana przez ...

Władca Pierścieni: Drużyna Pierścienia (2001), Dwie Wieże (2002) i Powrót Króla (2003)

Mówiłam już, że uwielbiam empikowe promocje? Nie? To powiem jeszcze raz - uwielbiam empikowe promocje. Dlaczego? Ano dlatego, że w ramach ostatniej akcji (fantasy - kup 3 zapłać za 2) udało mi się dostać wszystkie rozszerzone wersje Władcy Pierścieni  za śmieszną sumę bodajże 70 zł. Ostatnie wieczory minęły mi zatem pod znakiem hobbitów, elfów i innych tolkienowych stworzeń. Długo zastanawiałam się czy jest sens pisać o trylogii stworzonej przez Petera Jacksona. Wszyscy, a na pewno zdecydowana większość, przecież wiedzą z czym się Władcę Pierścieni  je. Po co do tego jeszcze moje 3 grosze? Ostatecznie stanęło na tym, że kilka słów napiszę. A głównie dlatego, że jest, a raczej są to filmy, które darzę olbrzymim sentymentem. http://horrorcultfilms.co.uk/ Kiedy Jackson tworzył Władcę Pierścieni  ja uczyłam się akurat w gimnazjum. Byłam zatem na etapie obecnie powszechnie uważanym za najgorszy wiek w życiu człowieka. Cóż, taki już urok gimnazjum, że wtedy każdy nastol...