Zdarzyło się Wam kiedyś, aby wiedzieć, że obraz, który właśnie oglądacie to jest "TO" po dosłownie kilku sekundach seansu? Albo czy zdarzyło się Wam, żeby po obejrzeniu jakiegoś filmu być pod takim wrażeniem, że nie mogliście wydobyć z siebie absolutnie nic? Ja doświadczyłam tego stanu niedawno za sprawą animacji Sekrety morza.
![]() |
http://www.impawards.com/ |
Sekrety morza (naprawdę? co było złego z Pieśnią morza?) to animacja, którą można określić jednym słowem - magiczna. I to nie dlatego, że wydarzenia toczą się wokół jednej z celtyckich legend, nie. Magiczne jest w dziele Tomma Moore'a absolutnie wszystko. Poczynając od samej historii, poprzez muzykę, a na samej animacji skończywszy.
Sekrety morza zaczynają czarować już w pierwszych sekundach, kiedy to przy pastelowych obrazach jakby wyjętych ze starych książek dla dzieci i subtelnych rytmach celtyckiej muzyki czytany jest refren wiersza The Stolen Child autorstwa Williama Butlera Yeats'a. Czarują jeszcze bardziej, kiedy do muzyki włącza się kojący głos Lisy Hannigan. Potem w magiczny świat wprowadza nas rodzina głównego bohatera - Bena, ozdabiając ściany pokoju w sceny z celtyckiej mitologii i śpiewając celtyckie piosenki. Stan naszego oczarowania pogłębiany jest w międzyczasie przez animację, która jest tak różna od komputerowych fajerwerków serwowanych nam przez duet Pixar&Disney - skromna, wręcz ascetyczna jeśli chodzi o dokładność odwzorowania postaci i krajobrazów oraz użyte barwy, w których dominują odcienie błękitu i zieleni, a jednocześnie tak niesamowicie piękna, że nie można oderwać od niej wzroku. Dzieło totalnego zniszczenia ostatnich pokładów realnego świata, jaki jeszcze gdzieś w nas drzemał dokonuje się dalej, kiedy to wędrując razem z Benem i jego siostrzyczką Saoirse i przeżywając z nimi fantastyczne przygody, jeszcze bardziej zagłębiamy się w świat celtyckich wierzeń.
Sekrety morza są klasyczną bajką skierowaną do wszystkich, nawet do tych najmłodszych dzieci. Na próżno szukać w niej bowiem czarnych charakterów. A jeśli już się takowych znajdzie w postaci chociażby Machy to i tak na końcu okaże się, że wszyscy są dobrzy. Dzieci powinny się na bajce bawić wyśmienicie - w końcu pełno tam magii i wróżek oraz niesamowitych przygód. Dorośli z kolei zostaną porwani przez niesamowitą warstwę emocjonalną filmu oraz jego prawdziwością. Bo pomimo całej swojej magii, Sekrety morza są także niesamowicie realnym obrazem. Jakby nie patrzeć wszystkie emocje, z jakimi tam się spotykamy są brutalnie prawdziwe. Rozpacz po stracie bliskiej osoby i pozostawanie w stanie permanentnej żałoby, nienawiść w stosunku do osoby, która po części mogła być winną utraty ukochanej matki, a jednocześnie ogromna miłość, którą darzy się właśnie tą znienawidzoną osobę. Wszystko to jest tak prawdziwe, że bez trudu możemy przenieść cały ogrom tych emocji do naszego codziennego życia.
Naprawdę, rzadko zdarza się, aby jakiś obraz podobał mi się aż tak bardzo. Sekrety morza takim dziełem są. Wartym każdej nagrody, każdej uwagi, jaką można im poświęcić. Pięknym zarówno pod kątem wizualnym, jak i niesionych wartości oraz z wspaniałą ścieżką dźwiękową Bruno Coulaisa. I nie skłamię, jeśli nazwę je najbardziej wartościowym filmem tego roku. Sekrety morza SĄ najbardziej wartościowym filmem tego roku i pewnie jeszcze długo nie zobaczę obrazu, który tak samo potrafiłby trafić do każdej komórki mojego ciała, jak ten, utrzymany w celtyckich klimatach animowany klejnot. Film z duszą.
Zdecydowanie namawiam do obejrzenia!
Komentarze
Prześlij komentarz