Przejdź do głównej zawartości

Dzwoneczek i bestia z Nibylandii [2014]

Będąc od jakiegoś czasu w nastroju na animacje, sięgnęliśmy po coś, co raczej nie powinno wpaść w nasze dorosłe ręce. Dzwoneczek i bestia z Nibylandii, jako produkcja skierowana do zdecydowanie młodszego od nas widza, raczej nie powinna nas zainteresować. A tutaj taka niespodzianka!

http://www.impawards.com/
Do tej pory postać Dzwoneczka kojarzyła nam się jedynie z Piotrusiem Panem. Nie mieliśmy bladego pojęcia, że malutka wróżka doczekała się całej filmowej serii. A sięgając po Bestię z Nibylandii nie wiedzieliśmy, że sięgamy po ostatnią (na chwilę obecną bynajmniej) część owej serii. Nasza znajomość wróżkowego świata była zatem w tragicznej kondycji. Zupełnie jednak nie przeszkodziło nam to w czerpaniu przyjemności z oglądania przygód Dzwoneczka... a raczej jednej z jej koleżanek, bo to nie wokół Dzwoneczka toczą się wydarzenia Bestii z Nibylandii.

Fabuła Dzwoneczka i bestii z Nibylandii to historia Jelonki - wróżki odpowiedzialnej za świat zwierząt, i jej nowego przyjaciela - krzyżówki psa, kota, szczura i pewnie jeszcze kilku innych stworzeń, który nie przypada do gustu pozostałym mieszkańcom Przystani Elfów. W dodatku okazuje się, że prawdopodobnie nowy znajomy Jelonki to potwór, którego celem jest zniszczenie wróżkowej oazy.

Pierwsze minuty Bestii z Nibylandii były dla nas bardzo ciężkie. Wyjątkowo opornie szło nam przyzwyczajenie się do uproszczonej, aczkolwiek bardzo ładnej i kolorowej, grafiki, a opowiadana historia (a przynajmniej jej początek) częściej wywoływała w nas negatywne parsknięcia śmiechu z oglądanych na ekranie banałów (tutaj chociażby scena nauki kicania małych króliczków) niż jakieś pozytywne emocje. Wszystko to jednak zmieniło się w momencie, kiedy na scenę wkroczył pełną parą Mruk i jednym spojrzeniem swoich magicznych, zielonych oczu (oraz sceną przypominającą nieco zapoznawanie się Czkawki ze Szczerbatkiem w Jak wytresować smoka?), skradł nasze serca. Od tamtej chwili fabuła już nas nie denerwowała, a wciągnęła na całego, subtelne żarty zaczęły bawić, muzyka okazała się istnym miodem dla uszu, a i strona wizualna przestała kłuć w oko. Potem były już tylko same "ochy" i "achy" zachwytu, uśmiechy zadowolenia i autentyczne łzy wzruszenia - szczególnie na samym końcu.


Kierując się kategoriami wiekowymi, Dzwoneczka i bestii z Nibylandii nie powinniśmy zobaczyć nigdy. No bo przecież co ciekawego może mieć do zaoferowania dorosłym produkcja, która skierowana jest do kilkuletnich widzów? Okazuje się, że bardzo dużo. Paradoksalnie o wiele więcej niż niejeden film dla dorosłych. I chociaż zakończenia opowieści jesteśmy w stanie domyślić się stosunkowo szybko, słodki dubbing denerwuje prawdopodobnie wszystkich powyżej 5 roku życia, a dziecięca grafika mimo wszystko odstaje od standardów, do których jesteśmy przyzwyczajeni, to i tak nie zmienia to faktu, że Dzwoneczek... jest absolutnie wspaniałą bajką. Wyjątkową, przepiękną i wzruszająca animacją o przyjaźni i poświęceniu, która wyciśnie łzy nawet z najbardziej zatwardziałych widzów (bo nie da się przecież uronić chociażby łezki przy scenie pożegnania Mruka.). Absolutnie dla wszystkich!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Szkoła dla łobuzów (2003)

Dzisiaj spotkanie dziecka z dyrektorem, wezwanie rodziców do szkoły czy uwagi wpisywane do dzienników to rzeczy, którymi dzisiaj nauczyciel może ukarać nieposłusznego ucznia. Dawniej w ścisłej czołówce było pisanie kilkaset razy obietnic poprawy, "ośle ławki" i wymierzanie "łap" za pomocą rózgi lub linijki. Jednak wszystkie powyższe kary bledną w porównaniu do kar, jakie wymierzano dzieciom w katolickich placówkach wychowawczych w Irlandii w XX w. Publiczne rozbieranie i chłosta, bicie, molestowanie i gwałty - często publiczne, biczowanie, kopanie, zadawanie oparzeń, zmuszanie do kąpieli w wodzie o temperaturze bliskiej wrzeniu, zmuszanie do wielogodzinnego klęczenia, szczucie psami, zawieszanie na haku i bicie w podeszwy stóp. To tylko niektóre z wielu wysublimowanych tortur, jakie wymyślali irlandzcy duchowni. I o tym opowiada film Aisling Walsh - Szkoła dla łobuzów . en.wikipedia.org Ciężko jest napisać coś sensownego o produkcji Aisling Walsh. Powodem nie ...

Hidden [2015]

Hidden  to tytuł, po który sięgnęłam tylko i wyłącznie z powodu jego długości. Akurat miałam tylko tyle wolnego czasu, więc krótki thriller duetu Matt & Ross Duffer był idealnym rozwiązaniem. A, jak już się kilka razy o tym przekonałam, filmy wybrane zupełnie przez przypadek, często sprawiają nam tak miłą niespodziankę, że aż szkoda myśleć, ile osób przejdzie obok danych pozycji obojętnie, bo nie były tak rozreklamowane jak inne hiciory danego roku, albo bo posiadają taką, a nie inną ocenę na portalach filmowych. Nakręcony w nieco ponad miesiąc  Hidden , jest właśnie taką ogromną niespodzianką. http://pics.filmaffinity.com/ Fabuła. Będzie krótko, zwięźle i bardzo na temat, bo nie można tu powiedzieć zbyt dużo, aby przypadkiem nie zdradzić zbyt wielu szczegółów. W Hidden  śledzimy losy pewnej rodziny, która, aby przetrwać panującą epidemię nieznanej choroby, ukrywa się w schronie. Aby jednak nie było tak łatwo, dowiadujemy się, że rodzina jest ścigana przez ...

Władca Pierścieni: Drużyna Pierścienia (2001), Dwie Wieże (2002) i Powrót Króla (2003)

Mówiłam już, że uwielbiam empikowe promocje? Nie? To powiem jeszcze raz - uwielbiam empikowe promocje. Dlaczego? Ano dlatego, że w ramach ostatniej akcji (fantasy - kup 3 zapłać za 2) udało mi się dostać wszystkie rozszerzone wersje Władcy Pierścieni  za śmieszną sumę bodajże 70 zł. Ostatnie wieczory minęły mi zatem pod znakiem hobbitów, elfów i innych tolkienowych stworzeń. Długo zastanawiałam się czy jest sens pisać o trylogii stworzonej przez Petera Jacksona. Wszyscy, a na pewno zdecydowana większość, przecież wiedzą z czym się Władcę Pierścieni  je. Po co do tego jeszcze moje 3 grosze? Ostatecznie stanęło na tym, że kilka słów napiszę. A głównie dlatego, że jest, a raczej są to filmy, które darzę olbrzymim sentymentem. http://horrorcultfilms.co.uk/ Kiedy Jackson tworzył Władcę Pierścieni  ja uczyłam się akurat w gimnazjum. Byłam zatem na etapie obecnie powszechnie uważanym za najgorszy wiek w życiu człowieka. Cóż, taki już urok gimnazjum, że wtedy każdy nastol...