Dzisiaj kilka słów o filmie Piękne istoty. Obraz Richarda LaGravenesa mogę bez żadnych problemów zaliczyć do wakacyjnego cyklu odmóżdżających produkcji. Nie sądziłam jednak, że Pięknym istotom wymagania banalności i niechęci do angażowania umysłu do seansu, uda się spełnić w 100%. A jednak.
Mogłoby się wydawać, że Piękne istoty potencjał na dobry film mają i to całkiem niezły (jak zwykle, książki nie czytałam i nie mam zamiaru po nią sięgać). Mamy tutaj przecież kilka rzeczy, z którymi w młodzieżowych romansidłach nie spotykamy się często. Po pierwsze nie ma tu żadnych wampirów, wilkołaków i zombie, a są jedynie zwykli śmiertelnicy, którym żywot upiększają osoby obdarzone potężnymi mocami - coś pokroju czarownic, ale jednak wciąż nie to. Mamy niespotykane wręcz w literaturze młodzieżowej elementy takie jak tło historyczne, wiara i religia, poświęcenie, klątwy rodowe. Po pierwszym zetknięciu się z tymi faktami można by przypuszczać, że z powyższych składników upiecze się całkiem niezły film. Tak jednak nie wyszło.
Okazało się, że mieszanina potencjalnie dobrych produktów, bez odpowiedniego przygotowania, może skończyć się powstaniem zakalca. I Piękne istoty są właśnie takim filmowym zakalcem, w którym błyskotliwe momenty mieszają się z piekielną tandetą. Są smaczki, jak chociażby lokalna społeczność, która jest tak absurdalnie wierząca, że aż do kupienia jako świetna próba przerysowania fanatycznej religijności. Są przebłyski w postaci całkiem niezłego aktorstwa i ciekawa atmosfera miasteczka, w okolicy którego wiele lat temu miała miejsce wielka bitwa. Są też prześmiewczo przedstawione postaci obdarzonej rodziny. Niestety za tym wszystkim nie idzie zupełnie nic. Żadnej wartkiej akcji, jakichś przełomowych momentów itp. Nie ma tu wielkiej tajemnicy, straszliwa klątwa, mimo iż wspomina się o niej praktycznie non stop, śmieszy, a nie przeraża, kulminacyjny moment naznaczenia Leny trwa tak krótko, że nawet mrugając jesteśmy w stanie go przeoczyć, a tajemnica związana ze starym amuletem jest historią tak zmarnowaną, że aż wstyd. Szkoda, bo oprócz tego, jedyne, co film posiada to nudna, powielana po raz któryś z kolei, oklepana historia o miłości zakazanej, w której naprawdę nie ma ani nic nadzwyczajnego, ani nic nowego.
Wydawało mi się, że Piękne istoty podzielą losy niektórych, powstałych na kanwie popularnych powieści dla młodzieży, filmów. Liczyłam zatem po cichu na zaskoczenie, jakie sprawiły mi chociażby Dawca pamięci czy Więzień labiryntu. Liczyłam na powtórkę z rozrywki i niespodziewanie pozytywne wrażenia po skończonym seansie. Niestety nic takiego się nie stało, a Piękne istoty zostały doszczętnie zakopane gdzieś pod ogromnymi stertami wylewającej się z ekranu głupoty, przeciętności i przeogromnej nudy.
![]() |
http://www.impawards.com/ |
Okazało się, że mieszanina potencjalnie dobrych produktów, bez odpowiedniego przygotowania, może skończyć się powstaniem zakalca. I Piękne istoty są właśnie takim filmowym zakalcem, w którym błyskotliwe momenty mieszają się z piekielną tandetą. Są smaczki, jak chociażby lokalna społeczność, która jest tak absurdalnie wierząca, że aż do kupienia jako świetna próba przerysowania fanatycznej religijności. Są przebłyski w postaci całkiem niezłego aktorstwa i ciekawa atmosfera miasteczka, w okolicy którego wiele lat temu miała miejsce wielka bitwa. Są też prześmiewczo przedstawione postaci obdarzonej rodziny. Niestety za tym wszystkim nie idzie zupełnie nic. Żadnej wartkiej akcji, jakichś przełomowych momentów itp. Nie ma tu wielkiej tajemnicy, straszliwa klątwa, mimo iż wspomina się o niej praktycznie non stop, śmieszy, a nie przeraża, kulminacyjny moment naznaczenia Leny trwa tak krótko, że nawet mrugając jesteśmy w stanie go przeoczyć, a tajemnica związana ze starym amuletem jest historią tak zmarnowaną, że aż wstyd. Szkoda, bo oprócz tego, jedyne, co film posiada to nudna, powielana po raz któryś z kolei, oklepana historia o miłości zakazanej, w której naprawdę nie ma ani nic nadzwyczajnego, ani nic nowego.
Wydawało mi się, że Piękne istoty podzielą losy niektórych, powstałych na kanwie popularnych powieści dla młodzieży, filmów. Liczyłam zatem po cichu na zaskoczenie, jakie sprawiły mi chociażby Dawca pamięci czy Więzień labiryntu. Liczyłam na powtórkę z rozrywki i niespodziewanie pozytywne wrażenia po skończonym seansie. Niestety nic takiego się nie stało, a Piękne istoty zostały doszczętnie zakopane gdzieś pod ogromnymi stertami wylewającej się z ekranu głupoty, przeciętności i przeogromnej nudy.
Komentarze
Prześlij komentarz