Przejdź do głównej zawartości

Zmartwychwstały [2016]

No i kolejna tegoroczna produkcja o tematyce biblijnej. Tym razem jednak zamiast młodego Jezusa mamy Jezusa zmartwychwstałego, a za kamerą nie Cyrusa Nowrasteha, a Kevina Reynoldsa, znanego najbardziej z produkcji z Kevinem Costnerem z lat 90 Wodny świat i Robin Hood: Książę złodziei. I tym razem, po przykrych doświadczeniach z Młodym Mesjaszem, do filmu podeszłam nie oczekując zbyt wiele.

http://www.impawards.com/
Zmartwychwstały sprawił jednak mi miłą niespodziankę. Okazało się bowiem, że opowiedziana w nim historia ma ręce i nogi (no, może jedną nogę) i można w nią uwierzyć. A wynika to pewnie z faktu przedstawienia wydarzeń po zmartwychwstaniu z perspektywy Rzymian. Głównym bohaterem jest w filmie Reynoldsa bowiem trybun Clavius, który otrzymuje niezbyt łatwą misję odnalezienia ciała Jezusa i tym samym uciszenie pogłosek o rzekomym zmartwychwstaniu. Gdyby nie nowe twarze, można by pokusić się o stwierdzenie, że Zmartwychwstały to kontynuacja Pasji. Zaczyna się w zasadzie w tym samym miejscu, w którym kończy film Mela Gibsona. Utrzymany jest w podobnym klimacie - charakteryzacja, kostiumy, scenografia, wszystko to wręcz idealnie odwzorowuje czasy chrystusowe. No i jest równie dobrze napisany i zrealizowany - a bynajmniej gdzieś do połowy.

Największą bolączką Zmartwychwstałego jest bowiem fakt, że można go podzielić na dwie części. Rewelacyjną pierwszą część, która stanowi świetną opowieść detektywistyczną oraz na drugą część, która zaczyna się w momencie spotkania Jezusa przez Claviusa. Od tego momentu z każdą upływającą minutą jest już coraz gorzej. Może i pocieszające jest to, że twórcy Zmartwychwstałego powstrzymali się od rozbudowania roli Jezusa, dzięki czemu sprawca całego zamieszania ciągle otoczony jest swego rodzaju tajemniczą aurą, jednak bardzo boli sposób, w jaki zostaje przedstawiona przemiana Claviusa. Joseph Fiennes, mimo iż w roli powątpiewającego centuriona wypada bardzo dobrze, niestety nie był w stanie uratować drugiej części filmu, którą można w pewnym sensie porównać do produkcji z cyklu Z kamerą wśród... Dlaczego?

W jednej scenie widzimy Claviusa przyglądającego się otoczonemu Apostołami Jezusowi, by w następnej Clavius postanawia dołączyć do wędrującej trupy zmartwychwstałego Jezusa. Jeszcze w kolejnej oglądamy jak Clavius doświadcza jednego cudu za drugim i cierpliwie odbywa tour de Galilea. Pominę już fakt, że Apostołowie zachowują się tak, jakby napalili się wyjątkowo dużej porcji jakiegoś ziela, albo zażyli coś równie rozweselającego. I naprawdę jedyne, co nasuwa się w tym momencie do głowy, to WTF? Była przecież tak dobrze. Jak można było to tak skiepścić? Jak można było przedstawić przemianę (a może raczej próbę przemiany?) głównego bohatera w tak dziecinny i banalny sposób? A wystarczyło zakończyć film dokładnie po scenie, w której Clavius, po spotkaniu Jezusa, upuszcza miecz. Wtedy Zmartwychwstały miałby zakończenie idealne.

Ale cóż. Nie ma...


Jeśli chcecie oglądać Zmartwychwstałego, możecie po niego sięgnąć. Jest to na pewno dużo lepsze kino niż Młody Mesjasz i całkiem niezłe kino detektywistyczne. A jeśli chcecie zakończyć seans w nieco lepszym nastroju niż ja i uniknąć bulwersowania się beznadziejnym rozwinięciem fabuły filmu, proponuję zakończyć seans po mniej więcej sześćdziesięciu pięciu minutach - właśnie wtedy jest scena, która według mnie byłaby rewelacyjnym zakończeniem filmu.

A jak z oceną? Do wspomnianej sześćdziesiątej piątej minuty moja ocena filmu była bardzo wysoka. Niestety dalsza część filmu skutecznie popsuła mi nastrój i jednocześnie mocno obniżyła końcową ocenę. Byłoby wyjątkowo dobrze. Jest niestety tylko średnio.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Hidden [2015]

Hidden  to tytuł, po który sięgnęłam tylko i wyłącznie z powodu jego długości. Akurat miałam tylko tyle wolnego czasu, więc krótki thriller duetu Matt & Ross Duffer był idealnym rozwiązaniem. A, jak już się kilka razy o tym przekonałam, filmy wybrane zupełnie przez przypadek, często sprawiają nam tak miłą niespodziankę, że aż szkoda myśleć, ile osób przejdzie obok danych pozycji obojętnie, bo nie były tak rozreklamowane jak inne hiciory danego roku, albo bo posiadają taką, a nie inną ocenę na portalach filmowych. Nakręcony w nieco ponad miesiąc  Hidden , jest właśnie taką ogromną niespodzianką. http://pics.filmaffinity.com/ Fabuła. Będzie krótko, zwięźle i bardzo na temat, bo nie można tu powiedzieć zbyt dużo, aby przypadkiem nie zdradzić zbyt wielu szczegółów. W Hidden  śledzimy losy pewnej rodziny, która, aby przetrwać panującą epidemię nieznanej choroby, ukrywa się w schronie. Aby jednak nie było tak łatwo, dowiadujemy się, że rodzina jest ścigana przez tajemnicze istoty z

Szkoła dla łobuzów (2003)

Dzisiaj spotkanie dziecka z dyrektorem, wezwanie rodziców do szkoły czy uwagi wpisywane do dzienników to rzeczy, którymi dzisiaj nauczyciel może ukarać nieposłusznego ucznia. Dawniej w ścisłej czołówce było pisanie kilkaset razy obietnic poprawy, "ośle ławki" i wymierzanie "łap" za pomocą rózgi lub linijki. Jednak wszystkie powyższe kary bledną w porównaniu do kar, jakie wymierzano dzieciom w katolickich placówkach wychowawczych w Irlandii w XX w. Publiczne rozbieranie i chłosta, bicie, molestowanie i gwałty - często publiczne, biczowanie, kopanie, zadawanie oparzeń, zmuszanie do kąpieli w wodzie o temperaturze bliskiej wrzeniu, zmuszanie do wielogodzinnego klęczenia, szczucie psami, zawieszanie na haku i bicie w podeszwy stóp. To tylko niektóre z wielu wysublimowanych tortur, jakie wymyślali irlandzcy duchowni. I o tym opowiada film Aisling Walsh - Szkoła dla łobuzów . en.wikipedia.org Ciężko jest napisać coś sensownego o produkcji Aisling Walsh. Powodem nie

Władca Pierścieni: Drużyna Pierścienia (2001), Dwie Wieże (2002) i Powrót Króla (2003)

Mówiłam już, że uwielbiam empikowe promocje? Nie? To powiem jeszcze raz - uwielbiam empikowe promocje. Dlaczego? Ano dlatego, że w ramach ostatniej akcji (fantasy - kup 3 zapłać za 2) udało mi się dostać wszystkie rozszerzone wersje Władcy Pierścieni  za śmieszną sumę bodajże 70 zł. Ostatnie wieczory minęły mi zatem pod znakiem hobbitów, elfów i innych tolkienowych stworzeń. Długo zastanawiałam się czy jest sens pisać o trylogii stworzonej przez Petera Jacksona. Wszyscy, a na pewno zdecydowana większość, przecież wiedzą z czym się Władcę Pierścieni  je. Po co do tego jeszcze moje 3 grosze? Ostatecznie stanęło na tym, że kilka słów napiszę. A głównie dlatego, że jest, a raczej są to filmy, które darzę olbrzymim sentymentem. http://horrorcultfilms.co.uk/ Kiedy Jackson tworzył Władcę Pierścieni  ja uczyłam się akurat w gimnazjum. Byłam zatem na etapie obecnie powszechnie uważanym za najgorszy wiek w życiu człowieka. Cóż, taki już urok gimnazjum, że wtedy każdy nastolatek uważa się