Dzisiaj recenzja już dość leciwej produkcji studia Pixar - pochodzących z 2004 r. Iniemamocnych. Film wybrany ze względu na niechęć do oglądania czegoś bardzo ambitnego. Chodziło raczej o znalezienie lekkiego i przyjemnego filmu na zimne popołudnie. No i okazało się - nigdy wcześniej Iniemamocnych nie oglądałam, że wybór był pierwszorzędny.
Pomysł jak na bajkę jest bardzo oryginalny. Pokazuje bowiem ciężkie życie superbohaterów w momencie, kiedy już tymi superbohaterami być nie mogą. Głównymi postaciami jest tutaj wysłane na przymusową emeryturę małżeństwo Iniemamocnych z trójką, jak się potem okazuje również obdarzonych supermocami, dzieci. Niby wszystko się im układa, wiodą spokojny żywot w niewielkim domku na przedmieściach, wykonują normalną pracę, ale czegoś im brakuje. A dokładniej to Panu Iniemamocnemu, który tęskni za dawnym życiem. Wybawieniem wydaje się więc zadanie, jakie dostaje pewnego wieczoru... Ale czy na pewno wybawieniem?
Jeśli chodzi o fabułę Iniemamocnych to na myśl przychodzi mi od razu film Watchmen: Strażnicy. Tam przecież też ukazano świat, w którym działalność superbohaterów została zakazana. I akurat tak jakoś zupełnie przypadkiem się składa, że superbohaterowie w filmie Watchmen. Straznicy są po kolei eliminowani. Nawiązanie jednej produkcji do drugiej jest więc ewidentne. Autorzy Iniemamocnych niemalże skopiowali komiks Alana Moore'a i Dave'a Gibbsona. Emerytowani superbohaterowie. Zły, który chcąc sam zostać superbohaterem, zabija innych obdarzonych supermocami. Zjednoczenie się superbohaterów w walce z zagrożeniem. To wszystko już było. Jednak jest wielkie ale. Tym ale jest fakt, że jeśli kopiując historię robi się taki film, jak Iniemamocni to wszystko zostaje wybaczone.
Produkcja Pixara jest filmem bardzo udanym. Można nawet pokusić się o stwierdzenie, że jest to najlepszy film animowany (oczywiście mam na myśli animacje komputerowe - wszystkie Shreki, Epoki lodowcowe i tego typu produkcje.), jaki kiedykolwiek powstał. Owszem, jest jeszcze kilka pozycji, z którymi Iniemamocni musieliby stoczyć walkę o palmę pierwszeństwa, niemniej na pewno owa produkcja zajmuje miejsce w ścisłej czołówce najlepszych filmów.
Jakieś minusy? W zasadzie nie... Chociaż... Tak. Jedyne, co mam do zarzucenia tej animacji to może niezbyt dokładna grafika. Może to efekt tego, że nowsze produkcje zbytnio mnie rozpuściły jeśli chodzi o wrażenia wizualne. A może zwykłe niedopracowanie ze studia Pixara? Chociaż w to drugie raczej śmiem wątpić. W każdym razie całość nie jest aż tak przyjemna dla oka, jak chociażby Jak wytresować smoka?. Niemniej zaznaczam, że jest to tylko moje osobiste odczucie.
Generalnie rzecz biorąc to film polecam każdemu. No... może nie jest on odpowiedni dla tych najmłodszych widzów - w końcu został oznaczony kategorią wiekową PG, a więc obecność rodziców jak najbardziej wymagana. W każdym razie jest to film rewelacyjny, w którym wszyscy znajdą coś dla siebie.
Pomysł jak na bajkę jest bardzo oryginalny. Pokazuje bowiem ciężkie życie superbohaterów w momencie, kiedy już tymi superbohaterami być nie mogą. Głównymi postaciami jest tutaj wysłane na przymusową emeryturę małżeństwo Iniemamocnych z trójką, jak się potem okazuje również obdarzonych supermocami, dzieci. Niby wszystko się im układa, wiodą spokojny żywot w niewielkim domku na przedmieściach, wykonują normalną pracę, ale czegoś im brakuje. A dokładniej to Panu Iniemamocnemu, który tęskni za dawnym życiem. Wybawieniem wydaje się więc zadanie, jakie dostaje pewnego wieczoru... Ale czy na pewno wybawieniem?
Jeśli chodzi o fabułę Iniemamocnych to na myśl przychodzi mi od razu film Watchmen: Strażnicy. Tam przecież też ukazano świat, w którym działalność superbohaterów została zakazana. I akurat tak jakoś zupełnie przypadkiem się składa, że superbohaterowie w filmie Watchmen. Straznicy są po kolei eliminowani. Nawiązanie jednej produkcji do drugiej jest więc ewidentne. Autorzy Iniemamocnych niemalże skopiowali komiks Alana Moore'a i Dave'a Gibbsona. Emerytowani superbohaterowie. Zły, który chcąc sam zostać superbohaterem, zabija innych obdarzonych supermocami. Zjednoczenie się superbohaterów w walce z zagrożeniem. To wszystko już było. Jednak jest wielkie ale. Tym ale jest fakt, że jeśli kopiując historię robi się taki film, jak Iniemamocni to wszystko zostaje wybaczone.
Produkcja Pixara jest filmem bardzo udanym. Można nawet pokusić się o stwierdzenie, że jest to najlepszy film animowany (oczywiście mam na myśli animacje komputerowe - wszystkie Shreki, Epoki lodowcowe i tego typu produkcje.), jaki kiedykolwiek powstał. Owszem, jest jeszcze kilka pozycji, z którymi Iniemamocni musieliby stoczyć walkę o palmę pierwszeństwa, niemniej na pewno owa produkcja zajmuje miejsce w ścisłej czołówce najlepszych filmów.
Jakieś minusy? W zasadzie nie... Chociaż... Tak. Jedyne, co mam do zarzucenia tej animacji to może niezbyt dokładna grafika. Może to efekt tego, że nowsze produkcje zbytnio mnie rozpuściły jeśli chodzi o wrażenia wizualne. A może zwykłe niedopracowanie ze studia Pixara? Chociaż w to drugie raczej śmiem wątpić. W każdym razie całość nie jest aż tak przyjemna dla oka, jak chociażby Jak wytresować smoka?. Niemniej zaznaczam, że jest to tylko moje osobiste odczucie.
Generalnie rzecz biorąc to film polecam każdemu. No... może nie jest on odpowiedni dla tych najmłodszych widzów - w końcu został oznaczony kategorią wiekową PG, a więc obecność rodziców jak najbardziej wymagana. W każdym razie jest to film rewelacyjny, w którym wszyscy znajdą coś dla siebie.
Komentarze
Prześlij komentarz