Przejdź do głównej zawartości

Whiplash (2014)

Kolejny po recenzowanym niedawno Birdmanie kandydat do najważniejszego Oscara. Kolejny, nad którym rozpływają się wszyscy. Kolejny, który zdobywa nagrody za nagrodami. Jednak jakże inne są moje odczucia po zakończeniu seansu w porównaniu do tych, które wywołał Birdman!

http://www.impawards.com/
Kiedy oglądałam zmagania Milesa Tellera z pałeczkami i jego próby zaimponowania wymagającemu J.K. Simmonsowi od razu pojawili się w mojej głowie poczciwy Clement Mathieu i niesforny Pierre Morhange. Nie mogę więc nie wspomnieć przy ocenianiu Whiplasha o filmie, który oglądałam kilka lat temu, a który też traktował o relacjach nauczyciel muzyki-uzdolniony uczeń. Który też podbił moje serce. Ale na tematyce i udanym podbiciu mojego serca podobieństwa obrazu Damiena Chazelle do Pana od muzyki się kończą, więc i nie ma większego sensu porównywać tych filmów. Widzę za to sens w porównywaniu Whiplasha z Birdmanem, bo to te dwa tytuły najczęściej przeplatają się w oscarowych typowaniach (aby poczytać o Birdmanie odsyłam do poświęconej mu recenzji).

Tak jak i w Birdmanie, są w Whiplashu rzeczy, które mi się nie spodobały. Po pierwsze zrobienie z muzyki czegoś w rodzaju sportu. Liczy się tylko odpowiednie tempo i technika. Nie potrafisz tego, nie ma dla ciebie miejsca wśród najlepszych. O jazzie mówi się, że bardziej niż stylem muzycznym jest on formą interpretacji. Gdzie w tym całym technicznym waleniu w perkusję własna interpretacja? Gdzie w tej muzyce jest sam muzyk? I gdzie jest pasja? Przecież Andrew, po opuszczeniu szkoły, całkowicie odcina się od muzyki. Jego ukochana perkusja idzie w odstawkę. Każdy, kto posiada jakąkolwiek pasję, wie, że swoich miłości się tak po prostu nie porzuca. Poza tym - taki nauczyciel jak Fletcher, z wszystkimi swoimi kontrowersyjnymi metodami nauczania, raczej nie piastowałby długo stołka w renomowanej szkole muzycznej. No i czy pozwoliłby sobie na publiczne zniszczenie ucznia przed najważniejszymi osobami w branży muzycznej? Nie. Przecież zszargałby tym samym swoją reputację. A czy droga na szczyt wiedzie tak, jak zostało to ukazane w filmie? Przez pot, krew i łzy, a terror i nękanie psychiczne są tylko niezbędnymi środkami potrzebnymi do zrealizowania postawionych sobie celów? W mojej opinii, nie. A, jest jeszcze ta scena ze spieszeniem się na koncert. Seriously?

Prawdą jest, że w obu tych obrazach najlepsze jest aktorstwo. Miles Teller, który wcześniej znany mi był z drobnych rólek w mniej lub bardziej ambitnych filmach dla młodzieży, rolą  Andrew zdobywa moje uznanie. Uznanie tym większe, kiedy okazuje się, że w wielu scenach oglądamy jego własne umiejętności muzyczne. Jednak rola Tellera blednie przy J.K. Simmonsie. Simmons, który wciela się w rolę surowego Fletchera wprost zachwyca. Zachwyca to w sumie mało powiedziane. Kiedy trzeba potrafiący się przymilać, kiedy trzeba wymagający, czasem doskonały kumpel, z którym można wypić piwo w pubie, a czasem zatroskany losem swoich uczniów nauczyciel. W każdej z tych odsłon Simmons jest rewelacyjny. On po prostu kradnie ten film! Zdjęcia. O ile w Birdmanie zdjęcia mnie denerwowały, tak w Whiplashu wprost przeciwnie. Jak zrobić pełen dynamizmu film, w którym większość czasu uderza się w bębny? Ano właśnie tak. Kolejne zbliżenia wcale nie nudzą, a fascynują. Kamera pokazuje wszystko, każdą kroplę potu i krwi, każdą ranę na zmęczonych ciągłym graniem palcach. Jakby w myśl zasady pot, krew i łzy. Muzyka. Fanką perkusji nie jestem - kiedyś wspominałam. Jednak w Whiplashu perkusja zostaje przedstawiona tak, że skłaniam się ku tezie, że jest to naprawdę fantastyczny instrument. No i jakby nie patrzeć, muzyka w scenach, kiedy liczy się tylko ona, jest genialnie dobrana i dobrze wykonana. A fabuła? Może i jest w niej wiele nieścisłości i oderwanych od rzeczywistości scen, ale wciąga. Jeśli zapomni się o tych wszystkich zarzutach, to historia o tym, jak wiele jesteś w stanie poświęcić i zrobić, aby dostać się na szczyt, jest naprawdę dobra. No i wymowne zakończenie - tak krótkie i  proste, a jednak tak w swej prostocie treściwe. Wybaczenie, pogodzenie się obu bohaterów, zdobycie uznania, szacunku. To wszystko w jednym spojrzeniu.


Wiele mogę zarzucić filmowi Damiena Chazelle. Z wieloma faktami się nie zgadzam. Gdzieś w połowie filmu mam ochotę rzucić krzesłem w filmowego Fletchera, aby dać upust swym emocjom i wyrazić tym samym swoją dezaprobatę. Jednak na samym końcu, kiedy na ekranie pojawia się czarne tło i zaczynają lecieć napisy końcowe, na mojej twarzy widnieje uśmiech. Uśmiech zadowolenia. Bo mimo wszystkich moich narzekań, Whiplash to był naprawdę dobry film.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Hidden [2015]

Hidden  to tytuł, po który sięgnęłam tylko i wyłącznie z powodu jego długości. Akurat miałam tylko tyle wolnego czasu, więc krótki thriller duetu Matt & Ross Duffer był idealnym rozwiązaniem. A, jak już się kilka razy o tym przekonałam, filmy wybrane zupełnie przez przypadek, często sprawiają nam tak miłą niespodziankę, że aż szkoda myśleć, ile osób przejdzie obok danych pozycji obojętnie, bo nie były tak rozreklamowane jak inne hiciory danego roku, albo bo posiadają taką, a nie inną ocenę na portalach filmowych. Nakręcony w nieco ponad miesiąc  Hidden , jest właśnie taką ogromną niespodzianką. http://pics.filmaffinity.com/ Fabuła. Będzie krótko, zwięźle i bardzo na temat, bo nie można tu powiedzieć zbyt dużo, aby przypadkiem nie zdradzić zbyt wielu szczegółów. W Hidden  śledzimy losy pewnej rodziny, która, aby przetrwać panującą epidemię nieznanej choroby, ukrywa się w schronie. Aby jednak nie było tak łatwo, dowiadujemy się, że rodzina jest ścigana przez tajemnicze istoty z

Szkoła dla łobuzów (2003)

Dzisiaj spotkanie dziecka z dyrektorem, wezwanie rodziców do szkoły czy uwagi wpisywane do dzienników to rzeczy, którymi dzisiaj nauczyciel może ukarać nieposłusznego ucznia. Dawniej w ścisłej czołówce było pisanie kilkaset razy obietnic poprawy, "ośle ławki" i wymierzanie "łap" za pomocą rózgi lub linijki. Jednak wszystkie powyższe kary bledną w porównaniu do kar, jakie wymierzano dzieciom w katolickich placówkach wychowawczych w Irlandii w XX w. Publiczne rozbieranie i chłosta, bicie, molestowanie i gwałty - często publiczne, biczowanie, kopanie, zadawanie oparzeń, zmuszanie do kąpieli w wodzie o temperaturze bliskiej wrzeniu, zmuszanie do wielogodzinnego klęczenia, szczucie psami, zawieszanie na haku i bicie w podeszwy stóp. To tylko niektóre z wielu wysublimowanych tortur, jakie wymyślali irlandzcy duchowni. I o tym opowiada film Aisling Walsh - Szkoła dla łobuzów . en.wikipedia.org Ciężko jest napisać coś sensownego o produkcji Aisling Walsh. Powodem nie

Władca Pierścieni: Drużyna Pierścienia (2001), Dwie Wieże (2002) i Powrót Króla (2003)

Mówiłam już, że uwielbiam empikowe promocje? Nie? To powiem jeszcze raz - uwielbiam empikowe promocje. Dlaczego? Ano dlatego, że w ramach ostatniej akcji (fantasy - kup 3 zapłać za 2) udało mi się dostać wszystkie rozszerzone wersje Władcy Pierścieni  za śmieszną sumę bodajże 70 zł. Ostatnie wieczory minęły mi zatem pod znakiem hobbitów, elfów i innych tolkienowych stworzeń. Długo zastanawiałam się czy jest sens pisać o trylogii stworzonej przez Petera Jacksona. Wszyscy, a na pewno zdecydowana większość, przecież wiedzą z czym się Władcę Pierścieni  je. Po co do tego jeszcze moje 3 grosze? Ostatecznie stanęło na tym, że kilka słów napiszę. A głównie dlatego, że jest, a raczej są to filmy, które darzę olbrzymim sentymentem. http://horrorcultfilms.co.uk/ Kiedy Jackson tworzył Władcę Pierścieni  ja uczyłam się akurat w gimnazjum. Byłam zatem na etapie obecnie powszechnie uważanym za najgorszy wiek w życiu człowieka. Cóż, taki już urok gimnazjum, że wtedy każdy nastolatek uważa się