The A-List lub też Lista życzeń (polski tytuł, jaki udało mi się znaleźć, jednak na wszystkich filmowych portalach wymieniany jest ten pierwszy tytuł, toteż takowym będziemy posługiwać się w tym tekście) to pierwszy z cyklu filmów, które zapodaliśmy sobie z M. na sierpniowe upały. Wybór takowych, a nie innych pozycji podyktowany był tylko i wyłącznie tym, że w sytuacji, kiedy termometry za oknem wskazują prawie 40 stopni C nasze mózgi są tak oporne na wszystko, co im się serwuje, że filmy, jakie będziemy oglądać muszą być BARDZO mało ambitne. Tak też wybór padł na gatunek wyjątkowo mało ambitny. Filmy dla nastolatków.
Na pierwszy ogień poszła produkcja Willa Bighama The A-List, czyli historia najpopularniejszego licealnego przystojniaka Erica Shulza, który pewnego dnia dowiaduje się, że może nie skończyć szkoły, ponieważ gdzieś kiedyś nie zaliczył jednego przedmiotu. Aby zdać, przyjmuje propozycję szkolnej pani pedagog, która obiecuje pomóc mu w zaliczeniu pod warunkiem wykonania przez Erica kilku zadań z licealnej listy życzeń pani pedagog - jej nigdy niewypełnionych młodzieńczych marzeń.
W ten oto sposób - uwaga, lecą spoilery - nasz Eric pozna smak gejowskich randek, cheerleadingu (oczywiście obowiązkowo w damskim uniformie cheerleaderki), gry w piłkę nożną (o dziwo okazuje się, że Eric nie jest typowym "popularnym", bo ze sportem za pan brat to on nie jest), biegania nago i czegoś, dzięki czemu ostatecznie zmieni się jego system wartości.
Temat filmu mocno zatem oklepany - jak zrobić z "popularnego" kogoś, kto jednak ma serce i zdobyć przy tym serce tej jedynej. Wykonanie ani nie najlepsze, ani nie najgorsze. The A-List to w każdej kategorii jeden wielki średniak. Aktorsko jest megaprzeciętnie jeśli nie słabo. piosenki - zazwyczaj w tego typu filmach tak łatwo wpadające w ucho, tym razem w ogóle nie istnieją, w fabule absurd goni absurd, a ekranowe postaci bardziej denerwują niż budzą naszą sympatię (ze szkolną panią pedagog na czele, której za chiny ludowe nie mogłam chociaż trochę polubić). The A-List to produkcja, w której nie porywa zupełnie nic.
I nawet nasze zmęczone upałem umysły były przybite poziomem, jaki zaprezentował nam film Willa Bighama. Następnym razem sięgniemy może jednak po coś bardziej ambitnego.
![]() |
https://thealist2014movie3291.wordpress.com |
W ten oto sposób - uwaga, lecą spoilery - nasz Eric pozna smak gejowskich randek, cheerleadingu (oczywiście obowiązkowo w damskim uniformie cheerleaderki), gry w piłkę nożną (o dziwo okazuje się, że Eric nie jest typowym "popularnym", bo ze sportem za pan brat to on nie jest), biegania nago i czegoś, dzięki czemu ostatecznie zmieni się jego system wartości.
Temat filmu mocno zatem oklepany - jak zrobić z "popularnego" kogoś, kto jednak ma serce i zdobyć przy tym serce tej jedynej. Wykonanie ani nie najlepsze, ani nie najgorsze. The A-List to w każdej kategorii jeden wielki średniak. Aktorsko jest megaprzeciętnie jeśli nie słabo. piosenki - zazwyczaj w tego typu filmach tak łatwo wpadające w ucho, tym razem w ogóle nie istnieją, w fabule absurd goni absurd, a ekranowe postaci bardziej denerwują niż budzą naszą sympatię (ze szkolną panią pedagog na czele, której za chiny ludowe nie mogłam chociaż trochę polubić). The A-List to produkcja, w której nie porywa zupełnie nic.
I nawet nasze zmęczone upałem umysły były przybite poziomem, jaki zaprezentował nam film Willa Bighama. Następnym razem sięgniemy może jednak po coś bardziej ambitnego.
Komentarze
Prześlij komentarz