Przejdź do głównej zawartości

Miasteczko bohaterów [2015]

Miasteczko bohaterów to film tegoroczny. Film z gatunku tych młodzieżowych, po które zawsze sięgam, kiedy chcę się "odmóżdżyć". Produkcje te są bowiem tak przewidywalne, że angażowanie więcej niż kilku procent umysłu jest po prostu do ich oglądania niepotrzebne. Z opisu wydawało się, że będzie to kolejny film stworzony na sprawdzonym schemacie chociażby wcześniejszych Step Upów. Okazało się jednak, że Miasteczko bohaterów to nie jest taki zwykły film dla nastolatków, a obok historii o dorastającym chłopaku, ma on do opowiedzenia jeszcze jedną opowieść.

http://www.impawards.com/
Bohaterem filmu Daniela Durana jest "wychowywany" przez samotną matkę niepełnoletni Josh, który z powodzeniem robi karierę jako DJ w nowojorskich klubach. Niestety klubowe towarzystwo i styl życia (a może i po części odziedziczone po matce geny) szybko sprawiają, że Josh wskutek przedawkowania trafia do szpitala, stamtąd na salę sądową, a z tej na terapię do największego zadupia, o jakim mógłby sobie pomyśleć - miasteczka, w którym mieszka ojciec chłopaka, a którego ten nie widział nigdy w życiu.

Cóż. z opisu brzmi jak normalny obraz dla nastolatków. I tak też z początku wygląda. Główny bohater, jak na prawdziwego buntownika przystało, chodzi wiecznie naburmuszony, oczywiście uważa, że to wszyscy są winni, tylko nie on i absolutnie nic go nie interesuje (no, może poza tą jego muzyką). Jest nieprzyjemny, ponury, opryskliwy i za nic w świecie nie byłam w stanie go polubić. Oprócz naszego DJ'a jest jeszcze piękna pani kapitan szkolnej drużyny tanecznej (nawiązanie do Step Upów jednak się znalazło), która niestety nie daje szkole powodów do dumy, oraz jej brat, który tak o, bez żadnych większych powodów ani starań, zaprzyjaźnia się z głównym bohaterem - ten duet już aż tak nie denerwuje, bowiem ich historia jest o niebo bardziej interesująca niż losy Josha. W tym miejscu słowa zapewnienia, że owszem, wątek romantyczny pomiędzy Joshem a panią kapitan drużyny tanecznej musiał być i jest. Jest też jeszcze wątek patriotyczny - okazuje się bowiem, że miasteczko, do którego został wysłany Josh, jest swoistą wylęgarnią amerykańskich żołnierzy i że w zasadzie każdy stracił tam na wojnie jakiegoś bliskiego, jest wątek stosunków na linii ojciec-syn, wątek terapeuta-pacjent, wątek terapeuta-rodzina przyjaciela i wątek DJ-stara miłość dziewczyny od tańca. Pewnie jeszcze jakiś by się znalazł, ale i tak już tego dużo zostało przytoczone. 


Cóż. Największą wadą filmu jest właśnie jego wielowątkowość, która zabiła główną historię filmu. Miał to być obraz o podnoszeniu się na nogi młodego DJ'a, a zamiast tego wyszło wszystko inne tylko nie to. Bo bardziej niż opowieść o Joshu, jest to opowieść o godzeniu się ze śmiercią bliskich (może to powinien być główny wątek? bo w zasadzie wyszedł chyba najlepiej) i opowieść o nagłej przemianie grupy tańczących nieudaczników w megagwiazdy parkietu (nie wierzę, że wystarczyło tylko zmienić muzykę, żeby nagle zacząć odnosić takie sukcesy). De facto muzyka elektroniczna, którą wykorzystano w filmie też mi do gustu nie przypadła - nie przepadam za takimi brzmieniami, aczkolwiek ogromny plus za nawiązanie do filmu Pluton i skądinąd rewelacyjnej muzyki z tego obrazu - jego zmiksowanie do wersji, która pojawiła się w Miasteczku bohaterów jednak już nie akceptuję, uważając ją jako zwyczajną profanację. Ogromny plus za, jak zwykle świetną, Laurę Dern - dla mnie kobietę, która swoją osobą potrafi nadać światła nawet najgorszemu filmowemu chłamowi.

Miasteczko bohaterów obejrzeć można, ale na jakieś głębsze przeżycia nastawiać się nie należy. Film ani ziębi, ani grzeje - jest po prostu jednym wielkim średniakiem. Nie porywa w nim absolutnie nic, a niedokończenie wielu wątków pozostawia ogromny niesmak. I naprawdę nie mam pojęcia, skąd ta, stosunkowo wysoka ocena na portalach filmowych. Filmwebowe 6,7 to wyjątkowo mocne przegięcie.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Szkoła dla łobuzów (2003)

Dzisiaj spotkanie dziecka z dyrektorem, wezwanie rodziców do szkoły czy uwagi wpisywane do dzienników to rzeczy, którymi dzisiaj nauczyciel może ukarać nieposłusznego ucznia. Dawniej w ścisłej czołówce było pisanie kilkaset razy obietnic poprawy, "ośle ławki" i wymierzanie "łap" za pomocą rózgi lub linijki. Jednak wszystkie powyższe kary bledną w porównaniu do kar, jakie wymierzano dzieciom w katolickich placówkach wychowawczych w Irlandii w XX w. Publiczne rozbieranie i chłosta, bicie, molestowanie i gwałty - często publiczne, biczowanie, kopanie, zadawanie oparzeń, zmuszanie do kąpieli w wodzie o temperaturze bliskiej wrzeniu, zmuszanie do wielogodzinnego klęczenia, szczucie psami, zawieszanie na haku i bicie w podeszwy stóp. To tylko niektóre z wielu wysublimowanych tortur, jakie wymyślali irlandzcy duchowni. I o tym opowiada film Aisling Walsh - Szkoła dla łobuzów . en.wikipedia.org Ciężko jest napisać coś sensownego o produkcji Aisling Walsh. Powodem nie ...

Hidden [2015]

Hidden  to tytuł, po który sięgnęłam tylko i wyłącznie z powodu jego długości. Akurat miałam tylko tyle wolnego czasu, więc krótki thriller duetu Matt & Ross Duffer był idealnym rozwiązaniem. A, jak już się kilka razy o tym przekonałam, filmy wybrane zupełnie przez przypadek, często sprawiają nam tak miłą niespodziankę, że aż szkoda myśleć, ile osób przejdzie obok danych pozycji obojętnie, bo nie były tak rozreklamowane jak inne hiciory danego roku, albo bo posiadają taką, a nie inną ocenę na portalach filmowych. Nakręcony w nieco ponad miesiąc  Hidden , jest właśnie taką ogromną niespodzianką. http://pics.filmaffinity.com/ Fabuła. Będzie krótko, zwięźle i bardzo na temat, bo nie można tu powiedzieć zbyt dużo, aby przypadkiem nie zdradzić zbyt wielu szczegółów. W Hidden  śledzimy losy pewnej rodziny, która, aby przetrwać panującą epidemię nieznanej choroby, ukrywa się w schronie. Aby jednak nie było tak łatwo, dowiadujemy się, że rodzina jest ścigana przez ...

Władca Pierścieni: Drużyna Pierścienia (2001), Dwie Wieże (2002) i Powrót Króla (2003)

Mówiłam już, że uwielbiam empikowe promocje? Nie? To powiem jeszcze raz - uwielbiam empikowe promocje. Dlaczego? Ano dlatego, że w ramach ostatniej akcji (fantasy - kup 3 zapłać za 2) udało mi się dostać wszystkie rozszerzone wersje Władcy Pierścieni  za śmieszną sumę bodajże 70 zł. Ostatnie wieczory minęły mi zatem pod znakiem hobbitów, elfów i innych tolkienowych stworzeń. Długo zastanawiałam się czy jest sens pisać o trylogii stworzonej przez Petera Jacksona. Wszyscy, a na pewno zdecydowana większość, przecież wiedzą z czym się Władcę Pierścieni  je. Po co do tego jeszcze moje 3 grosze? Ostatecznie stanęło na tym, że kilka słów napiszę. A głównie dlatego, że jest, a raczej są to filmy, które darzę olbrzymim sentymentem. http://horrorcultfilms.co.uk/ Kiedy Jackson tworzył Władcę Pierścieni  ja uczyłam się akurat w gimnazjum. Byłam zatem na etapie obecnie powszechnie uważanym za najgorszy wiek w życiu człowieka. Cóż, taki już urok gimnazjum, że wtedy każdy nastol...