Przejdź do głównej zawartości

Charlie Bartlett (2007)

Jakże całkowita odmiana klimatu filmowego w porównaniu z produkcją opisywaną przeze mnie w poprzednim poście. W zasadzie jedyne, co łączy oba filmy to jedno nazwisko. Jak się łatwo można domyślić, chodzi o nazwisko Roberta Downey'a Jr., z którym to filmy namiętnie teraz oglądam. Cóż, bez zbędnego rozpisywania się przejdźmy do konkretów.

http://www.impawards.com/
Charlie Bartlett to typowy film dla nastolatków. Także tu spotykamy wiecznie powtarzające się w filmach tego gatunku motywy pierwszego romansu czy olbrzymich problemów młodzieńczych lat (które z perspektywy czasu będą wydawać się błahostkami). Mamy więc córkę dyrektora szkoły, bogatego i przystojnego, ale (o dziwo) niezbyt popularnego chłopaka, jego niezbyt przykładającą się do roli rodzicielki matkę oraz szkolnych buntowników, którzy później odnajdują w sobie całkowicie inne "ja".

Co można powiedzieć o filmie Jona Polla? To samo, co o wszystkich filmach dla nastolatków. To że fabuła jest prosta, że zawiązuje się szybciutko i mknie potem w zastraszającym tempie. Że nie mogło oczywiście zabraknąć elementów komediowych. Tych "że" jest sporo. Jest jednak jeszcze coś, co według mnie wyróżnia Charliego Bartletta spośród innych produkcji o podobnej tematyce. Jest to swego rodzaju, jeśli mogę to tak nazwać, dojrzałość gatunkowa. Oglądając produkcję Polla, odniosłam wrażenie, że jego film dotyka, mimo wszystko, tych nieco poważniejszych problemów nastolatków. Poll nie skupia się tutaj bowiem na uczuciu łączącym głównego bohatera z córką dyrektora szkoły ani też nie wplata w swoje dzieło bezsensownych wątków (pseudo)humorystyczych - mam na myśli ogłupiające żarty, jakimi raczą nas twórcy chociażby American Pie - poziom idiotyzmu jest tu wyjątkowo niski. Wydaje mi się, że najważniejszym tematem w Charliem Bartlecie jest uczenie dojrzałości, podejmowania odpowiednich decyzji i ponoszenia odpowiedzialności za swoje czyny. I tyczy się to nie tylko nastolatków, ale także dorosłych.


Jeśli chodzi  o RDJ'a - jego rolę oceniam pozytywnie. Jako dyrektor szkoły wzbudził we mnie sympatię. W zasadzie to chyba jego bohater był pierwszym w całym filmie, który tak na prawdę do mnie przemówił. Ojciec, który nieco pogubił się w swoim życiu, podjął kilka złych decyzji i nie potrafi ich naprawić, który za wszelką cenę chciałby wrócić do tego, co było kilka lat wcześniej? Tak, zdecydowanie kupuję tę postać. Generalnie do aktorstwa nie mogę się raczej przyczepić. Cała obsada wypadła równo i solidnie.

Na koniec powiem jeszcze, że, mimo początkowej konsternacji i lekkiej irytacji spowodowanej zachowaniem głównego bohatera, film oglądało mi się bardzo przyjemnie. Nie jest to może dzieło z najwyższej półki, ale do obejrzenia w rodzinnym gronie w niedzielne południe nadaje się idealnie. No i oczywiście polecam!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Szkoła dla łobuzów (2003)

Dzisiaj spotkanie dziecka z dyrektorem, wezwanie rodziców do szkoły czy uwagi wpisywane do dzienników to rzeczy, którymi dzisiaj nauczyciel może ukarać nieposłusznego ucznia. Dawniej w ścisłej czołówce było pisanie kilkaset razy obietnic poprawy, "ośle ławki" i wymierzanie "łap" za pomocą rózgi lub linijki. Jednak wszystkie powyższe kary bledną w porównaniu do kar, jakie wymierzano dzieciom w katolickich placówkach wychowawczych w Irlandii w XX w. Publiczne rozbieranie i chłosta, bicie, molestowanie i gwałty - często publiczne, biczowanie, kopanie, zadawanie oparzeń, zmuszanie do kąpieli w wodzie o temperaturze bliskiej wrzeniu, zmuszanie do wielogodzinnego klęczenia, szczucie psami, zawieszanie na haku i bicie w podeszwy stóp. To tylko niektóre z wielu wysublimowanych tortur, jakie wymyślali irlandzcy duchowni. I o tym opowiada film Aisling Walsh - Szkoła dla łobuzów . en.wikipedia.org Ciężko jest napisać coś sensownego o produkcji Aisling Walsh. Powodem nie ...

Hidden [2015]

Hidden  to tytuł, po który sięgnęłam tylko i wyłącznie z powodu jego długości. Akurat miałam tylko tyle wolnego czasu, więc krótki thriller duetu Matt & Ross Duffer był idealnym rozwiązaniem. A, jak już się kilka razy o tym przekonałam, filmy wybrane zupełnie przez przypadek, często sprawiają nam tak miłą niespodziankę, że aż szkoda myśleć, ile osób przejdzie obok danych pozycji obojętnie, bo nie były tak rozreklamowane jak inne hiciory danego roku, albo bo posiadają taką, a nie inną ocenę na portalach filmowych. Nakręcony w nieco ponad miesiąc  Hidden , jest właśnie taką ogromną niespodzianką. http://pics.filmaffinity.com/ Fabuła. Będzie krótko, zwięźle i bardzo na temat, bo nie można tu powiedzieć zbyt dużo, aby przypadkiem nie zdradzić zbyt wielu szczegółów. W Hidden  śledzimy losy pewnej rodziny, która, aby przetrwać panującą epidemię nieznanej choroby, ukrywa się w schronie. Aby jednak nie było tak łatwo, dowiadujemy się, że rodzina jest ścigana przez ...

Władca Pierścieni: Drużyna Pierścienia (2001), Dwie Wieże (2002) i Powrót Króla (2003)

Mówiłam już, że uwielbiam empikowe promocje? Nie? To powiem jeszcze raz - uwielbiam empikowe promocje. Dlaczego? Ano dlatego, że w ramach ostatniej akcji (fantasy - kup 3 zapłać za 2) udało mi się dostać wszystkie rozszerzone wersje Władcy Pierścieni  za śmieszną sumę bodajże 70 zł. Ostatnie wieczory minęły mi zatem pod znakiem hobbitów, elfów i innych tolkienowych stworzeń. Długo zastanawiałam się czy jest sens pisać o trylogii stworzonej przez Petera Jacksona. Wszyscy, a na pewno zdecydowana większość, przecież wiedzą z czym się Władcę Pierścieni  je. Po co do tego jeszcze moje 3 grosze? Ostatecznie stanęło na tym, że kilka słów napiszę. A głównie dlatego, że jest, a raczej są to filmy, które darzę olbrzymim sentymentem. http://horrorcultfilms.co.uk/ Kiedy Jackson tworzył Władcę Pierścieni  ja uczyłam się akurat w gimnazjum. Byłam zatem na etapie obecnie powszechnie uważanym za najgorszy wiek w życiu człowieka. Cóż, taki już urok gimnazjum, że wtedy każdy nastol...