Przejdź do głównej zawartości

Honor Złodzieja (2012)

Mówiłam Wam kiedyś, że jestem ogromną fanką fantasy? A już w szczególności książek tego typu? Nie? To mówię teraz. W zasadzie pochłaniam wszystko, co wiąże się z nowymi, nieistniejącymi światami, mężnymi bohaterami, wielkimi zagrożeniami i równie wielkimi poświęceniami... Zaczęło się wiele lat temu od Władcy Pierścieni J.R.R. Tolkiena, potem przyszedł czas na młodzieżówki typu Eragon czy saga o Harry'm Potterze. Ostatnio mój głód fantasy zaspokajał Brent Weeks i jego Nocny Anioł. Teraz przyszedł czas na dzieło Douglasa Hulicka Honor złodzieja.

http://www.wydawnictwoliterackie.pl/
Książka znalazła się w moich rękach tylko i wyłącznie dlatego, że zostałam nią obdarowana. W przeciwnym razie raczej na pewno bym po nią nie sięgnęła. A w przekonaniu tym utwierdziłam się jeszcze bardziej już po przeczytaniu dzieła Hulicka.

Zacznijmy może od tego, że głównym bohaterem Honoru złodzieja jest niejaki Drothe - złodziej, włamywacz i swego rodzaju podwójna wtyka. Generalnie rzecz biorąc mamy tu do czynienia z przestępczym półświatkiem. Drothe przez przypadek zostaje wplątany w pewną intrygę, która, jak się potem okazuje, jest intrygą mającą zaważyć na przyszłości książkowego świata. A wszystko przez dziwną księgę, która trafia w jego ręce.

Douglas Hulick wykreował świat, który albo się pokocha, albo znienawidzi. Nie każdy przepada za pełnymi smrodu, brudu, błota i innych nieczystości krajobrazami. A taka właśnie jest książka Hulicka. Bohaterowie snują się po kanałach ściekowych i myją rzadziej niż ustawa przewiduje. Od samego czytania robi się nieprzyjemnie. W dodatku nie tylko zalatuje tutaj ulicznym smrodkiem. Mamy przecież do czynienia z przestępczym półświatkiem! Co za tym idzie bohaterami powieści są mordercy, złodzieje, spece od tortur, szefowie przestępczych organizacji i inne szemrane charaktery. Nie każdy na to pójdzie. Na pewno jednak nie ja...

Może i stworzony przez Hulicka świat jest oryginalny i ciekawy - jakby nie patrzeć niewiele jest książek, którego bohaterami byliby tylko i wyłącznie kryminaliści, jednak mnie on nie rzucił na kolana. Po pierwsze ciężko jest polubić którąkolwiek postać z Honoru złodzieja. Wszyscy ciągle coś knują, spiskują, mordują, kradną, torturują... A Drothe po prostu w ogóle do mnie nie przemawia. Może lepiej byłoby uczynić głównym bohaterem o wiele ciekawszą postać, jaką jest Brązowy Degan? Po drugie książka pisana jest z w pierwszej osobie... Powiedzmy, że nie przepadam za tego typu narracją. Mogę przebrnąć przez wszystko, ale jeśli tylko widzę narrację pierwszoosobową od razu zaczyna mnie skręcać. Tak samo było w tym przypadku. Już pierwsze zdanie nastawiło mnie negatywnie do powieści Hulicka.

Po trzecie ciężko jest sobie wyobrazić świat z Honoru złodzieja. Autor zasuwa z akcją jak jakiś meserszmit. Prawie w ogóle nie ma tam opisów miejsc czy opisów czegokolwiek, co mogłoby nam nieco bardziej pomóc w wyobrażeniu sobie krajobrazu Ildrekki. Jedyne opisy, jakimi raczy nas Hulick to baaaaaaardzo szczegółowe opisy walk, co jest także powodem numer cztery. Rozumiem, że autor jest zapalonym miłośnikiem broni białej - szczególnie zaś rapiera, jednak skomplikowane opisy pojedynków wcale nie ułatwiały mi lektury jego książki, a wręcz przeciwnie, zdecydowanie mi ją utrudniały. Dla mnie stanowiły one po prostu zlepek słów mniej lub bardziej pozbawionych sensu, które, podobnie jak opisy przyrody w Nad Niemnem E. Orzeszkowej, starałam się pominąć, albo przebrnąć przez nie tylko pobieżnie. Po piąte totalnie nie kupuję tempa akcji. Cała fabuła książki toczy się chyba krócej niż tydzień. W tym czasie główny bohater śpi może kilka godzin, a resztę czasu spędza na walkach, ucieczkach, poszukiwaniach i innych bardzo męczących czynnościach. Może i posiada ziarna aramu - odpowiednik naszej kawy (?), jednak wydaje mi się, że autor w tym temacie lekko przesadził.

Po szóste, i chyba ostatnie, leży tempo książki. Początek jest nudny i przydługi. Akcja - pomimo wielu pozytywnych opinii odnośnie tego aspektu, jak dla mnie rozwija się wręcz w ślimaczym tempie, a jak już stwierdziłam, że się rozwinęła, okazało się, że przeczytałam już 3/4 książki... Zakończenie z kolei autor - takie odniosłam wrażenie, zmieścił chyba na trzech stronach... Jakoś cały rozkład tej powieści zupełnie mi nie leży...

Cóż... podsumowując wszystko to, co napisałam powyżej, można wysnuć tylko jeden wniosek: książka totalnie mnie nie wciągnęła. I jest to dla mnie ogromne zaskoczenie, ponieważ recenzje powieści Hulicka są w większości pozytywne, a i ja sama należę, jak już wspomniałam, do osób chłonących wszystko opatrzone metką fantasy. Honor złodzieja nie jest jednak pozycją stworzoną dla mnie. Mówię tej książce stanowcze nie.

Komentarze

  1. Polecam "Podziemny krąg", chociaż niewiele w tym fantastyki... Za to dziś zabrałem się za seriale fantastyczne, uwaga... w Polsce!

    http://dziesiatamuzamichalowa.blogspot.com/2014/09/seriale-fantastyczne-w-polsce.html

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Szkoła dla łobuzów (2003)

Dzisiaj spotkanie dziecka z dyrektorem, wezwanie rodziców do szkoły czy uwagi wpisywane do dzienników to rzeczy, którymi dzisiaj nauczyciel może ukarać nieposłusznego ucznia. Dawniej w ścisłej czołówce było pisanie kilkaset razy obietnic poprawy, "ośle ławki" i wymierzanie "łap" za pomocą rózgi lub linijki. Jednak wszystkie powyższe kary bledną w porównaniu do kar, jakie wymierzano dzieciom w katolickich placówkach wychowawczych w Irlandii w XX w. Publiczne rozbieranie i chłosta, bicie, molestowanie i gwałty - często publiczne, biczowanie, kopanie, zadawanie oparzeń, zmuszanie do kąpieli w wodzie o temperaturze bliskiej wrzeniu, zmuszanie do wielogodzinnego klęczenia, szczucie psami, zawieszanie na haku i bicie w podeszwy stóp. To tylko niektóre z wielu wysublimowanych tortur, jakie wymyślali irlandzcy duchowni. I o tym opowiada film Aisling Walsh - Szkoła dla łobuzów . en.wikipedia.org Ciężko jest napisać coś sensownego o produkcji Aisling Walsh. Powodem nie ...

Hidden [2015]

Hidden  to tytuł, po który sięgnęłam tylko i wyłącznie z powodu jego długości. Akurat miałam tylko tyle wolnego czasu, więc krótki thriller duetu Matt & Ross Duffer był idealnym rozwiązaniem. A, jak już się kilka razy o tym przekonałam, filmy wybrane zupełnie przez przypadek, często sprawiają nam tak miłą niespodziankę, że aż szkoda myśleć, ile osób przejdzie obok danych pozycji obojętnie, bo nie były tak rozreklamowane jak inne hiciory danego roku, albo bo posiadają taką, a nie inną ocenę na portalach filmowych. Nakręcony w nieco ponad miesiąc  Hidden , jest właśnie taką ogromną niespodzianką. http://pics.filmaffinity.com/ Fabuła. Będzie krótko, zwięźle i bardzo na temat, bo nie można tu powiedzieć zbyt dużo, aby przypadkiem nie zdradzić zbyt wielu szczegółów. W Hidden  śledzimy losy pewnej rodziny, która, aby przetrwać panującą epidemię nieznanej choroby, ukrywa się w schronie. Aby jednak nie było tak łatwo, dowiadujemy się, że rodzina jest ścigana przez ...

Władca Pierścieni: Drużyna Pierścienia (2001), Dwie Wieże (2002) i Powrót Króla (2003)

Mówiłam już, że uwielbiam empikowe promocje? Nie? To powiem jeszcze raz - uwielbiam empikowe promocje. Dlaczego? Ano dlatego, że w ramach ostatniej akcji (fantasy - kup 3 zapłać za 2) udało mi się dostać wszystkie rozszerzone wersje Władcy Pierścieni  za śmieszną sumę bodajże 70 zł. Ostatnie wieczory minęły mi zatem pod znakiem hobbitów, elfów i innych tolkienowych stworzeń. Długo zastanawiałam się czy jest sens pisać o trylogii stworzonej przez Petera Jacksona. Wszyscy, a na pewno zdecydowana większość, przecież wiedzą z czym się Władcę Pierścieni  je. Po co do tego jeszcze moje 3 grosze? Ostatecznie stanęło na tym, że kilka słów napiszę. A głównie dlatego, że jest, a raczej są to filmy, które darzę olbrzymim sentymentem. http://horrorcultfilms.co.uk/ Kiedy Jackson tworzył Władcę Pierścieni  ja uczyłam się akurat w gimnazjum. Byłam zatem na etapie obecnie powszechnie uważanym za najgorszy wiek w życiu człowieka. Cóż, taki już urok gimnazjum, że wtedy każdy nastol...