Mówiłam Wam kiedyś, że jestem ogromną fanką fantasy? A już w szczególności książek tego typu? Nie? To mówię teraz. W zasadzie pochłaniam wszystko, co wiąże się z nowymi, nieistniejącymi światami, mężnymi bohaterami, wielkimi zagrożeniami i równie wielkimi poświęceniami... Zaczęło się wiele lat temu od Władcy Pierścieni J.R.R. Tolkiena, potem przyszedł czas na młodzieżówki typu Eragon czy saga o Harry'm Potterze. Ostatnio mój głód fantasy zaspokajał Brent Weeks i jego Nocny Anioł. Teraz przyszedł czas na dzieło Douglasa Hulicka Honor złodzieja.
Książka znalazła się w moich rękach tylko i wyłącznie dlatego, że zostałam nią obdarowana. W przeciwnym razie raczej na pewno bym po nią nie sięgnęła. A w przekonaniu tym utwierdziłam się jeszcze bardziej już po przeczytaniu dzieła Hulicka.
Zacznijmy może od tego, że głównym bohaterem Honoru złodzieja jest niejaki Drothe - złodziej, włamywacz i swego rodzaju podwójna wtyka. Generalnie rzecz biorąc mamy tu do czynienia z przestępczym półświatkiem. Drothe przez przypadek zostaje wplątany w pewną intrygę, która, jak się potem okazuje, jest intrygą mającą zaważyć na przyszłości książkowego świata. A wszystko przez dziwną księgę, która trafia w jego ręce.
Douglas Hulick wykreował świat, który albo się pokocha, albo znienawidzi. Nie każdy przepada za pełnymi smrodu, brudu, błota i innych nieczystości krajobrazami. A taka właśnie jest książka Hulicka. Bohaterowie snują się po kanałach ściekowych i myją rzadziej niż ustawa przewiduje. Od samego czytania robi się nieprzyjemnie. W dodatku nie tylko zalatuje tutaj ulicznym smrodkiem. Mamy przecież do czynienia z przestępczym półświatkiem! Co za tym idzie bohaterami powieści są mordercy, złodzieje, spece od tortur, szefowie przestępczych organizacji i inne szemrane charaktery. Nie każdy na to pójdzie. Na pewno jednak nie ja...
Może i stworzony przez Hulicka świat jest oryginalny i ciekawy - jakby nie patrzeć niewiele jest książek, którego bohaterami byliby tylko i wyłącznie kryminaliści, jednak mnie on nie rzucił na kolana. Po pierwsze ciężko jest polubić którąkolwiek postać z Honoru złodzieja. Wszyscy ciągle coś knują, spiskują, mordują, kradną, torturują... A Drothe po prostu w ogóle do mnie nie przemawia. Może lepiej byłoby uczynić głównym bohaterem o wiele ciekawszą postać, jaką jest Brązowy Degan? Po drugie książka pisana jest z w pierwszej osobie... Powiedzmy, że nie przepadam za tego typu narracją. Mogę przebrnąć przez wszystko, ale jeśli tylko widzę narrację pierwszoosobową od razu zaczyna mnie skręcać. Tak samo było w tym przypadku. Już pierwsze zdanie nastawiło mnie negatywnie do powieści Hulicka.
Po trzecie ciężko jest sobie wyobrazić świat z Honoru złodzieja. Autor zasuwa z akcją jak jakiś meserszmit. Prawie w ogóle nie ma tam opisów miejsc czy opisów czegokolwiek, co mogłoby nam nieco bardziej pomóc w wyobrażeniu sobie krajobrazu Ildrekki. Jedyne opisy, jakimi raczy nas Hulick to baaaaaaardzo szczegółowe opisy walk, co jest także powodem numer cztery. Rozumiem, że autor jest zapalonym miłośnikiem broni białej - szczególnie zaś rapiera, jednak skomplikowane opisy pojedynków wcale nie ułatwiały mi lektury jego książki, a wręcz przeciwnie, zdecydowanie mi ją utrudniały. Dla mnie stanowiły one po prostu zlepek słów mniej lub bardziej pozbawionych sensu, które, podobnie jak opisy przyrody w Nad Niemnem E. Orzeszkowej, starałam się pominąć, albo przebrnąć przez nie tylko pobieżnie. Po piąte totalnie nie kupuję tempa akcji. Cała fabuła książki toczy się chyba krócej niż tydzień. W tym czasie główny bohater śpi może kilka godzin, a resztę czasu spędza na walkach, ucieczkach, poszukiwaniach i innych bardzo męczących czynnościach. Może i posiada ziarna aramu - odpowiednik naszej kawy (?), jednak wydaje mi się, że autor w tym temacie lekko przesadził.
Po szóste, i chyba ostatnie, leży tempo książki. Początek jest nudny i przydługi. Akcja - pomimo wielu pozytywnych opinii odnośnie tego aspektu, jak dla mnie rozwija się wręcz w ślimaczym tempie, a jak już stwierdziłam, że się rozwinęła, okazało się, że przeczytałam już 3/4 książki... Zakończenie z kolei autor - takie odniosłam wrażenie, zmieścił chyba na trzech stronach... Jakoś cały rozkład tej powieści zupełnie mi nie leży...
Cóż... podsumowując wszystko to, co napisałam powyżej, można wysnuć tylko jeden wniosek: książka totalnie mnie nie wciągnęła. I jest to dla mnie ogromne zaskoczenie, ponieważ recenzje powieści Hulicka są w większości pozytywne, a i ja sama należę, jak już wspomniałam, do osób chłonących wszystko opatrzone metką fantasy. Honor złodzieja nie jest jednak pozycją stworzoną dla mnie. Mówię tej książce stanowcze nie.
![]() |
http://www.wydawnictwoliterackie.pl/ |
Zacznijmy może od tego, że głównym bohaterem Honoru złodzieja jest niejaki Drothe - złodziej, włamywacz i swego rodzaju podwójna wtyka. Generalnie rzecz biorąc mamy tu do czynienia z przestępczym półświatkiem. Drothe przez przypadek zostaje wplątany w pewną intrygę, która, jak się potem okazuje, jest intrygą mającą zaważyć na przyszłości książkowego świata. A wszystko przez dziwną księgę, która trafia w jego ręce.
Douglas Hulick wykreował świat, który albo się pokocha, albo znienawidzi. Nie każdy przepada za pełnymi smrodu, brudu, błota i innych nieczystości krajobrazami. A taka właśnie jest książka Hulicka. Bohaterowie snują się po kanałach ściekowych i myją rzadziej niż ustawa przewiduje. Od samego czytania robi się nieprzyjemnie. W dodatku nie tylko zalatuje tutaj ulicznym smrodkiem. Mamy przecież do czynienia z przestępczym półświatkiem! Co za tym idzie bohaterami powieści są mordercy, złodzieje, spece od tortur, szefowie przestępczych organizacji i inne szemrane charaktery. Nie każdy na to pójdzie. Na pewno jednak nie ja...
Może i stworzony przez Hulicka świat jest oryginalny i ciekawy - jakby nie patrzeć niewiele jest książek, którego bohaterami byliby tylko i wyłącznie kryminaliści, jednak mnie on nie rzucił na kolana. Po pierwsze ciężko jest polubić którąkolwiek postać z Honoru złodzieja. Wszyscy ciągle coś knują, spiskują, mordują, kradną, torturują... A Drothe po prostu w ogóle do mnie nie przemawia. Może lepiej byłoby uczynić głównym bohaterem o wiele ciekawszą postać, jaką jest Brązowy Degan? Po drugie książka pisana jest z w pierwszej osobie... Powiedzmy, że nie przepadam za tego typu narracją. Mogę przebrnąć przez wszystko, ale jeśli tylko widzę narrację pierwszoosobową od razu zaczyna mnie skręcać. Tak samo było w tym przypadku. Już pierwsze zdanie nastawiło mnie negatywnie do powieści Hulicka.
Po trzecie ciężko jest sobie wyobrazić świat z Honoru złodzieja. Autor zasuwa z akcją jak jakiś meserszmit. Prawie w ogóle nie ma tam opisów miejsc czy opisów czegokolwiek, co mogłoby nam nieco bardziej pomóc w wyobrażeniu sobie krajobrazu Ildrekki. Jedyne opisy, jakimi raczy nas Hulick to baaaaaaardzo szczegółowe opisy walk, co jest także powodem numer cztery. Rozumiem, że autor jest zapalonym miłośnikiem broni białej - szczególnie zaś rapiera, jednak skomplikowane opisy pojedynków wcale nie ułatwiały mi lektury jego książki, a wręcz przeciwnie, zdecydowanie mi ją utrudniały. Dla mnie stanowiły one po prostu zlepek słów mniej lub bardziej pozbawionych sensu, które, podobnie jak opisy przyrody w Nad Niemnem E. Orzeszkowej, starałam się pominąć, albo przebrnąć przez nie tylko pobieżnie. Po piąte totalnie nie kupuję tempa akcji. Cała fabuła książki toczy się chyba krócej niż tydzień. W tym czasie główny bohater śpi może kilka godzin, a resztę czasu spędza na walkach, ucieczkach, poszukiwaniach i innych bardzo męczących czynnościach. Może i posiada ziarna aramu - odpowiednik naszej kawy (?), jednak wydaje mi się, że autor w tym temacie lekko przesadził.
Po szóste, i chyba ostatnie, leży tempo książki. Początek jest nudny i przydługi. Akcja - pomimo wielu pozytywnych opinii odnośnie tego aspektu, jak dla mnie rozwija się wręcz w ślimaczym tempie, a jak już stwierdziłam, że się rozwinęła, okazało się, że przeczytałam już 3/4 książki... Zakończenie z kolei autor - takie odniosłam wrażenie, zmieścił chyba na trzech stronach... Jakoś cały rozkład tej powieści zupełnie mi nie leży...
Cóż... podsumowując wszystko to, co napisałam powyżej, można wysnuć tylko jeden wniosek: książka totalnie mnie nie wciągnęła. I jest to dla mnie ogromne zaskoczenie, ponieważ recenzje powieści Hulicka są w większości pozytywne, a i ja sama należę, jak już wspomniałam, do osób chłonących wszystko opatrzone metką fantasy. Honor złodzieja nie jest jednak pozycją stworzoną dla mnie. Mówię tej książce stanowcze nie.
Polecam "Podziemny krąg", chociaż niewiele w tym fantastyki... Za to dziś zabrałem się za seriale fantastyczne, uwaga... w Polsce!
OdpowiedzUsuńhttp://dziesiatamuzamichalowa.blogspot.com/2014/09/seriale-fantastyczne-w-polsce.html