Seans Mniej niż zero to kolejna odhaczona pozycja na liście filmów z RDJ'em do obejrzenia. Tym razem reżyser Marek Kanievska prezentuje nam luźną adaptację książki Breta Eastona Ellisa o tym samym tytule. Powieść Ellisa była podobno ogromnym przebojem - podobno, ponieważ nie miałam okazji jej przeczytać. Za to tego samego nie mogę powiedzieć o filmie, który na podstawie owego bestsellera został nakręcony.
Mniej niż zero to opowieść o przegranym pokoleniu, jakim są stojący u progu dorosłości nastolatkowie, którzy, posiadając w zasadzie wszystko - pieniądze, wpływowych rodziców czy luksusowe rezydencje, nie posiadają tak naprawdę nic. Cały swój wolny czas poświęcając na przygodny seks, ćpanie i mocno zakrapiane niekoniecznie samym alkoholem imprezy, wybierają życie pozbawione jakiegokolwiek celu i sensu. W gronie imprezowiczów brylują Blair i Julian - dwoje z trojga najlepszych przyjaciół z licealnej ławki. Do kompletu brakuje jeszcze tylko ostoi normalności i moralności, stawiającego na dalszą edukację Clay'a, który jednak pojawia się pewnego dnia w rodzinnym L.A. i zaczyna walkę o przywrócenie swoich najlepszych przyjaciół do pionu.
Mniej niż zero jest filmem wyjątkowo nierównym. Są w nim elementy geniuszu, ale też i totalne niewypały. Kuleje obsada. Poza rewelacyjnym w roli Juliana Roberta Downey'a Jr. oraz dobrze wcielającym się w postać Ripa Jamesem Spaderem, w zasadzie nie warto zawiesić oka na żadnym z aktorów. Andrew McCarthy czyli filmowy Clay jest tak sztywny, że ciężko na niego patrzeć, a pozostała część obsady nie wypada dużo lepiej. Dalej mamy genialnie wprowadzającą nas w klimat tamtych lat ścieżkę dźwiękową oraz, żeby nie było za dobrze, kiepską fabułę, która, mimo dużego potencjału, ciągnie się jak flaki z olejem. W zasadzie to cały film można opisać jako mieszankę ujęć z imprez, ćpania i seksu oraz z domieszką drogich zabawek amerykańskiej klasy zamożnej.
Film Kanievski oglądało mi się tak, jaka jest cała ta produkcja, nierówno. Momentami nie mogłam oderwać od ekranu wzroku, a za kilka chwil zastanawiałam się, czemu ja to jeszcze oglądam. Nie wiem na jakim poziomie stoi książka, ale jeśli jest choć tak dobra, jak wskazują na to opinie na jej temat, to nie mam pojęcia, jak Kanievska mógł tak spartolić robotę.
Cóż... jest jeszcze aspekt, przez który film oglądało mi się z mieszanymi uczuciami. Jaki? Świadomość, że ogląda się Downey'a grającego, o ironio, samego siebie z przyszłości. Z jednej strony czapki z głów dla tego, co pokazał w filmie, ale z drugiej strony przykro myśleć o tym, że do losu, jaki w produkcji spotkał Juliana, brakowało mu naprawdę niewiele...
Polecam jedynie fanom RDJ'a. Pozostali mogą przejść obok filmu Marka Kanievski obojętnie.
![]() |
https://briansfilmlog.files.wordpress.com |
Mniej niż zero jest filmem wyjątkowo nierównym. Są w nim elementy geniuszu, ale też i totalne niewypały. Kuleje obsada. Poza rewelacyjnym w roli Juliana Roberta Downey'a Jr. oraz dobrze wcielającym się w postać Ripa Jamesem Spaderem, w zasadzie nie warto zawiesić oka na żadnym z aktorów. Andrew McCarthy czyli filmowy Clay jest tak sztywny, że ciężko na niego patrzeć, a pozostała część obsady nie wypada dużo lepiej. Dalej mamy genialnie wprowadzającą nas w klimat tamtych lat ścieżkę dźwiękową oraz, żeby nie było za dobrze, kiepską fabułę, która, mimo dużego potencjału, ciągnie się jak flaki z olejem. W zasadzie to cały film można opisać jako mieszankę ujęć z imprez, ćpania i seksu oraz z domieszką drogich zabawek amerykańskiej klasy zamożnej.
Film Kanievski oglądało mi się tak, jaka jest cała ta produkcja, nierówno. Momentami nie mogłam oderwać od ekranu wzroku, a za kilka chwil zastanawiałam się, czemu ja to jeszcze oglądam. Nie wiem na jakim poziomie stoi książka, ale jeśli jest choć tak dobra, jak wskazują na to opinie na jej temat, to nie mam pojęcia, jak Kanievska mógł tak spartolić robotę.
Cóż... jest jeszcze aspekt, przez który film oglądało mi się z mieszanymi uczuciami. Jaki? Świadomość, że ogląda się Downey'a grającego, o ironio, samego siebie z przyszłości. Z jednej strony czapki z głów dla tego, co pokazał w filmie, ale z drugiej strony przykro myśleć o tym, że do losu, jaki w produkcji spotkał Juliana, brakowało mu naprawdę niewiele...
Polecam jedynie fanom RDJ'a. Pozostali mogą przejść obok filmu Marka Kanievski obojętnie.
Komentarze
Prześlij komentarz