Kolejny film obejrzany jedynie ze względu na nazwisko RDJ'a w obsadzie. Nie powiem, że Podrywacza artystę zdobyć było łatwo. O ile jednak film udało mi się jakoś znaleźć, to napisów w rodzimej wersji nie uraczyłam. Musiałam się posiłkować naprędce wyszukanymi napisami w wersji angielskiej i mieć nadzieję, że będą pasowały do kopii filmu, jaką posiadałam. Okazało się, że napisy po kilku drobnych korektach pasują do produkcji Jamesa Tobacka idealnie, także można było rozpocząć seans.
Podrywacz artysta to opowieść o, jak zresztą sam tytuł mówi, podrywaczu. Niezwykle elokwentnym, wygadanym, potrafiącym w każdej sytuacji błysnąć jakimś oryginalnym tekstem Jacku Jericho (swoją drogą niezwykłym wydaje się być fakt, że w zasadzie duża część ról RDJ'a to właśnie takie postaci - wygadane i cholernie inteligentne. Stark? Holmes? Jericho? Szukać dalej?). Wracając jednak do filmu - Jack, jak na Casanovę przystało, zmienia kobiety jak rękawiczki i ma naprawdę ciężki orzech do zgryzienia, kiedy na jego drodze staje Randy - ta jedyna, która akurat z Jackiem niewiele chce mieć wspólnego...
Cóż. Podrywacz artysta nie należy do najoryginalniejszych dzieł. Nie porywa tutaj w zasadzie nic. Fabuła jakoś trzyma się kupy, ale tylko jakoś, przez co produkcję Tobacka ogląda się średnio przyjemnie. Z całego seansu, oczywiście oprócz głównego bohatera (ale to z wiadomych względów) najbardziej spodobała mi się rola babci Jacka Jericho i jej relacje z wnukiem. Szkoda tylko, że Toback podarował nam jedynie dwie czy trzy sceny z tą przesympatyczną postacią.
Wydawało mi się, że film może być interesujący. Podrywający wszystko, co się rusza - płci żeńskiej oczywiście, młody Downey był uroczym obiektem do oglądania. Uroczym i inteligentnym, bo teksty na podryw miał rewelacyjne. Dobrze wypadały sceny babcia-Jack i początkowy etap znajomości Jacka z Randy, która wydawała się idealną partnerką pod kątem ciętości ripost. Ich słowne potyczki były naprawdę genialne. Dalej jednak jest już niestety tylko mocno przeciętnie. Dalej to znaczy od momentu poznania przez Jacka Flasha. Pomysł z długiem i potem z nutką hazardową jak dla mnie okazał się być totalnym niewypałem pełnym sztampowych, prawie że telenowelowych, przesłodzonych rozwiązań. Twórcy filmy totalnie spaprali drugą połowę produkcji.
Generalnie film miał potencjał na sympatyczną, zgrabną komedyjkę. Taką w sam raz do jednokrotnego obejrzenia. Okazało się jednak, że James Toback podarował nam film, przez który momentami ciężko przejść nawet za pierwszym razem. Posiada on oczywiście tzw. momenty, jak chociażby babcia, potyczki słowne Jacka i Randy czy śpiewający Downey, jednak jest to zbyt mało, aby zatrzeć ogólny efekt nijakości i mocnej przeciętności, jaki ma się po obejrzeniu produkcji.
Film przeznaczony tylko dla chcących zapoznać się z twórczością Downey'a. Ocena ogólna mocno średnia.
![]() |
www.movieposter.com |
Cóż. Podrywacz artysta nie należy do najoryginalniejszych dzieł. Nie porywa tutaj w zasadzie nic. Fabuła jakoś trzyma się kupy, ale tylko jakoś, przez co produkcję Tobacka ogląda się średnio przyjemnie. Z całego seansu, oczywiście oprócz głównego bohatera (ale to z wiadomych względów) najbardziej spodobała mi się rola babci Jacka Jericho i jej relacje z wnukiem. Szkoda tylko, że Toback podarował nam jedynie dwie czy trzy sceny z tą przesympatyczną postacią.
Wydawało mi się, że film może być interesujący. Podrywający wszystko, co się rusza - płci żeńskiej oczywiście, młody Downey był uroczym obiektem do oglądania. Uroczym i inteligentnym, bo teksty na podryw miał rewelacyjne. Dobrze wypadały sceny babcia-Jack i początkowy etap znajomości Jacka z Randy, która wydawała się idealną partnerką pod kątem ciętości ripost. Ich słowne potyczki były naprawdę genialne. Dalej jednak jest już niestety tylko mocno przeciętnie. Dalej to znaczy od momentu poznania przez Jacka Flasha. Pomysł z długiem i potem z nutką hazardową jak dla mnie okazał się być totalnym niewypałem pełnym sztampowych, prawie że telenowelowych, przesłodzonych rozwiązań. Twórcy filmy totalnie spaprali drugą połowę produkcji.
Generalnie film miał potencjał na sympatyczną, zgrabną komedyjkę. Taką w sam raz do jednokrotnego obejrzenia. Okazało się jednak, że James Toback podarował nam film, przez który momentami ciężko przejść nawet za pierwszym razem. Posiada on oczywiście tzw. momenty, jak chociażby babcia, potyczki słowne Jacka i Randy czy śpiewający Downey, jednak jest to zbyt mało, aby zatrzeć ogólny efekt nijakości i mocnej przeciętności, jaki ma się po obejrzeniu produkcji.
Film przeznaczony tylko dla chcących zapoznać się z twórczością Downey'a. Ocena ogólna mocno średnia.
Komentarze
Prześlij komentarz