Ostatnio naszła mnie ochota na troszeczkę bardziej łzawe kino. A cóż lepszego na łzawy temat filmu niż śmierć? Tak więc zaopatrzyłam się w kopię Niech będzie teraz (swoją drogą autorzy polskiego tytułu filmu powinni zostać wychłostani publicznie, gdyż ich dzieło w zasadzie nijak się ma do oryginalnego Now is good) i pudełko chusteczek i zasiadłam do seansu.
Nie będę rozpisywać się nad fabułą, ponieważ informacje na ten temat są bardzo łatwo dostępne na niezliczonej ilości stron internetowych. Zamiast tego naskrobię kilka słów o tym, jakim rozczarowaniem okazał się być dla mnie film Ol Parkera.
Niewątpliwie do sięgnięcia po ten właśnie tytuł - oferta produkcji o podobnej tematyce jest bardzo bogata, zachęciła mnie wysoka ocena na dwóch największych portalach filmowych - filmwebie i imdb. Na obu tych stronach Niech będzie teraz otrzymało ocenę powyżej 7 punktów, także coś to mówiło o klasie filmu. A przynajmniej wydawało mi się, że mówi. Okazało się bowiem, że oceniana jako bardzo dobra produkcja, na temat której można spotkać w zasadzie same pochlebne komentarze jest jedynie filmem przeciętnym w swoim gatunku. Cóż... sama historia może i nie jest zła. Na pewno byłaby dobrym kandydatem na świetny wyciskacz łez. Niestety uważam, że potencjał, jaki w sobie niosła, został całkowicie zmarnowany.
Dla mnie kluczem do sukcesu filmu (no może jednym z wielu), do tego, żeby mi się spodobał, jest główny bohater oraz to, jak łatwo da się go polubić, utożsamić się z nim. Tessa - główna bohaterka Niech będzie teraz należy niestety do tych bohaterów, których, nawet mimo usilnych starań, w żaden sposób nie potrafię polubić. Jest ona po prostu okropną, płytką i wyjątkowo nieprzyjemną - pyskującą, niegrzeczną, pełną nienawiści do osób, które chcą jej pomóc, egoistką. Takiego bohatera nie da się polubić. Jej lista rzeczy do zrobienia przed śmiercią to zbieranina czynności, które wcale nie dają szczęścia. Łamanie prawa? Kradzież? Sława? Dla mnie niestety są to marzenia wyjątkowo bezmyślnej osoby. Osoby, która nie wie, co tak naprawdę jest ważne. Mnie Tessa tylko denerwowała. Co nie zmienia faktu, że grająca ją Dakota Fanning zagrała dobrze. Pierwsza miłość Tessy - Adam, może spodobać się nastolatkom. Jest to bowiem typowy chłopak z obrazka. Słodki do granic możliwości, uprzejmy, przystojny. Jest po prostu do bólu cukierkowy i przez to, jak dla mnie, mało męski. Mimo tego duet, jaki stworzył na ekranie grający go Jeremy Irvine z Dakotą Fanning uważam za jeden z lepszych punktów w całym filmie.
Akcja w Niech będzie teraz to z kolei bardzo słaby punkt filmu. Dłuży się ona niemiłosiernie i sprawia, że powieki same się zamykają - tak, tak, kilka razy zdarzyło mi się podczas seansu zasnąć. Oczywiście nie można się tu było spodziewać nie wiadomo jakich wybuchów i pościgów, jednak całość ogląda się wyjątkowo ciężko. Wyjątkowo dobrze ogląda się za to przepiękne krajobrazy w filmie. Do czołówki należą sceny z Tessą i Adamem siedzących na ławeczce i widok rozciągających się w tle klifów Dover czy biegnące konie w scenie, w której Adam odwozi Tessę motocyklem do domu. Za same krajobrazy i scenę z końmi moja ocena filmu podskoczyła o co najmniej punkt.
Cóż. Niech będzie teraz miało być dobrym wyciskaczem łez na jeden z wieczorów, a okazało się, że podczas seansu nie uroniłam ani łzy. Wydaje mi się, że jak na film poruszający taką tematykę jest to beznadziejny rezultat. Produkcja Ol Parkera to według mnie totalnie niewykorzystany potencjał, jaki niosła ze sobą sama historia. Denerwujący bohaterowie, wszechobecna nuda i kilka ładnych ujęć krajobrazów to w zasadzie wszystko, co można powiedzieć o Niech będzie teraz. Dla mnie całkowita strata czasu. W kategorii filmów, w której w zasadzie wszystkie produkcje mnie wzruszają (jestem bardzo wrażliwą osobą :) ) tej nie udało się to w najmniejszym stopniu.
Nie wierzcie wysokim ocenom na portalach filmowych. Niech będzie teraz jest co najwyżej produkcją przeciętną. Jeśli chcecie zobaczyć coś dobrego o umieraniu, proponuję starszy film, przy którym ryczałam jak dziecko Światełko w tunelu, sprawdzoną Szkołę uczuć, przy której płacze nawet mój M. oraz chociażby 50/50. Znajdziecie jeszcze wiele innych, bardziej wartościowych dzieł. Nie traćcie swojego cennego czasu na Niech będzie teraz. Wyjątkowo nie warto.
![]() |
http://www.impawards.com/ |
Niewątpliwie do sięgnięcia po ten właśnie tytuł - oferta produkcji o podobnej tematyce jest bardzo bogata, zachęciła mnie wysoka ocena na dwóch największych portalach filmowych - filmwebie i imdb. Na obu tych stronach Niech będzie teraz otrzymało ocenę powyżej 7 punktów, także coś to mówiło o klasie filmu. A przynajmniej wydawało mi się, że mówi. Okazało się bowiem, że oceniana jako bardzo dobra produkcja, na temat której można spotkać w zasadzie same pochlebne komentarze jest jedynie filmem przeciętnym w swoim gatunku. Cóż... sama historia może i nie jest zła. Na pewno byłaby dobrym kandydatem na świetny wyciskacz łez. Niestety uważam, że potencjał, jaki w sobie niosła, został całkowicie zmarnowany.
Dla mnie kluczem do sukcesu filmu (no może jednym z wielu), do tego, żeby mi się spodobał, jest główny bohater oraz to, jak łatwo da się go polubić, utożsamić się z nim. Tessa - główna bohaterka Niech będzie teraz należy niestety do tych bohaterów, których, nawet mimo usilnych starań, w żaden sposób nie potrafię polubić. Jest ona po prostu okropną, płytką i wyjątkowo nieprzyjemną - pyskującą, niegrzeczną, pełną nienawiści do osób, które chcą jej pomóc, egoistką. Takiego bohatera nie da się polubić. Jej lista rzeczy do zrobienia przed śmiercią to zbieranina czynności, które wcale nie dają szczęścia. Łamanie prawa? Kradzież? Sława? Dla mnie niestety są to marzenia wyjątkowo bezmyślnej osoby. Osoby, która nie wie, co tak naprawdę jest ważne. Mnie Tessa tylko denerwowała. Co nie zmienia faktu, że grająca ją Dakota Fanning zagrała dobrze. Pierwsza miłość Tessy - Adam, może spodobać się nastolatkom. Jest to bowiem typowy chłopak z obrazka. Słodki do granic możliwości, uprzejmy, przystojny. Jest po prostu do bólu cukierkowy i przez to, jak dla mnie, mało męski. Mimo tego duet, jaki stworzył na ekranie grający go Jeremy Irvine z Dakotą Fanning uważam za jeden z lepszych punktów w całym filmie.
Akcja w Niech będzie teraz to z kolei bardzo słaby punkt filmu. Dłuży się ona niemiłosiernie i sprawia, że powieki same się zamykają - tak, tak, kilka razy zdarzyło mi się podczas seansu zasnąć. Oczywiście nie można się tu było spodziewać nie wiadomo jakich wybuchów i pościgów, jednak całość ogląda się wyjątkowo ciężko. Wyjątkowo dobrze ogląda się za to przepiękne krajobrazy w filmie. Do czołówki należą sceny z Tessą i Adamem siedzących na ławeczce i widok rozciągających się w tle klifów Dover czy biegnące konie w scenie, w której Adam odwozi Tessę motocyklem do domu. Za same krajobrazy i scenę z końmi moja ocena filmu podskoczyła o co najmniej punkt.
Cóż. Niech będzie teraz miało być dobrym wyciskaczem łez na jeden z wieczorów, a okazało się, że podczas seansu nie uroniłam ani łzy. Wydaje mi się, że jak na film poruszający taką tematykę jest to beznadziejny rezultat. Produkcja Ol Parkera to według mnie totalnie niewykorzystany potencjał, jaki niosła ze sobą sama historia. Denerwujący bohaterowie, wszechobecna nuda i kilka ładnych ujęć krajobrazów to w zasadzie wszystko, co można powiedzieć o Niech będzie teraz. Dla mnie całkowita strata czasu. W kategorii filmów, w której w zasadzie wszystkie produkcje mnie wzruszają (jestem bardzo wrażliwą osobą :) ) tej nie udało się to w najmniejszym stopniu.
Nie wierzcie wysokim ocenom na portalach filmowych. Niech będzie teraz jest co najwyżej produkcją przeciętną. Jeśli chcecie zobaczyć coś dobrego o umieraniu, proponuję starszy film, przy którym ryczałam jak dziecko Światełko w tunelu, sprawdzoną Szkołę uczuć, przy której płacze nawet mój M. oraz chociażby 50/50. Znajdziecie jeszcze wiele innych, bardziej wartościowych dzieł. Nie traćcie swojego cennego czasu na Niech będzie teraz. Wyjątkowo nie warto.
Komentarze
Prześlij komentarz