Czas Ultrona był pozycją obowiązkową na liście filmów do zobaczenia na kinowym ekranie. Pomyśleć tylko, że jeszcze jakieś 2 lata temu do głowy by mi nie przyszło, aby po taką pozycję sięgnąć. W ogóle czy ja kiedyś wspominałam, że nie lubię filmów o superbohaterach? Naprawdę? Skreślcie to. Ja przecież kocham wszystkie filmy o superbohaterach! A przynajmniej od teraz.
Nowi Avengersi bez zbędnego wstępu rzucają widza w filmową akcję, także na polu walki polegną wszyscy ci, którzy nie są zaznajomieni z wydarzeniami z wcześniejszych filmów ze stajni Marvela. W tym też miejscu chwała mojemu M. za to, że chciało mu się przekonywać mnie do przebrnięcia przez tą długą lekturę, jaką było obejrzenie filmów o poszczególnych komiksowych bohaterach, bo mimo iż pałam ogromną miłością do serii o Iron Manie, tak poległabym na placu boju z kretesem, gdybym nie zaznajomiła się chociażby z przygodami Kapitana Ameryki. No, ale wracając do Czasu Ultrona.
Spotkałam się z różnymi opiniami na temat najnowszego dzieła Jossa Whedona. Jedni jego film ubóstwiają, inni bezlitośnie niszczą. I choć mogę się zgodzić z wieloma zarzutami stawianymi Czasowi Ultrona, choć sama zauważam w tym obrazie sporo mankamentów to i tak zaliczam się do tej pierwszej grupy odbiorców.
Zbyt duża ilość bohaterów? Dla mnie żaden problem. Tym bardziej, że z większością z nich już miałam okazję się zapoznać i wiem, kto z kim i dlaczego. Nowe postaci z kolei zostają wprowadzone do filmu w taki sposób, że nie mogę się do niczego przyczepić. Wiemy kim są bliźniacy, wiemy dlaczego chcą zemsty, wiemy skąd wzięły się ich supermoce. Czego chcieć więcej? No, może tego, żeby wyglądali na trochę żwawszych (odniosłam wrażenie, że w większości scen ich jedynym zadaniem było stanie i patrzenie). Głębsza analiza psychologiczna bohaterów? Na to był czas w dwóch Kapitanach Ameryki, trzech Iron Manach, dwóch Thorach i kilku Hulkach. W Czasie Ultrona zaległości w tym temacie nadrabiają agent Barton i agentka Romanoff, co wynika głównie z faktu iż tylko te postaci nie dostały osobnych filmów. Zaserwowany w przesadnych ilościach humor? Akurat to jest kwestią wyjątkowo indywidualną. Mi marvelowski humor odpowiada. I wcale nie uważam, aby ten z Czasu Ultrona był gorszy od dowcipu z pierwszych Avengersów. Jak dla mnie jest to po prostu element wpisany w całe to superbohaterskie universum. A romans na linii Czarna Wdowa-Hulk? Cóż. Tu akurat zgadzam się z wszystkimi malkontentami. Zupełnie zbędny wątek, w który naprawdę ciężko uwierzyć.
Co poza tym? Hmm, ogromy plus za klimat - obwiniającego siebie za ujrzaną w wizji klęskę superekipy Starka, który w jej rezultacie w dobrej wierze tworzy coś totalnie nie po swojej myśli, nie wróżącą nic dobrego kłótnię superbohaterów, wgląd w skrzętnie ukrywane wspomnienia pani Romanoff, sielankę na farmie Sokolego Oka czy imprezkę z konkursem na podniesienie Mjollnira (swoją drogą uważam, że we wspomnianej pod koniec windzie tkwi ogromny potencjał na jedną ze scen filmu), walkę z udziałem Hulkbustera, której zakończenie było dla mnie ogromnym zaskoczeniem oraz za samego Ultrona, który pokazał, że nie trzeba pochodzić z kosmosu, aby stworzyć bardzo realne zagrożenie dla naszych superbohaterów.
Sumując? Po seansie jestem jak najbardziej na tak. Gorszy od jedynki czy nie, Czas Ultrona sprostał moim oczekiwaniom. I choć jest kilka elementów, które mi się w nim nie podobało, to i tak na pewno skuszę się jeszcze nie raz na jego obejrzenie. Polecam!
![]() |
http://www.impawards.com/ |
Spotkałam się z różnymi opiniami na temat najnowszego dzieła Jossa Whedona. Jedni jego film ubóstwiają, inni bezlitośnie niszczą. I choć mogę się zgodzić z wieloma zarzutami stawianymi Czasowi Ultrona, choć sama zauważam w tym obrazie sporo mankamentów to i tak zaliczam się do tej pierwszej grupy odbiorców.
Zbyt duża ilość bohaterów? Dla mnie żaden problem. Tym bardziej, że z większością z nich już miałam okazję się zapoznać i wiem, kto z kim i dlaczego. Nowe postaci z kolei zostają wprowadzone do filmu w taki sposób, że nie mogę się do niczego przyczepić. Wiemy kim są bliźniacy, wiemy dlaczego chcą zemsty, wiemy skąd wzięły się ich supermoce. Czego chcieć więcej? No, może tego, żeby wyglądali na trochę żwawszych (odniosłam wrażenie, że w większości scen ich jedynym zadaniem było stanie i patrzenie). Głębsza analiza psychologiczna bohaterów? Na to był czas w dwóch Kapitanach Ameryki, trzech Iron Manach, dwóch Thorach i kilku Hulkach. W Czasie Ultrona zaległości w tym temacie nadrabiają agent Barton i agentka Romanoff, co wynika głównie z faktu iż tylko te postaci nie dostały osobnych filmów. Zaserwowany w przesadnych ilościach humor? Akurat to jest kwestią wyjątkowo indywidualną. Mi marvelowski humor odpowiada. I wcale nie uważam, aby ten z Czasu Ultrona był gorszy od dowcipu z pierwszych Avengersów. Jak dla mnie jest to po prostu element wpisany w całe to superbohaterskie universum. A romans na linii Czarna Wdowa-Hulk? Cóż. Tu akurat zgadzam się z wszystkimi malkontentami. Zupełnie zbędny wątek, w który naprawdę ciężko uwierzyć.
Co poza tym? Hmm, ogromy plus za klimat - obwiniającego siebie za ujrzaną w wizji klęskę superekipy Starka, który w jej rezultacie w dobrej wierze tworzy coś totalnie nie po swojej myśli, nie wróżącą nic dobrego kłótnię superbohaterów, wgląd w skrzętnie ukrywane wspomnienia pani Romanoff, sielankę na farmie Sokolego Oka czy imprezkę z konkursem na podniesienie Mjollnira (swoją drogą uważam, że we wspomnianej pod koniec windzie tkwi ogromny potencjał na jedną ze scen filmu), walkę z udziałem Hulkbustera, której zakończenie było dla mnie ogromnym zaskoczeniem oraz za samego Ultrona, który pokazał, że nie trzeba pochodzić z kosmosu, aby stworzyć bardzo realne zagrożenie dla naszych superbohaterów.
Sumując? Po seansie jestem jak najbardziej na tak. Gorszy od jedynki czy nie, Czas Ultrona sprostał moim oczekiwaniom. I choć jest kilka elementów, które mi się w nim nie podobało, to i tak na pewno skuszę się jeszcze nie raz na jego obejrzenie. Polecam!
Komentarze
Prześlij komentarz