Przejdź do głównej zawartości

Kapitan Ameryka: Zimowy żołnierz [2014]

Pierwsze podejście zakończyło się zaśnięciem po jakichś 30 minutach seansu. Drugie podobnie. W trakcie trzeciego podejścia udało mi się wytrzymać do połowy filmu, więc myślałam, że tym razem dam radę, ale niestety nie... Za czwartym razem stwierdziłam, że zacznę oglądać od momentu, który pamiętam jako ostatni - wytrwałam jakieś 10 minut, a potem znowu urwał mi się film. Dopiero piąta próba obejrzenia zakończyła się sukcesem, a to pewnie tylko dlatego, że zastosowałam tą samą technikę co przy podejściu numer cztery. Oj, długo, bardzo długo męczyłam drugą odsłonę przygód o Kapitanie Ameryce. Jedyną zaś motywacją był fakt, żeby zdążyć przed zarezerwowanym na najbliższy tydzień seansem Czasu Ultrona. Ale wiecie co? Warto było.

http://www.impawards.com/
W Zimowym żołnierzu kapitan Steve Rogers to już nie ten sam chłystek z Pierwszego starcia. Rogers wydoroślał, znalazł swoje jaja i nie tańczy już tak, jak mu zagrają. Pokazuje, że on też ma własne zdanie i potrafi tupnąć nogą oraz podejmować słuszne decyzje. Przestaje być zwykłym żołnierzem od wykonywania poleceń. Przyznaję, że przemianą Rogersa jestem zachwycona, bo bohatera z ikrą ogląda się o niebo lepiej (ciągle w pamięci mam niezbyt rozgarniętego kapitana z Avengersów).

Razem z naszym bohaterem dojrzało coś jeszcze. Fabuła. Zimowy żołnierz jest bowiem obrazem całkiem innego kalibru niż dotychczasowe odsłony produkcji o superbohaterach. Na próżno tu szukać inwazji obcych z mniej lub bardziej odległych galaktyk, a charakterystyczny dla sygnowanych logo Marvela produkcji humor jest tu w zasadzie nieobecny. Zamiast tego jest bardzo realne zagrożenie w postaci wielkich korporacji, skorumpowanych polityków snujących pajęcze sieci w najmniej oczekiwanych miejscach i nieograniczonej inwigilacji. Hmm, brzmi bardzo znajomo, prawda? Izraelskie lobby, szpiegowskie zapędy Google'a czy też pozorny wolny rynek ze znaną chyba wszystkim grafiką? Przecież Hydrę i projekt "Wizja" mamy już na co dzień. Brakuje nam tylko pewnego faceta w niebieskich obcisłych gatkach, który powiedziałby temu wszystkiemu "nie".

A żeby w Marvelu było nieco więcej Marvela, to dostajemy w prezencie cudownie ocalonego przyjaciela kapitana Rogersa - Bucky'ego oraz, w krótkiej zajawce po napisach końcowych, obdarzone cudownymi mocami bliźniaki.


Mimo początkowych problemów z obejrzeniem filmu za jednym podejściem, Kapitana Amerykę: Zimowego żołnierza, oceniam bardzo wysoko. Jest to bowiem pierwszy obraz ze stajni Marvela obok serii o człowieku konserwie (czyt. Iron Manie) i Avengersach, który wzbudził moje szczere zainteresowanie. Z dobrymi efektami wizualnymi, grą aktorską i muzyką oraz oczywiście rewelacyjnie mroczną fabułą, w której dobrzy okazują się złymi, a źli niekoniecznie dobrymi, w której sympatycy rządu stają się jego jedynymi przeciwnikami jest to pozycja, która pokazuje, że świat, o który ludzie walczyli nie do końca jest taki, jaki chcieliby, aby był. Kapitan Ameryka: Zimowy żołnierz to doskonała przestroga dla dzisiejszego świata (o ile nie jest za późno na takową przestrogę), której obejrzenie jest po prostu obowiązkowe. Ja do seansu gorąco namawiam!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Szkoła dla łobuzów (2003)

Dzisiaj spotkanie dziecka z dyrektorem, wezwanie rodziców do szkoły czy uwagi wpisywane do dzienników to rzeczy, którymi dzisiaj nauczyciel może ukarać nieposłusznego ucznia. Dawniej w ścisłej czołówce było pisanie kilkaset razy obietnic poprawy, "ośle ławki" i wymierzanie "łap" za pomocą rózgi lub linijki. Jednak wszystkie powyższe kary bledną w porównaniu do kar, jakie wymierzano dzieciom w katolickich placówkach wychowawczych w Irlandii w XX w. Publiczne rozbieranie i chłosta, bicie, molestowanie i gwałty - często publiczne, biczowanie, kopanie, zadawanie oparzeń, zmuszanie do kąpieli w wodzie o temperaturze bliskiej wrzeniu, zmuszanie do wielogodzinnego klęczenia, szczucie psami, zawieszanie na haku i bicie w podeszwy stóp. To tylko niektóre z wielu wysublimowanych tortur, jakie wymyślali irlandzcy duchowni. I o tym opowiada film Aisling Walsh - Szkoła dla łobuzów . en.wikipedia.org Ciężko jest napisać coś sensownego o produkcji Aisling Walsh. Powodem nie ...

Hidden [2015]

Hidden  to tytuł, po który sięgnęłam tylko i wyłącznie z powodu jego długości. Akurat miałam tylko tyle wolnego czasu, więc krótki thriller duetu Matt & Ross Duffer był idealnym rozwiązaniem. A, jak już się kilka razy o tym przekonałam, filmy wybrane zupełnie przez przypadek, często sprawiają nam tak miłą niespodziankę, że aż szkoda myśleć, ile osób przejdzie obok danych pozycji obojętnie, bo nie były tak rozreklamowane jak inne hiciory danego roku, albo bo posiadają taką, a nie inną ocenę na portalach filmowych. Nakręcony w nieco ponad miesiąc  Hidden , jest właśnie taką ogromną niespodzianką. http://pics.filmaffinity.com/ Fabuła. Będzie krótko, zwięźle i bardzo na temat, bo nie można tu powiedzieć zbyt dużo, aby przypadkiem nie zdradzić zbyt wielu szczegółów. W Hidden  śledzimy losy pewnej rodziny, która, aby przetrwać panującą epidemię nieznanej choroby, ukrywa się w schronie. Aby jednak nie było tak łatwo, dowiadujemy się, że rodzina jest ścigana przez ...

Władca Pierścieni: Drużyna Pierścienia (2001), Dwie Wieże (2002) i Powrót Króla (2003)

Mówiłam już, że uwielbiam empikowe promocje? Nie? To powiem jeszcze raz - uwielbiam empikowe promocje. Dlaczego? Ano dlatego, że w ramach ostatniej akcji (fantasy - kup 3 zapłać za 2) udało mi się dostać wszystkie rozszerzone wersje Władcy Pierścieni  za śmieszną sumę bodajże 70 zł. Ostatnie wieczory minęły mi zatem pod znakiem hobbitów, elfów i innych tolkienowych stworzeń. Długo zastanawiałam się czy jest sens pisać o trylogii stworzonej przez Petera Jacksona. Wszyscy, a na pewno zdecydowana większość, przecież wiedzą z czym się Władcę Pierścieni  je. Po co do tego jeszcze moje 3 grosze? Ostatecznie stanęło na tym, że kilka słów napiszę. A głównie dlatego, że jest, a raczej są to filmy, które darzę olbrzymim sentymentem. http://horrorcultfilms.co.uk/ Kiedy Jackson tworzył Władcę Pierścieni  ja uczyłam się akurat w gimnazjum. Byłam zatem na etapie obecnie powszechnie uważanym za najgorszy wiek w życiu człowieka. Cóż, taki już urok gimnazjum, że wtedy każdy nastol...