Powyższy film obejrzałam w piątek, na zakończenie ciężkiego tygodnia. Z racji tego, że opatrzony został metką filmu z gatunku fantasy, do seansu zasiadłam pozytywnie nastawiona. Uwielbiam produkcje fantasy, dlatego też niezbyt ciężko mnie akurat w tym względzie zadowolić. Władca Pierścieni, Jack pogromca olbrzymów, Harry Potter, Eragon... wymieniać można bez końca. Lepsze czy gorsze, nieważne - wszystkie filmy wchłonęłam niczym gąbka. Miałam zatem nadzieję, że z Bestiami z południowych krain będzie podobnie.
Niestety okazało się, że produkcja, na którą porwałam się niczym z motyką na Słońce, w niczym nie przypomina mojego ukochanego gatunku fantasy. Nieziemskie stworzenia, wspaniały, nieistniejący świat, nieustraszeni bohaterowie... Do tego się przyzwyczaiłam. Dostałam jednak coś... hmm... brzydkiego. Tak. To właściwe słowo. Brzydki jest w filmie Zeitlina świat, któremu bliżej do krajobrazu postapokaliptycznego niż fantastycznego. Brzydcy są bohaterowie - na czele z małą Hushpuppy (muszę przyznać, że w tej roli rewelacyjna Quvenzhane Wallis) i jej koleżankami. Wyglądają jak zwykli niecywilizowani menele, którzy od zbyt wielu dni nie zażywali kąpieli. Z każdego zakamarku filmu wieje brzydotą.
Idąc dalej. Okropna jest fabuła. Nie dość, że wlecze się jak flaki z olejem to jeszcze jest totalnie niezrozumiała. Grupa ludzi, którzy nie zajmują się w zasadzie niczym innym jak piciem i zabawą, mieszka w barakach na ziemi zwanej Wanną, której grozi zalanie. Gardzą pomocą, którą przysyłają im ludzie, mieszkający za wybudowaną w ramach walki z żywiołem, wielką tamą. Nie dają się leczyć, skazując często tym samym swoje pociechy na los sierot. Dzieci raczone są tu alkoholem przez dorosłych i mają wstęp do burdelu. Im więcej myślę nad wydarzeniami z filmu, tym bardziej są one dla mnie nielogiczne. Po skończonym seansie zastanawiałam się o czym w zasadzie był film, który właśnie obejrzałam.
Do Bestii z południowych krain podchodziłam trzykrotnie. Za pierwszym podejściem zasnęłam. Ponownie zaczęłam oglądać w momencie, w którym skończyłam ostatnio, ale po niecałej pół godzinie seansu znów zasnęłam. Film dokończyłam kilka godzin później, ale uwierzcie mi, że ciężko było mi przebrnąć przez końcowe minuty produkcji. Może winny był ciężki dzień i tydzień w pracy oraz generalne zmęczenie, a może po prostu film zupełnie do mnie nie przemówił. Czytałam, że trzeba się w nim doszukać głębi. Ja jednak tej głębi nie zobaczyłam i, szczerze mówiąc, nie zamierzam jej tam szukać. Bestie... zraziły mnie do tego stopnia, że już po nie nie sięgnę. Wśród całej beznadziei filmu jedynym pozytywem okazała się ścieżka dźwiękowa, która jest zadziwiająco dobra w porównaniu do samego filmu. I tylko tyle. Jak dla mnie za mało, aby uznać obraz za dobry.
Nie polecam.
![]() |
http://progressivechristianity.org/ |
Idąc dalej. Okropna jest fabuła. Nie dość, że wlecze się jak flaki z olejem to jeszcze jest totalnie niezrozumiała. Grupa ludzi, którzy nie zajmują się w zasadzie niczym innym jak piciem i zabawą, mieszka w barakach na ziemi zwanej Wanną, której grozi zalanie. Gardzą pomocą, którą przysyłają im ludzie, mieszkający za wybudowaną w ramach walki z żywiołem, wielką tamą. Nie dają się leczyć, skazując często tym samym swoje pociechy na los sierot. Dzieci raczone są tu alkoholem przez dorosłych i mają wstęp do burdelu. Im więcej myślę nad wydarzeniami z filmu, tym bardziej są one dla mnie nielogiczne. Po skończonym seansie zastanawiałam się o czym w zasadzie był film, który właśnie obejrzałam.
Do Bestii z południowych krain podchodziłam trzykrotnie. Za pierwszym podejściem zasnęłam. Ponownie zaczęłam oglądać w momencie, w którym skończyłam ostatnio, ale po niecałej pół godzinie seansu znów zasnęłam. Film dokończyłam kilka godzin później, ale uwierzcie mi, że ciężko było mi przebrnąć przez końcowe minuty produkcji. Może winny był ciężki dzień i tydzień w pracy oraz generalne zmęczenie, a może po prostu film zupełnie do mnie nie przemówił. Czytałam, że trzeba się w nim doszukać głębi. Ja jednak tej głębi nie zobaczyłam i, szczerze mówiąc, nie zamierzam jej tam szukać. Bestie... zraziły mnie do tego stopnia, że już po nie nie sięgnę. Wśród całej beznadziei filmu jedynym pozytywem okazała się ścieżka dźwiękowa, która jest zadziwiająco dobra w porównaniu do samego filmu. I tylko tyle. Jak dla mnie za mało, aby uznać obraz za dobry.
Nie polecam.
Komentarze
Prześlij komentarz