Przejdź do głównej zawartości

Samoloty (2013) i Samoloty 2 (2014)

Do tej pory pewien czerwony samochód sportowy oraz zdezelowany pick-up wcale nie należały do postaci, z którymi chciałabym się jak najszybciej zapoznać. Wiedziałam, że szaleją za nimi mali chłopcy wskutek czego podobizny tych bohaterów zdobią ogrom koszulek, bluz, kurtek, plecaków, okładek zeszytów i innych rzeczy, których mogłoby zapragnąć posiadać niejedno dziecko płci męskiej. Cóż... do tej pory bez żadnego problemu udawało mi się omijać świat czerwonego Zygzaka i zardzewiałego Złomka (tak, tak, znam ich imiona). I pewnie dalej by tak było (naprawdę nie pałałam jaką wielką chęcią obejrzenia tej animacji), gdyby nie mój M. (M., jak na prawdziwego chłopca przystało, uwielbia Auta) i jego pomysł zobaczenia w jeden z minionych wieczorów Samolotów... a potem Samolotów 2.

http://www.impawards.com/
Głównym bohaterem Samolotów jest Dusty Popylacz - samolot rolniczy, który najbardziej na świecie chciałby wystartować w wielkim wyścigu. Problemem jest fakt, że Dusty to zwykły samolot stworzony do oprysków, a nie superszybki odrzutowiec. No i może jeszcze fakt, że Dusty, jak na maszynę latającą, ma dość nietypową fobię - lęk wysokości.

Nie powiem, że seans upłynął mi szybko i przyjemnie. Nie. Seans bardzo mi się dłużył i należał raczej do nudnawych. Niestety animacja nie ma tego, czym zachwycały poprzednie bajki stworzone w studiu Pixara czy Disney'a. Brak jej ikry i świeżości, a nawet tak banalnej rzeczy jak humor. Historia opowiadana w Samolotach należy do tych, które oglądało się już miliard razy, a naprawdę ciężko jest wzbudzić jakiekolwiek zainteresowanie powielając znaną już opowieść i nie urozmaicając jej absolutnie niczym. No chyba że owym urozmaiceniem miał być fakt, że tym razem akcja dzieje się w podniebnym świecie a jej bohaterowie to nie ludzie, a maszyny. Jeśli taki był zamiar, to niestety według mnie zupełnie nieudany. Summa summarum Samoloty to po prostu nie wyróżniająca się niczym szczególnym kolejna animacja przeznaczona głównie dla małych dzieci - dorośli raczej nie będą nią zainteresowani. Dla mnie pozycja mocno przeciętna i raczej nie do ponownego obejrzenia.


http://www.impawards.com/
Do Samolotów 2, po niezbyt entuzjastycznym przyjęciu pierwszej części filmu, nie byłam nastawiona zbyt optymistycznie. Nie oczekiwałam po nich także zbyt wiele. Jakże wielkie zatem było moje zaskoczenie, kiedy okazało się, że Samoloty 2 to naprawdę kawał dobrej animacji! W przeciwieństwie do Samolotów, drugą odsłonę oglądało mi się naprawdę bardzo dobrze.

"Dwójka" ma wszystko to, czego brakowało mi w "jedynce". Trzymającą w napięciu fabułę, lepiej rozwinięte charaktery, prawdziwe dylematy moralne i dobre sceny akcji. Ba, nawet nowi bohaterowie są lepsi, a na ich czele stoi sympatyczna prześladowczyni Dusty'ego - Lidka Zalewajka, z pojawieniem której w animacji pojawia się także humor. Samoloty 2 są o wiele bardziej dojrzałym filmem. Sprawiają wrażenie, jakby dorosły razem z ich głównym bohaterem - Dusty'm i w końcu skupiły się na tym, co ważne. Może po części za sukcesem Samolotów 2 stoi fakt, że producenci przedstawili nam to, w czym Amerykanie są mistrzami - ukazali bohaterów w akcji. W końcu nie bez powodu film zaczyna się dość szczególną dedykacją dla strażaków.

Podsumowując, Samoloty 2 to dobra animacja. I chociaż ciągle pod różnymi względami odstaje od najlepszych to zdecydowanie nadaje się do ponownego obejrzenia. Zarówno dla dzieci, jak i dla dorosłych.


Oprócz wspólnego uniwersum serię Samoloty z Autami nie łączy w zasadzie nic więcej, także bez żadnego problemu można rozpocząć spotkanie ze zmotoryzowanym światem tak jak ja - od tej latającej strony. Chociaż powiem Wam, że dziś, mając już za sobą dwa filmy o samolotach i obie części Aut (o tym być może niedługo na blogu), zdecydowanie chętniej zasiadłabym do kolejnego seansu, gdyby moja przygoda zaczęła się tak, jak zacząć się powinna - od spotkania z Zygzakiem. Bez wątpienia jest to o wiele lepsza pozycja niż Samoloty, a przynajmniej ich pierwsza odsłona.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Hidden [2015]

Hidden  to tytuł, po który sięgnęłam tylko i wyłącznie z powodu jego długości. Akurat miałam tylko tyle wolnego czasu, więc krótki thriller duetu Matt & Ross Duffer był idealnym rozwiązaniem. A, jak już się kilka razy o tym przekonałam, filmy wybrane zupełnie przez przypadek, często sprawiają nam tak miłą niespodziankę, że aż szkoda myśleć, ile osób przejdzie obok danych pozycji obojętnie, bo nie były tak rozreklamowane jak inne hiciory danego roku, albo bo posiadają taką, a nie inną ocenę na portalach filmowych. Nakręcony w nieco ponad miesiąc  Hidden , jest właśnie taką ogromną niespodzianką. http://pics.filmaffinity.com/ Fabuła. Będzie krótko, zwięźle i bardzo na temat, bo nie można tu powiedzieć zbyt dużo, aby przypadkiem nie zdradzić zbyt wielu szczegółów. W Hidden  śledzimy losy pewnej rodziny, która, aby przetrwać panującą epidemię nieznanej choroby, ukrywa się w schronie. Aby jednak nie było tak łatwo, dowiadujemy się, że rodzina jest ścigana przez tajemnicze istoty z

Szkoła dla łobuzów (2003)

Dzisiaj spotkanie dziecka z dyrektorem, wezwanie rodziców do szkoły czy uwagi wpisywane do dzienników to rzeczy, którymi dzisiaj nauczyciel może ukarać nieposłusznego ucznia. Dawniej w ścisłej czołówce było pisanie kilkaset razy obietnic poprawy, "ośle ławki" i wymierzanie "łap" za pomocą rózgi lub linijki. Jednak wszystkie powyższe kary bledną w porównaniu do kar, jakie wymierzano dzieciom w katolickich placówkach wychowawczych w Irlandii w XX w. Publiczne rozbieranie i chłosta, bicie, molestowanie i gwałty - często publiczne, biczowanie, kopanie, zadawanie oparzeń, zmuszanie do kąpieli w wodzie o temperaturze bliskiej wrzeniu, zmuszanie do wielogodzinnego klęczenia, szczucie psami, zawieszanie na haku i bicie w podeszwy stóp. To tylko niektóre z wielu wysublimowanych tortur, jakie wymyślali irlandzcy duchowni. I o tym opowiada film Aisling Walsh - Szkoła dla łobuzów . en.wikipedia.org Ciężko jest napisać coś sensownego o produkcji Aisling Walsh. Powodem nie

Władca Pierścieni: Drużyna Pierścienia (2001), Dwie Wieże (2002) i Powrót Króla (2003)

Mówiłam już, że uwielbiam empikowe promocje? Nie? To powiem jeszcze raz - uwielbiam empikowe promocje. Dlaczego? Ano dlatego, że w ramach ostatniej akcji (fantasy - kup 3 zapłać za 2) udało mi się dostać wszystkie rozszerzone wersje Władcy Pierścieni  za śmieszną sumę bodajże 70 zł. Ostatnie wieczory minęły mi zatem pod znakiem hobbitów, elfów i innych tolkienowych stworzeń. Długo zastanawiałam się czy jest sens pisać o trylogii stworzonej przez Petera Jacksona. Wszyscy, a na pewno zdecydowana większość, przecież wiedzą z czym się Władcę Pierścieni  je. Po co do tego jeszcze moje 3 grosze? Ostatecznie stanęło na tym, że kilka słów napiszę. A głównie dlatego, że jest, a raczej są to filmy, które darzę olbrzymim sentymentem. http://horrorcultfilms.co.uk/ Kiedy Jackson tworzył Władcę Pierścieni  ja uczyłam się akurat w gimnazjum. Byłam zatem na etapie obecnie powszechnie uważanym za najgorszy wiek w życiu człowieka. Cóż, taki już urok gimnazjum, że wtedy każdy nastolatek uważa się