Przejdź do głównej zawartości

Strażnicy Galaktyki (2014)

Kiedy pierwszy raz słyszy się nazwę Strażnicy Galaktyki i słyszy powiązanie ich z Marvelem, na czole pojawia się jeden wielki mars zdziwienia. Że niby kto? Marvel ma w swoim repertuarze coś takiego? No dobrze, przyjmijmy, że faktycznie coś takiego ma. Tylko dlaczego robić z tego film? Po co komuś film o nikomu nieznanych bohaterach? A może raczej antybohaterach? Bo przecież bohaterami bandę Petera Quilla ciężko jest nazwać (a bynajmniej na początku). Po co to wszystko, kiedy ma się do dopracowania chociażby najnowszych Avengersów? Spieszę z odpowiedziami.

http://www.impawards.com/
Wszystkie pytania - po co, na co, dlaczego, a może lepiej byłoby... znikają po obejrzeniu filmu. Okazuje się bowiem, że da się zrobić świetny kosmiczny obraz, który bez żadnego ale kupię nawet i ja (o moich uprzedzeniach do kosmicznych produkcji już pewnie wiecie). Ba! Przy Strażnikach Galaktyki bledną wszystkie upolitycznione Gwiezdne Wojny, których fenomenu do tej pory nie jestem w stanie zrozumieć. Sukces najnowszego obrazu Marvela leży w jego prostocie. Bo jakby nie patrzeć, Strażnicy Galaktyki właśnie tym są. Prostą opowieścią, która może nie posiada jakiejś nie wiadomo jak skomplikowanej fabuły, jednak nadrabia braki w tej dziedzinie humorem, ogromną ilością akcji, efektami specjalnymi i rewelacyjną muzyką. No i oczywiście nadrabia charyzmatycznymi bohaterami. Genetycznie zmodyfikowana adoptowana córka Tytana Thanosa - Gamora, efekt nielegalnych eksperymentów genetyczno-cybernetycznych na niższych formach życia - Rocket, roślina humanoidalna - Groot, pragnący zemsty na Ronanie mięśniak Drax i porwany za młodu z Ziemi i wychowany na złodziejaszka Peter Quill. W filmie nazwani wprost bandą frajerów. Ale bandą frajerów tak sympatycznych, że po prostu nie da się ich nie lubić.

Ja Strażników Galaktyki pokochałam. Za genialną muzykę z takimi perełkami z lat 70' jak I'm not in love, Spirit in the Sky czy Ain't No Mountain High Enough. Za rewelacyjny humor - legendarnego Star Lorda, którego tak naprawdę nikt nie zna, żarty z niepotrafiącego pojąć znaczenia metafory Draxa, specyficzne przedmioty potrzebne Rocketowi do wcielenia w życie jego planu ucieczki czy chociażby Jestem Groot. Za pozytywne zaskoczenie bardzo dobrymi kreacjami nieznanych, albo znanych od złej strony, aktorów. Za odpowiednio wyważone proporcje pomiędzy humorem, dramaturgią, romansem, strzelaniną i wyciskaczem łez. No i przede wszystkim za czystą, pozbawioną zbędnej polityki, przygodę. Może Gwiezdne Wojny też powinny pójść w tym kierunku?


Twórcy Strażników Galaktyki chyba wiedzieli, że film jest skazany na sukces. Świadczy o tym chociażby napis pojawiający się na ekranie tuż po zakończeniu filmu, informujący, że ekipa Petera Quilla jeszcze powróci. Cóż. Ja na ten powrót czekam z niecierpliwością.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Hidden [2015]

Hidden  to tytuł, po który sięgnęłam tylko i wyłącznie z powodu jego długości. Akurat miałam tylko tyle wolnego czasu, więc krótki thriller duetu Matt & Ross Duffer był idealnym rozwiązaniem. A, jak już się kilka razy o tym przekonałam, filmy wybrane zupełnie przez przypadek, często sprawiają nam tak miłą niespodziankę, że aż szkoda myśleć, ile osób przejdzie obok danych pozycji obojętnie, bo nie były tak rozreklamowane jak inne hiciory danego roku, albo bo posiadają taką, a nie inną ocenę na portalach filmowych. Nakręcony w nieco ponad miesiąc  Hidden , jest właśnie taką ogromną niespodzianką. http://pics.filmaffinity.com/ Fabuła. Będzie krótko, zwięźle i bardzo na temat, bo nie można tu powiedzieć zbyt dużo, aby przypadkiem nie zdradzić zbyt wielu szczegółów. W Hidden  śledzimy losy pewnej rodziny, która, aby przetrwać panującą epidemię nieznanej choroby, ukrywa się w schronie. Aby jednak nie było tak łatwo, dowiadujemy się, że rodzina jest ścigana przez tajemnicze istoty z

Szkoła dla łobuzów (2003)

Dzisiaj spotkanie dziecka z dyrektorem, wezwanie rodziców do szkoły czy uwagi wpisywane do dzienników to rzeczy, którymi dzisiaj nauczyciel może ukarać nieposłusznego ucznia. Dawniej w ścisłej czołówce było pisanie kilkaset razy obietnic poprawy, "ośle ławki" i wymierzanie "łap" za pomocą rózgi lub linijki. Jednak wszystkie powyższe kary bledną w porównaniu do kar, jakie wymierzano dzieciom w katolickich placówkach wychowawczych w Irlandii w XX w. Publiczne rozbieranie i chłosta, bicie, molestowanie i gwałty - często publiczne, biczowanie, kopanie, zadawanie oparzeń, zmuszanie do kąpieli w wodzie o temperaturze bliskiej wrzeniu, zmuszanie do wielogodzinnego klęczenia, szczucie psami, zawieszanie na haku i bicie w podeszwy stóp. To tylko niektóre z wielu wysublimowanych tortur, jakie wymyślali irlandzcy duchowni. I o tym opowiada film Aisling Walsh - Szkoła dla łobuzów . en.wikipedia.org Ciężko jest napisać coś sensownego o produkcji Aisling Walsh. Powodem nie

Władca Pierścieni: Drużyna Pierścienia (2001), Dwie Wieże (2002) i Powrót Króla (2003)

Mówiłam już, że uwielbiam empikowe promocje? Nie? To powiem jeszcze raz - uwielbiam empikowe promocje. Dlaczego? Ano dlatego, że w ramach ostatniej akcji (fantasy - kup 3 zapłać za 2) udało mi się dostać wszystkie rozszerzone wersje Władcy Pierścieni  za śmieszną sumę bodajże 70 zł. Ostatnie wieczory minęły mi zatem pod znakiem hobbitów, elfów i innych tolkienowych stworzeń. Długo zastanawiałam się czy jest sens pisać o trylogii stworzonej przez Petera Jacksona. Wszyscy, a na pewno zdecydowana większość, przecież wiedzą z czym się Władcę Pierścieni  je. Po co do tego jeszcze moje 3 grosze? Ostatecznie stanęło na tym, że kilka słów napiszę. A głównie dlatego, że jest, a raczej są to filmy, które darzę olbrzymim sentymentem. http://horrorcultfilms.co.uk/ Kiedy Jackson tworzył Władcę Pierścieni  ja uczyłam się akurat w gimnazjum. Byłam zatem na etapie obecnie powszechnie uważanym za najgorszy wiek w życiu człowieka. Cóż, taki już urok gimnazjum, że wtedy każdy nastolatek uważa się