Przejdź do głównej zawartości

Zostać legendą (2010)

Jestem kobietą. Moje pojęcie o sportach i zasadach obowiązujących w niektórych dyscyplinach nie jest zbyt wielkie. Sporty zespołowe jestem w stanie jakoś ogarnąć, po zadaniu niebotycznej ilości pytań i wysłuchaniu mniej lub bardziej cierpliwych odpowiedzi, wiem co to jest spalony, potrafię nawet wymienić niektóre nazwiska i nazwy klubów. Ale zapasy to dla mnie czarna magia, a w dodatku nudna czarna magia. Czy zatem Zostać legendą miał szansę w jakikolwiek sposób mnie zainteresować?

http://www.impawards.com/
Owszem, miał. Wystarczyło poprawnie pociągnąć wątek odbudowywania braterskich relacji pomiędzy Calem i Mikiem. No i jakby nie patrzeć motyw "z zera do bohatera", tak strasznie popularny w kinie, a zwłaszcza w produkcjach sportowych, też wydawał się być interesujący. Oba te wątki są w Zostać legendą poprowadzone dość sprawnie. Czegoś w tym filmie jednak brakuje. Nie wiem czy chodzi tu o niespecjalne aktorstwo - najlepiej na tle całej obsady wypada Patricia Clarkson, Devon Graye nawet daje radę, ale i tak ma się wrażenie, że całość jest strasznie sztuczna. Totalnym nieporozumieniem jest tutaj rola Ceny, który jednak bardziej nadaje się na matę niż do filmu. Obsadzenie go w roli 28-latka przy wyglądzie 40-latka to wielka pomyłka - po usłyszeniu wieku bohatera granego przez Cenę i zestawieniu go z wyglądem aktora jedyne na co było mnie stać to śmiech. Może po części na końcowym odbiorze zaważyła sztuczna do granic możliwości końcówka. Cała scena począwszy od podarowania przez Luli Calowi prezentu, przez jego wejście na matę w towarzystwie sztucznych ogni i wzniosłej muzyki i w końcu zastosowanie chwytu, który dał bratu Cala zwycięstwo, było tak patetyczne, że aż żałosne.


Filmów typu "z zera do bohatera" jest pełno. Większość z nich to filmy sportowe. Zostać legendą to właśnie jeden z tych filmów, który na tle wszystkich pozostałych wyróżnia się w zasadzie jedynie tym, że nie opowiada o piłce nożnej, rugby czy koszykówce, a o zapasach. No i jest to chyba jeden z nielicznych filmów, w którym główny bohater na końcu jednak nie wygrywa. Niestety oryginalność w tych punktach na niewiele się zdała, bo film i tak jest mocno przewidywalny. W swoim gatunku Zostać legendą plasuje się według mnie gdzieś w środku (o ile nie w niższej części) stawki. Nie jest to najgorszy film sportowy, jaki widziałam, ale jest wiele dużo od niego lepszych, które dotykając mniej więcej tych samych dziedzin, pozostawiają po sobie o wiele lepsze wrażenie.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Hidden [2015]

Hidden  to tytuł, po który sięgnęłam tylko i wyłącznie z powodu jego długości. Akurat miałam tylko tyle wolnego czasu, więc krótki thriller duetu Matt & Ross Duffer był idealnym rozwiązaniem. A, jak już się kilka razy o tym przekonałam, filmy wybrane zupełnie przez przypadek, często sprawiają nam tak miłą niespodziankę, że aż szkoda myśleć, ile osób przejdzie obok danych pozycji obojętnie, bo nie były tak rozreklamowane jak inne hiciory danego roku, albo bo posiadają taką, a nie inną ocenę na portalach filmowych. Nakręcony w nieco ponad miesiąc  Hidden , jest właśnie taką ogromną niespodzianką. http://pics.filmaffinity.com/ Fabuła. Będzie krótko, zwięźle i bardzo na temat, bo nie można tu powiedzieć zbyt dużo, aby przypadkiem nie zdradzić zbyt wielu szczegółów. W Hidden  śledzimy losy pewnej rodziny, która, aby przetrwać panującą epidemię nieznanej choroby, ukrywa się w schronie. Aby jednak nie było tak łatwo, dowiadujemy się, że rodzina jest ścigana przez tajemnicze istoty z

Szkoła dla łobuzów (2003)

Dzisiaj spotkanie dziecka z dyrektorem, wezwanie rodziców do szkoły czy uwagi wpisywane do dzienników to rzeczy, którymi dzisiaj nauczyciel może ukarać nieposłusznego ucznia. Dawniej w ścisłej czołówce było pisanie kilkaset razy obietnic poprawy, "ośle ławki" i wymierzanie "łap" za pomocą rózgi lub linijki. Jednak wszystkie powyższe kary bledną w porównaniu do kar, jakie wymierzano dzieciom w katolickich placówkach wychowawczych w Irlandii w XX w. Publiczne rozbieranie i chłosta, bicie, molestowanie i gwałty - często publiczne, biczowanie, kopanie, zadawanie oparzeń, zmuszanie do kąpieli w wodzie o temperaturze bliskiej wrzeniu, zmuszanie do wielogodzinnego klęczenia, szczucie psami, zawieszanie na haku i bicie w podeszwy stóp. To tylko niektóre z wielu wysublimowanych tortur, jakie wymyślali irlandzcy duchowni. I o tym opowiada film Aisling Walsh - Szkoła dla łobuzów . en.wikipedia.org Ciężko jest napisać coś sensownego o produkcji Aisling Walsh. Powodem nie

Władca Pierścieni: Drużyna Pierścienia (2001), Dwie Wieże (2002) i Powrót Króla (2003)

Mówiłam już, że uwielbiam empikowe promocje? Nie? To powiem jeszcze raz - uwielbiam empikowe promocje. Dlaczego? Ano dlatego, że w ramach ostatniej akcji (fantasy - kup 3 zapłać za 2) udało mi się dostać wszystkie rozszerzone wersje Władcy Pierścieni  za śmieszną sumę bodajże 70 zł. Ostatnie wieczory minęły mi zatem pod znakiem hobbitów, elfów i innych tolkienowych stworzeń. Długo zastanawiałam się czy jest sens pisać o trylogii stworzonej przez Petera Jacksona. Wszyscy, a na pewno zdecydowana większość, przecież wiedzą z czym się Władcę Pierścieni  je. Po co do tego jeszcze moje 3 grosze? Ostatecznie stanęło na tym, że kilka słów napiszę. A głównie dlatego, że jest, a raczej są to filmy, które darzę olbrzymim sentymentem. http://horrorcultfilms.co.uk/ Kiedy Jackson tworzył Władcę Pierścieni  ja uczyłam się akurat w gimnazjum. Byłam zatem na etapie obecnie powszechnie uważanym za najgorszy wiek w życiu człowieka. Cóż, taki już urok gimnazjum, że wtedy każdy nastolatek uważa się