Wielka Szóstka to produkcja, która bardzo długo czekała na to, aby w końcu ją obejrzeć. Zakupiona w zasadzie zaraz po tym, jak pojawiła się na sklepowych półkach, do tej pory jedynie zbierała coraz to większą warstwę kurzu. Warstwę tym większą, że im bliżej do pojawienia się w naszej rodzinie nowego członka, tym mniej czasu ma się na oglądanie czegokolwiek innego, poza katalogami wózków dziecięcych czy innych fotelików samochodowych. Ale wracając do Wielkiej Szóstki.
![]() |
http://www.impawards.com/ |
Animacja potencjał miała. Wszystkie trailery zapowiadały przednią zabawę. Niestety kluczowymi słowami są tu chyba "miała potencjał", bo z masy świetnych składników wyszedł raczej średniawy produkt. Niby bajkę ogląda się świetnie, bo jest akcja. Niby ogląda się świetnie, bo patrząc na grafikę jedyne, co można powiedzieć to "WOW". Niby ogląda się świetnie, bo takiej historii jeszcze nie było, ale... No właśnie. Za tym wszystkim idzie jedno wielkie ale. Oglądając Wielką Szóstkę ma się wrażenie, że czegoś w tym wszystkim brakuje. Ale niby czego ma brakować, skoro wszystko, co potrzebne, jest i to bardzo dobre? Ano. Paradoksalnie tej wyjątkowo świeżej animacji brakuje właśnie... świeżości. Oglądanie Wielkiej Szóstki to tak jak jedzenie odgrzewanego kotleta. Bo co z tego, że świetna grafika, skoro ma się wrażenie, że to wszystko już gdzieś było?
Wydaje mi się, że największym błędem twórców animacji było uśmiercenie Tadashiego, co jest jednocześnie wielkim paradoksem, bo w filmie właśnie to wydarzenie jest początkiem całej akcji. Jednak dla mnie to właśnie od tego momentu wszystko zaczęło się psuć. Zamiast wątku relacji starszy-młodszy brat, ewentualnie wątku radzenia sobie w żałobie (raczej nowość na animacyjnym polu), dostaliśmy wyglądającą na kleconą naprędce, efekciarską akcję. Zamiast pogłębiania charakterów bohaterów, którzy mnie najbardziej interesowali (czyt. Hiro i Tadashi) dostaliśmy w zamian kupę dodatkowych postaci, które jakoś niezbyt udanie próbowały wypełnić lukę po wyjątkowo sympatycznym studencie - jedynym, któremu udało się to zrobić był Baymax, ale jego, z racji jego hmmm braku człowieczeństwa? chyba ciężko zaliczyć do grona głównych bohaterów. W dodatku kulał dubbing. Wielka Szóstka jest chyba ewenementem na skalę rodzimego biznesu dubbingowego, bo jest to jedna z tych nielicznych bajek, które lepiej oglądało mi się w oryginalnej wersji językowej.
Cóż. Wielka Szóstka, mimo iż potencjał na rewelacyjną bajkę miała ogromny, niestety raczej nie wejdzie do mojego zaszczytnego grona obrazów "must see". Animowana wersja Marvela poległa z kretesem przygnieciona zbyt wielką dawką efekciarskiej grafiki i akcji. Mogło być arcydobrze. Wyszło bardzo przeciętnie. Nie tragicznie, ale na pewno gorzej niż w Ralphie Demolce i Krainie Lodu. Oskar? Mocno na wyrost. I tylko o wiele skromniejszych i o wiele piękniejszych Sekretów morza żal...
Komentarze
Prześlij komentarz