Witajcie! Jesteśmy z M. już po seansie nowego Hobbita, także spokojnie mogę napisać dla Was naszą, hmmm, nie, moją opinię na temat tego filmu. Czemu tylko moją? Bo odczucia moje i mojego M. odnośnie owej produkcji są nieco odmienne.
Wiadomo, że druga część z trylogii jest najtrudniejsza do nakręcenia - mówią o tym wszyscy od reżyserów począwszy a na krytykach filmowych i zwykłych widzach skończywszy. Jest to bowiem część, która zaczyna się w zasadzie w środku filmu i musi skończyć w możliwie najgorszym dla widza momencie - w najlepszym momencie. Obawy dotyczące jakości drugiej części trylogii Władca Pierścieni nie sprawdziły się (Dwie Wieże uważam za dzieło genialnie zrealizowane i nie mniej wciągające niż pozostałe części Władcy Pierścieni), jednak Peterowi Jacksonowi nie udało się powtórzyć tej samej sztuki z drugą częścią Hobbita.
Oczywiście wizualnie, aktorsko i muzycznie film prezentuje się wyśmienicie. Jak zwykle genialny Howard Shore znów przeniósł nas swoim dziełem w magiczny klimat Śródziemia łącząc sekwencje muzyczne znane nam z Władcy Pierścieni z całkiem nowymi, tworzonymi już dla Hobbita. Aktorzy spisali się dobrze - ponownie dało się odczuć, że Martin Freeman jest do roli Bilba Bagginsa wprost stworzony. Gburowaty Richard Armitage znowu nie zyskał mojej sympatii wcielając się w postać Thorina - ale ja po prostu nie lubię gburowatych ludzi, także wszystko zrozumiałe. Nie ujmuję tutaj jednak nic jego umiejętnościom aktorskim. Specjaliści od efektów specjalnych spisali się na medal - ich Smaug jest kwintesencją "smoczości". Kiedy pojawił się on na ekranie w całej swej okazałości, jedyne, co dobyło się z moich ust to "WOW". Jeśli chodzi o scenografię to nie powiem nic nowego - Nowa Zelandia jest po prostu stworzona do tego, aby być Śródziemiem.
Niestety to wszystko, co wymieniłam powyżej nie zastąpi rażących w oczy luk fabularnych. Może i w drugim Hobbicie non stop się coś dzieje, niemniej są to tylko do bólu wydłużone sekwencje epickich walk/ucieczek/wywodów/itd. Brak fabuły i pomysłów, czym ją zastąpić był tutaj bardzo wyraźny. Próba wplecenia wątku romansu pomiędzy Kilim a Tauriel? Pomysł mocno przesadzony a i wykonanie nienajlepsze.
Mojemu M. nowy Hobbit bardzo się podobał. Niestety ja odczuwam wielki niedosyt, bo po Nieoczekiwanej Podróży po Pustkowiu Smauga spodziewałam się duzo więcej. No cóż... chyba w końcu okazało się, że nie warto było z niewielkiej książeczki, jaką jest Hobbit robić kolejnej epickiej trylogii na miarę Władcy Pierścieni. Nie, Panie Jackson, to nie ta historia.
P.S. Oczywiście film możecie obejrzeć, nie chcę Was zniechęcać, jednak nieco obniżcie swoje wymogi odnośnie tego, co chcecie zobaczyć.
P.S. II Oczywiście na kolejnego Hobbita pójdę do kina. Za bardzo lubię świat stworzony przez Tolkiena, aby to sobie odpuścić :)
![]() |
http://lotr.wikia.com |
Oczywiście wizualnie, aktorsko i muzycznie film prezentuje się wyśmienicie. Jak zwykle genialny Howard Shore znów przeniósł nas swoim dziełem w magiczny klimat Śródziemia łącząc sekwencje muzyczne znane nam z Władcy Pierścieni z całkiem nowymi, tworzonymi już dla Hobbita. Aktorzy spisali się dobrze - ponownie dało się odczuć, że Martin Freeman jest do roli Bilba Bagginsa wprost stworzony. Gburowaty Richard Armitage znowu nie zyskał mojej sympatii wcielając się w postać Thorina - ale ja po prostu nie lubię gburowatych ludzi, także wszystko zrozumiałe. Nie ujmuję tutaj jednak nic jego umiejętnościom aktorskim. Specjaliści od efektów specjalnych spisali się na medal - ich Smaug jest kwintesencją "smoczości". Kiedy pojawił się on na ekranie w całej swej okazałości, jedyne, co dobyło się z moich ust to "WOW". Jeśli chodzi o scenografię to nie powiem nic nowego - Nowa Zelandia jest po prostu stworzona do tego, aby być Śródziemiem.
Niestety to wszystko, co wymieniłam powyżej nie zastąpi rażących w oczy luk fabularnych. Może i w drugim Hobbicie non stop się coś dzieje, niemniej są to tylko do bólu wydłużone sekwencje epickich walk/ucieczek/wywodów/itd. Brak fabuły i pomysłów, czym ją zastąpić był tutaj bardzo wyraźny. Próba wplecenia wątku romansu pomiędzy Kilim a Tauriel? Pomysł mocno przesadzony a i wykonanie nienajlepsze.
P.S. Oczywiście film możecie obejrzeć, nie chcę Was zniechęcać, jednak nieco obniżcie swoje wymogi odnośnie tego, co chcecie zobaczyć.
P.S. II Oczywiście na kolejnego Hobbita pójdę do kina. Za bardzo lubię świat stworzony przez Tolkiena, aby to sobie odpuścić :)
Komentarze
Prześlij komentarz