Przejdź do głównej zawartości

Gra Endera (2013)

Na Grę Endera polowaliśmy z M. już od dłuższego czasu. Kiedy zatem pojawiła się okazja w postaci, nie ukrywajmy - dość kiepskiej jakości, filmu do obejrzenia on-line, nie zastanawialiśmy się ani minuty. Taka postawa może dziwić, ponieważ film można zakwalifikować do gatunku sci-fi, a tego szczerze mówiąc nie znoszę. Pochwała należy się zatem osobom odpowiedzialnym za realizację trailera do Gry Endera, gdyż to właśnie umiejętnie wykonany zlepek różnych fragmentów filmu przekonał mnie do zobaczenia produkcji Gavina Hooda. Teraz wypada zatem napisać kilka słów o tym, co zobaczyłam na szklanym ekranie.

http://www.studiosystemnews.com
Gra Endera jest adaptacją książki Orsona Scotta Carda o tym samym tytule. Papierowej wersji Endera jednak nie dane mi było przeczytać, także opinię swoją bazuję wyłącznie na filmie. Z tego, co zdążyłam zauważyć, mogę wywnioskować, że niewiedza w dziedzinie lektury dzieła Carda nie działa na moją niekorzyść. Jest wręcz przeciwnie. Wierni czytelnicy narzekają bowiem na straszne spłycenie historii, w efekcie czego ta przeistoczyła się w (prawie) kino dla najmłodszych. W sumie to podobne wrażenie odnosi się nawet bez czytania książki. Dlaczego?

Film może i ogląda się przyjemnie - wizualnie jest przecież poprawnie, muzycznie też, ale tylko jako zestaw muzyka+film, ponieważ sama muzyka nie chwyta słuchacza za serce. Jablonsky bardzo mnie tutaj zawiódł, bo po fenomenalnej ścieżce do chociażby Wyspy spodziewałam się po tym kompozytorze czegoś więcej. Niczego sobie jest gra aktorska, chociaż czasem denerwuje dziwny wyraz twarzy (który oglądamy de facto przez znaczną część filmu) głównego bohatera. No i razi w oczy naiwność, jaką nam w owym dziele serwuje Hood. Niestety nazwisko to zapisało się w mojej pamięci dość negatywnie poprzez produkcję opowiadającą o losach chłopca i dziewczynki zagubionych gdzieś na Czarnym Lądzie (tak, mowa tu o W pustyni i w puszczy). Myślałam, że może po wielkich obietnicach złożonych nam w trailerze, notowania Gavina Hooda nieco wzrosną. Ostatecznie okazało się jednak, że wielkiego pozytywu za Grę Endera pan Hood ode mnie nie otrzyma.


Grę Endera uznałabym za film raczej przeciętny. Jak już wspomniałam, może i ogląda się go całkiem przyjemnie, jednak wszystkie niedociągnięcia, pobieżnie poruszone wątki (bardzo ważny wątek moralny chociażby!) czy też styl prowadzenia akcji (całość dzieje się nienaturalnie szybko) nie porywają, a wręcz stawiają przy Grze Endera wielką czarną kreskę. Całokształt błędów sprawia, że podczas decydującej walki widz nie odczuwa żadnych emocji (sama się zdziwiłam brakiem jakiegokolwiek współodczuwania tego, co dzieje się na ekranie, bo stan takowy można u mnie wywołać niewielkim nakładem sił, niemniej zaufajcie mi - po prostu ZERO emocji), a tak nie powinno być. Widz powinien utożsamiać się z ekranowym bohaterem, a tu po prostu ogląda ciąg kolorowych obrazków bez większego zaangażowania strony emocjonalnej.

Na koniec mogę jeszcze powiedzieć tylko, że Gra Endera potencjał na dobry film ma i to ogromny. Pozostaje zatem czekać na śmiałka, który zatrze złe wspomnienia pozostawione przez pana Gavina Hooda.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Hidden [2015]

Hidden  to tytuł, po który sięgnęłam tylko i wyłącznie z powodu jego długości. Akurat miałam tylko tyle wolnego czasu, więc krótki thriller duetu Matt & Ross Duffer był idealnym rozwiązaniem. A, jak już się kilka razy o tym przekonałam, filmy wybrane zupełnie przez przypadek, często sprawiają nam tak miłą niespodziankę, że aż szkoda myśleć, ile osób przejdzie obok danych pozycji obojętnie, bo nie były tak rozreklamowane jak inne hiciory danego roku, albo bo posiadają taką, a nie inną ocenę na portalach filmowych. Nakręcony w nieco ponad miesiąc  Hidden , jest właśnie taką ogromną niespodzianką. http://pics.filmaffinity.com/ Fabuła. Będzie krótko, zwięźle i bardzo na temat, bo nie można tu powiedzieć zbyt dużo, aby przypadkiem nie zdradzić zbyt wielu szczegółów. W Hidden  śledzimy losy pewnej rodziny, która, aby przetrwać panującą epidemię nieznanej choroby, ukrywa się w schronie. Aby jednak nie było tak łatwo, dowiadujemy się, że rodzina jest ścigana przez tajemnicze istoty z

Szkoła dla łobuzów (2003)

Dzisiaj spotkanie dziecka z dyrektorem, wezwanie rodziców do szkoły czy uwagi wpisywane do dzienników to rzeczy, którymi dzisiaj nauczyciel może ukarać nieposłusznego ucznia. Dawniej w ścisłej czołówce było pisanie kilkaset razy obietnic poprawy, "ośle ławki" i wymierzanie "łap" za pomocą rózgi lub linijki. Jednak wszystkie powyższe kary bledną w porównaniu do kar, jakie wymierzano dzieciom w katolickich placówkach wychowawczych w Irlandii w XX w. Publiczne rozbieranie i chłosta, bicie, molestowanie i gwałty - często publiczne, biczowanie, kopanie, zadawanie oparzeń, zmuszanie do kąpieli w wodzie o temperaturze bliskiej wrzeniu, zmuszanie do wielogodzinnego klęczenia, szczucie psami, zawieszanie na haku i bicie w podeszwy stóp. To tylko niektóre z wielu wysublimowanych tortur, jakie wymyślali irlandzcy duchowni. I o tym opowiada film Aisling Walsh - Szkoła dla łobuzów . en.wikipedia.org Ciężko jest napisać coś sensownego o produkcji Aisling Walsh. Powodem nie

Władca Pierścieni: Drużyna Pierścienia (2001), Dwie Wieże (2002) i Powrót Króla (2003)

Mówiłam już, że uwielbiam empikowe promocje? Nie? To powiem jeszcze raz - uwielbiam empikowe promocje. Dlaczego? Ano dlatego, że w ramach ostatniej akcji (fantasy - kup 3 zapłać za 2) udało mi się dostać wszystkie rozszerzone wersje Władcy Pierścieni  za śmieszną sumę bodajże 70 zł. Ostatnie wieczory minęły mi zatem pod znakiem hobbitów, elfów i innych tolkienowych stworzeń. Długo zastanawiałam się czy jest sens pisać o trylogii stworzonej przez Petera Jacksona. Wszyscy, a na pewno zdecydowana większość, przecież wiedzą z czym się Władcę Pierścieni  je. Po co do tego jeszcze moje 3 grosze? Ostatecznie stanęło na tym, że kilka słów napiszę. A głównie dlatego, że jest, a raczej są to filmy, które darzę olbrzymim sentymentem. http://horrorcultfilms.co.uk/ Kiedy Jackson tworzył Władcę Pierścieni  ja uczyłam się akurat w gimnazjum. Byłam zatem na etapie obecnie powszechnie uważanym za najgorszy wiek w życiu człowieka. Cóż, taki już urok gimnazjum, że wtedy każdy nastolatek uważa się