Uciekając od komedii romantycznych, w poszukiwaniu dobrego filmu na sobotni wieczór, trafiliśmy z M. na Wielkiego Gatsby'ego. Oboje książki F. Scotta Fitzgeralda, na podstawie której ów film powstał nie czytaliśmy, zatem pojęcie o tym, o czym będzie opowiadało dzieło Luhrmanna mieliśmy zerowe. Jedyne, co wiedzieliśmy to, że w głównej roli został obsadzony Leonardo DiCaprio. I chyba tylko to zdecydowało o wybraniu tego, a nie innego filmu do obejrzenia. No i może jeszcze dość wysoka ocena na filmwebie. Jednak czy Wielki Gatsby okazał się być tak wielki, jak o nim mówiono?
Film przywitał nas smętnym głosem. I tu pojawił się pierwszy problem, ponieważ okazało się, że właścicielem ów zmęczonego, wręcz znudzonego głosu, jest Spiderman Toby Maguire. Co gorsze, okazało się też, że Maguire jest w tym filmie narratorem, że to jego historia i że to on ją opowiada. Niezbyt zachwyceni tym faktem postanowiliśmy, że spróbujemy przeboleć smęcenie Spidermana. Drugi problem pojawił się niewiele później w postaci Spidermana. Ja miłością do gry aktorskiej pana Maguire'a nie pałam, także wielką bolączką było dla mnie zobaczenie go na ekranie - sztywnego i sztucznego jak zawsze. Kolejnym problemem okazała się fanaberia kolorów, której zarówno ja, jak i mój M. nie mogliśmy zdzierżyć. Wszędobylskie róże, czerwienie i szkarłaty wprost raziły nas w oczy jeszcze bardziej utrudniając nam oglądanie. Okazało się jednak, że kroplą, która przelała czarę goryczy, była fabuła. Rozwijająca się baaaardzo powoli niczym flaki z olejem akcja była nie do zniesienia. W sumie to bardziej można porównać to do sekwencji krzykliwych obrazów niż do akcji. Przebrnęliśmy z M. przez bodajże pół godziny tego prawie 150-minutowego filmu. Odpadliśmy przy scenie orgii (a przynajmniej na to się zapowiadało, kiedy na ekranie pojawił się Maguire z pewną panną, Joel Edgerton ze swoją filmową kochanką i jeszcze jeden pan robiący wyżej wymienionemu państwu zdjęcia).
Zbyt wiele o filmie Luhrmanna powiedzieć nie możemy jako że nie zdołaliśmy przebrnąć przez ten, reklamowany jako przewspaniały i kolorowy, oddający klimat lat 20. XX wieku, obraz. Zniesmaczeni pustką ziejącą spod przykrywki w postaci kolorowych strojów i głośnej muzyki po prostu wyłączyliśmy film, dając tym samym ukojenie zarówno naszym oczom jak i uszom. Okazało się, że, a bynajmniej w naszej opinii, Wielki Gatsby wcale nie jest taki wielki. I naprawdę dziwi nas nasza reakcja, gdyż z reguły filmy z oceną około 7 na filmwebie trafiają w nasze gusta. Przykro więc stwierdzić, że dla nas Wielki Gatsby poległ, pogrzebany pod grubymi warstwami pustki i kiczu. Szkoda jedynie, że nie zobaczymy, jak w tym filmie sprawił się lubiany przez nas DiCaprio, bo do obrazu Luhrmanna na pewno nie wrócimy.
http://www.impawards.com |
Zbyt wiele o filmie Luhrmanna powiedzieć nie możemy jako że nie zdołaliśmy przebrnąć przez ten, reklamowany jako przewspaniały i kolorowy, oddający klimat lat 20. XX wieku, obraz. Zniesmaczeni pustką ziejącą spod przykrywki w postaci kolorowych strojów i głośnej muzyki po prostu wyłączyliśmy film, dając tym samym ukojenie zarówno naszym oczom jak i uszom. Okazało się, że, a bynajmniej w naszej opinii, Wielki Gatsby wcale nie jest taki wielki. I naprawdę dziwi nas nasza reakcja, gdyż z reguły filmy z oceną około 7 na filmwebie trafiają w nasze gusta. Przykro więc stwierdzić, że dla nas Wielki Gatsby poległ, pogrzebany pod grubymi warstwami pustki i kiczu. Szkoda jedynie, że nie zobaczymy, jak w tym filmie sprawił się lubiany przez nas DiCaprio, bo do obrazu Luhrmanna na pewno nie wrócimy.
Komentarze
Prześlij komentarz