Seans W sercu Afryki był dla mnie powrotem do dzieciństwa, gdyż jest to jeden z tych obrazów, które te kilka lat wstecz mogłam wtedy oglądać non stop. Wczoraj oglądałam produkcję Mikaela Salomona z bardziej dorosłym nastawieniem, beztroskie lata dziecięce mam już w końcu (i niestety) dawno za sobą. I wiecie co mnie najbardziej zaskoczyło? To, że film wywołał u mnie w zasadzie te same emocje, co wtedy, kiedy oglądałam go jako mała dziewczynka.
W sercu Afryki to takie zachodnie W pustyni i w puszczy - ja bynajmniej tak to nazywam. Mamy tutaj bowiem dwójkę dzieci, które wskutek różnych zbiegów okoliczności zostają same na Czarnym Lądzie. Jest także ich czarnoskóry przewodnik, wierny psi towarzysz i źli ludzie, którzy pragną śmierci głównych bohaterów, a to jeszcze nie wszystko, bo podobieństw jest jeszcze sporo.
W sercu Afryki, mimo brutalnego początku, jest kinem typowo familijnym, doskonałym wyborem na seans na niedzielne popołudnie. Prostą fabułę okraszono przepięknymi zdjęciami dzikiej Afryki, ładną muzyką autorstwa Jamesa Hornera i humorem. Dodatkowo bardzo dobrze spisali się aktorzy obsadzeni w rolach Nonnie i Harry'ego. Wydaje się, że młoda Reese Witherspoon została stworzona do roli bystrej i odważnej Nonnie. Z kolei Ethan Embry wspaniale wciela się w rolę zagubionego w nowym, nieznanym środowisku chłopca z miasta. Bardzo naturalnie wypada także uczucie, które rodzi się pomiędzy bohaterami. W tym filmie po prostu wszystko wydaje się do siebie pasować.
Osobiście darzę W sercu Afryki wielkim sentymentem, także moja ocena nie mogła być inna jak tylko pozytywna. Nie wiem czemu, ale ta wersja W pustyni i w puszczy jakoś bardziej przypadła mi do gustu niż sienkiewiczowska historia. Może po części winny jest fakt umieszczenia owego dzieła na liście obowiązkowych lektur szkolnych, wskutek czego byłam zmuszona do przebrnięcia przez ogromne tomiszcze niezbyt wciągającej mnie wtedy opowieści (uważałam, że za dużo było tam polityki, nieznanych mi wtedy krain i nazw geograficznych przez co książkę można było traktować prawie jak dzieło gatunku fantasy - bo jakie dziecko w czwartej klasie interesuje się tym, gdzie leży Sudan? - mnie na pewno te kwestie nie pociągały). Film Salomona uważam za bardzo dobrą produkcję, którą nawet teraz, po ponad 10 latach od jej powstania, ogląda się fantastycznie. Dlatego też polecam W sercu Afryki wszystkim.
http://ecx.images-amazon.com/ |
W sercu Afryki, mimo brutalnego początku, jest kinem typowo familijnym, doskonałym wyborem na seans na niedzielne popołudnie. Prostą fabułę okraszono przepięknymi zdjęciami dzikiej Afryki, ładną muzyką autorstwa Jamesa Hornera i humorem. Dodatkowo bardzo dobrze spisali się aktorzy obsadzeni w rolach Nonnie i Harry'ego. Wydaje się, że młoda Reese Witherspoon została stworzona do roli bystrej i odważnej Nonnie. Z kolei Ethan Embry wspaniale wciela się w rolę zagubionego w nowym, nieznanym środowisku chłopca z miasta. Bardzo naturalnie wypada także uczucie, które rodzi się pomiędzy bohaterami. W tym filmie po prostu wszystko wydaje się do siebie pasować.
(króciutki trailer do filmu tym razem w języku hiszpańskim, gdyż do innego nie udało mi się dotrzeć)
Osobiście darzę W sercu Afryki wielkim sentymentem, także moja ocena nie mogła być inna jak tylko pozytywna. Nie wiem czemu, ale ta wersja W pustyni i w puszczy jakoś bardziej przypadła mi do gustu niż sienkiewiczowska historia. Może po części winny jest fakt umieszczenia owego dzieła na liście obowiązkowych lektur szkolnych, wskutek czego byłam zmuszona do przebrnięcia przez ogromne tomiszcze niezbyt wciągającej mnie wtedy opowieści (uważałam, że za dużo było tam polityki, nieznanych mi wtedy krain i nazw geograficznych przez co książkę można było traktować prawie jak dzieło gatunku fantasy - bo jakie dziecko w czwartej klasie interesuje się tym, gdzie leży Sudan? - mnie na pewno te kwestie nie pociągały). Film Salomona uważam za bardzo dobrą produkcję, którą nawet teraz, po ponad 10 latach od jej powstania, ogląda się fantastycznie. Dlatego też polecam W sercu Afryki wszystkim.
Komentarze
Prześlij komentarz