Przejdź do głównej zawartości

Chłopiec z Marsa (2007)

Temat adopcji trudnego dziecka wydawał się być tematem ciekawym. Obsada filmu z Johnem Cusackiem na czele kusiła. No i jeszcze chęć podniesienia poziomu intelektualnego ostatnio oglądanych przeze mnie produkcji. To wszystko sprawiło, że Chłopiec z Marsa wydał mi się filmem idealnym. Obejrzałam wczoraj wieczorem, a teraz zapraszam na krótką recenzję.

http://www.impawards.com/
Na początek troszeczkę o fabule. Chłopiec z Marsa opowiada historię Davida - odnoszącego sukcesy pisarza sci-fi. David, który wciąż próbuje pogodzić się z śmiercią żony, podejmuje decyzję o adopcji. Wybór pada na nietuzinkowego, kilkuletniego chłopca - Dennisa, który jest przekonany że nie pochodzi z Ziemi, tylko z... Marsa.

Czytając opis filmu można mieć wrażenie, że czeka nas kino komediowe. Jednak jest to ogromny błąd. Chłopiec z Marsa jest bowiem filmem trudnym. Porusza bardzo ważne i ciężkie tematy, takie jak adopcja, trudne relacje między członkami rodziny czy też budowanie więzi emocjonalnej między ojcem a synem. Oglądając Chłopca z Marsa miałam wrażenie, że twórcy filmu często zadają widzom pytanie o granice tolerancji. O to, ile jesteśmy w stanie znieść, na ile pozwolić nowemu członkowi rodziny, zanim powiemy sobie "dość", "to mnie przerasta", "nie dam rady". Czy to, że nie potrafiliśmy zbudować odpowiednich więzi jest wytłumaczeniem na wycofanie się z decyzji o adopcji?

Aktorsko film stoi na rewelacyjnym poziomie. Cusack już pokazał nam we wcześniejszych filmach na co go stać, a ogromną niespodzianką okazał się być w produkcji Menno Meyjesa młodziutki Bobby Coleman (w chwili kręcenia zdjęć aktor miał zaledwie 10 lat), który w Chłopcu z Marsa wypadł po prostu genialnie. Jego Dennis jest idealnym obrazem dziecka, które zamyka się w swoim własnym, wyimaginowanym świecie, próbując w ten sposób uciec od przeżytej traumy - w tym przypadku porzucenia przez rodziców. Czapki z głów dla niego za tę rolę.


Film reklamowany był pod hasłem "inspirująca i podnosząca na duchu przygoda"  i okazało się, że nie był to tylko pusty slogan. Chłopiec z Marsa, mimo swej ciężkości, jest nie tylko zaskakująco pogodnym obrazem, ale i bardzo inspiruje. Osobiście z adopcją zetknęłam się raz podczas przygarnięcia psa ze schroniska. Co prawda mojej adopcji nie można porównywać do adopcji dziecka, jednak niektóre sceny przywoływały mi na myśl ciężkie chwile spędzone na oswajaniu nieufnej i zagubionej w nowym miejscu suni. Z racji doświadczeń jestem więc z tym filmem bardzo związana emocjonalnie. Jeśli obraz wdarł się do mojej głowy w takim stopniu, że udało mu się odkopać moje wspomnienia, uważam go za dzieło bardzo dobre. I w związku z tym polecam wszystkim.

Komentarze

  1. To prawda. Dystrybutor zawsze będzie chciał zachęcić jak największą liczbę widzów do skierowania swojej uwagi na tytuł. Stąd to kuszenie "komediowym" aspektem. Masz rację, komedii tu mało, być może parę scen z uśmiechem. Film świetny, Cusack jak zwykle fenomenalny. Zgrabna recenzja. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Szkoła dla łobuzów (2003)

Dzisiaj spotkanie dziecka z dyrektorem, wezwanie rodziców do szkoły czy uwagi wpisywane do dzienników to rzeczy, którymi dzisiaj nauczyciel może ukarać nieposłusznego ucznia. Dawniej w ścisłej czołówce było pisanie kilkaset razy obietnic poprawy, "ośle ławki" i wymierzanie "łap" za pomocą rózgi lub linijki. Jednak wszystkie powyższe kary bledną w porównaniu do kar, jakie wymierzano dzieciom w katolickich placówkach wychowawczych w Irlandii w XX w. Publiczne rozbieranie i chłosta, bicie, molestowanie i gwałty - często publiczne, biczowanie, kopanie, zadawanie oparzeń, zmuszanie do kąpieli w wodzie o temperaturze bliskiej wrzeniu, zmuszanie do wielogodzinnego klęczenia, szczucie psami, zawieszanie na haku i bicie w podeszwy stóp. To tylko niektóre z wielu wysublimowanych tortur, jakie wymyślali irlandzcy duchowni. I o tym opowiada film Aisling Walsh - Szkoła dla łobuzów . en.wikipedia.org Ciężko jest napisać coś sensownego o produkcji Aisling Walsh. Powodem nie ...

Hidden [2015]

Hidden  to tytuł, po który sięgnęłam tylko i wyłącznie z powodu jego długości. Akurat miałam tylko tyle wolnego czasu, więc krótki thriller duetu Matt & Ross Duffer był idealnym rozwiązaniem. A, jak już się kilka razy o tym przekonałam, filmy wybrane zupełnie przez przypadek, często sprawiają nam tak miłą niespodziankę, że aż szkoda myśleć, ile osób przejdzie obok danych pozycji obojętnie, bo nie były tak rozreklamowane jak inne hiciory danego roku, albo bo posiadają taką, a nie inną ocenę na portalach filmowych. Nakręcony w nieco ponad miesiąc  Hidden , jest właśnie taką ogromną niespodzianką. http://pics.filmaffinity.com/ Fabuła. Będzie krótko, zwięźle i bardzo na temat, bo nie można tu powiedzieć zbyt dużo, aby przypadkiem nie zdradzić zbyt wielu szczegółów. W Hidden  śledzimy losy pewnej rodziny, która, aby przetrwać panującą epidemię nieznanej choroby, ukrywa się w schronie. Aby jednak nie było tak łatwo, dowiadujemy się, że rodzina jest ścigana przez ...

Władca Pierścieni: Drużyna Pierścienia (2001), Dwie Wieże (2002) i Powrót Króla (2003)

Mówiłam już, że uwielbiam empikowe promocje? Nie? To powiem jeszcze raz - uwielbiam empikowe promocje. Dlaczego? Ano dlatego, że w ramach ostatniej akcji (fantasy - kup 3 zapłać za 2) udało mi się dostać wszystkie rozszerzone wersje Władcy Pierścieni  za śmieszną sumę bodajże 70 zł. Ostatnie wieczory minęły mi zatem pod znakiem hobbitów, elfów i innych tolkienowych stworzeń. Długo zastanawiałam się czy jest sens pisać o trylogii stworzonej przez Petera Jacksona. Wszyscy, a na pewno zdecydowana większość, przecież wiedzą z czym się Władcę Pierścieni  je. Po co do tego jeszcze moje 3 grosze? Ostatecznie stanęło na tym, że kilka słów napiszę. A głównie dlatego, że jest, a raczej są to filmy, które darzę olbrzymim sentymentem. http://horrorcultfilms.co.uk/ Kiedy Jackson tworzył Władcę Pierścieni  ja uczyłam się akurat w gimnazjum. Byłam zatem na etapie obecnie powszechnie uważanym za najgorszy wiek w życiu człowieka. Cóż, taki już urok gimnazjum, że wtedy każdy nastol...