Kolejnym filmem z Robertem Downey'em Jr., jaki przyszło mi obejrzeć, była produkcja George'a Haasa z 1999 r. Przyjaciele i kochankowie. Powodem, dla którego na wieczorny seans został wybrany właśnie ten film było jedynie nazwisko RDJ'a w obsadzie - nic poza tym. Potem niestety żałowałam, że nie zapoznałam się z fabułą owego dzieła...
Przyjaciele i kochankowie jest opowieścią o grupie przyjaciół, którzy zjeżdżają się w góry na zaproszenie ojca jednego z nich. Podczas pobytu przychodzi czas na romanse, szczere ojcowskie wyznania, zdrady i miłości. I właśnie relacje między poszczególnymi członkami paczki, a zwłaszcza relacje pomiędzy Ianem a jego ojcem, są tematem filmu.
Niestety już w trakcie pierwszych minut możemy dowiedzieć się, na jakim poziomie stoi cała produkcja. Film George'a Haasa wita nas bowiem niezbyt oryginalnymi tekstami o stosunkach, zaliczeniach (ale nie przedmiotów szkolnych) i penisach. Im dłużej oglądamy Przyjaciół i kochanków, z tym większą głupotą przyjdzie nam się zmierzyć. Płytkie i bezsensowne dialogi, jakimi raczy nas Haas, wołają o pomstę do nieba. Akcja jest nudna i w zasadzie nie ma w niej nic, co mogłoby kogokolwiek zainteresować. Film nie śmieszy, chociaż pewnie miał, bo został oznaczony jako komedia. Cóż... Płycizna pogania tu płyciznę, sprawiając, że obraz osiąga nowe, nieznane mi dotąd pokłady denności. Naprawdę - już dawno nie widziałam takiego dna, jakim okazał się być ten film.
Niestety totalnym rozczarowaniem okazał się być także występ Roberta Downey'a Jr. Mimo mojej całej sympatii, jaką go darzę, jego Hans jest chyba najgorszą postacią w filmie. Nie jest ani trochę zabawny, chociaż przypuszczam, że taki właśnie miał być w zamyśle reżysera. Cóż, skutki romansu RDJ'a z prochami akurat w tym dziele są bardzo widoczne. To nie jest ten Robert, którego podziwiam za Sherlocka czy Tony'ego Starka.
Co mogę powiedzieć na koniec? Jeśli kiedykolwiek myśleliście o obejrzeniu Przyjaciół i kochanków, przemyślcie ta decyzję jeszcze raz. Naprawdę nie warto tracić prawie dwóch godzin na obejrzenie tego czegoś. Jest wiele innych produkcji wartych obejrzenia. Obraz George'a Haasa możecie sobie spokojnie darować. Ja bynajmniej żałuję, że w ogóle sięgnęłam po tą produkcję.
Nie polecam.
![]() |
http://images.moviepostershop.com/ |
Niestety już w trakcie pierwszych minut możemy dowiedzieć się, na jakim poziomie stoi cała produkcja. Film George'a Haasa wita nas bowiem niezbyt oryginalnymi tekstami o stosunkach, zaliczeniach (ale nie przedmiotów szkolnych) i penisach. Im dłużej oglądamy Przyjaciół i kochanków, z tym większą głupotą przyjdzie nam się zmierzyć. Płytkie i bezsensowne dialogi, jakimi raczy nas Haas, wołają o pomstę do nieba. Akcja jest nudna i w zasadzie nie ma w niej nic, co mogłoby kogokolwiek zainteresować. Film nie śmieszy, chociaż pewnie miał, bo został oznaczony jako komedia. Cóż... Płycizna pogania tu płyciznę, sprawiając, że obraz osiąga nowe, nieznane mi dotąd pokłady denności. Naprawdę - już dawno nie widziałam takiego dna, jakim okazał się być ten film.
Niestety totalnym rozczarowaniem okazał się być także występ Roberta Downey'a Jr. Mimo mojej całej sympatii, jaką go darzę, jego Hans jest chyba najgorszą postacią w filmie. Nie jest ani trochę zabawny, chociaż przypuszczam, że taki właśnie miał być w zamyśle reżysera. Cóż, skutki romansu RDJ'a z prochami akurat w tym dziele są bardzo widoczne. To nie jest ten Robert, którego podziwiam za Sherlocka czy Tony'ego Starka.
Co mogę powiedzieć na koniec? Jeśli kiedykolwiek myśleliście o obejrzeniu Przyjaciół i kochanków, przemyślcie ta decyzję jeszcze raz. Naprawdę nie warto tracić prawie dwóch godzin na obejrzenie tego czegoś. Jest wiele innych produkcji wartych obejrzenia. Obraz George'a Haasa możecie sobie spokojnie darować. Ja bynajmniej żałuję, że w ogóle sięgnęłam po tą produkcję.
Nie polecam.
Komentarze
Prześlij komentarz