Za 5 dolarów wydawał się być filmem w sam raz na minione popołudnie. Lekki i zabawny obraz z dobrą obsadą - w końcu na plakacie pojawia się nazwisko Sharon Stone i Christopher Walken, czyli klasa sama w sobie. Cóż, z przykrością muszę powiedzieć, że film absolutnie nie spełnił swojej roli popołudniowego odprężacza...
Miałam nadzieję, że obraz Nigela Cole'a będzie chociaż trochę lepszy. Nie liczyłam tu wprawdzie na światową czołówkę, ani na obraz oceniany jako bardzo dobry. W tym przypadku zadowoliłabym się zwyczajnym średniakiem. Nawet na pozytywne opinie na różnych portalach filmowych patrzyłam z przymrużeniem oka. Niestety dla Za 5 dolarów poprzeczka ustawiona na poziomie średniaka okazała się być nie do przeskoczenia.
W teorii pomysł przedstawienia próby naprawienia więzi umierającego ojca z synem brzmiał obiecująco. Jeśli dodać do tego element filmu drogi - wspólną podróż, powinniśmy otrzymać masę zabawy. No a dodając do całości jeszcze zbliżającą się wielkimi krokami śmierć ojca czekałam na nutę dramatyzmu i wyciskacza łez. Jak to jednak często bywa, nie można mieć wszystkiego. Efekt całej filmowej mieszanki jest taki, że nie dostajemy absolutnie nic oprócz przeraźliwej pustki w każdym temacie. Pośmiać się w zasadzie nie ma z czego, popłakać też, a fabuła przędzie bardzo cieniutko.
Niestety filmu nie ratują nazwiska. Pani Stone na ekranie pojawia się może przez kilka minut, a oglądanie Chritophera Walkena chyba po raz pierwszy absolutnie nie sprawiło mi żadnej przyjemności. Ale może to wina scenariusza? Bo przecież wiadomo od wieków, że z pustego nawet Salomon nie naleje...
Generalnie rzecz biorąc, cały obraz można opisać jako półtoragodzinny pokaz nudy i beznadziei. Film mnie w żadnym stopniu nie zainteresował. Pod koniec seansu wręcz zmuszałam się, żeby nie zasnąć. Jak dla mnie totalna strata czasu. Film do jednokrotnego zobaczenia i szybkiego zapomnienia. Ode mnie Za 5 dolarów otrzymuje ocenę mocno poniżej średniej. Nie polecam.
![]() |
http://film.famousfix.com/ |
W teorii pomysł przedstawienia próby naprawienia więzi umierającego ojca z synem brzmiał obiecująco. Jeśli dodać do tego element filmu drogi - wspólną podróż, powinniśmy otrzymać masę zabawy. No a dodając do całości jeszcze zbliżającą się wielkimi krokami śmierć ojca czekałam na nutę dramatyzmu i wyciskacza łez. Jak to jednak często bywa, nie można mieć wszystkiego. Efekt całej filmowej mieszanki jest taki, że nie dostajemy absolutnie nic oprócz przeraźliwej pustki w każdym temacie. Pośmiać się w zasadzie nie ma z czego, popłakać też, a fabuła przędzie bardzo cieniutko.
Niestety filmu nie ratują nazwiska. Pani Stone na ekranie pojawia się może przez kilka minut, a oglądanie Chritophera Walkena chyba po raz pierwszy absolutnie nie sprawiło mi żadnej przyjemności. Ale może to wina scenariusza? Bo przecież wiadomo od wieków, że z pustego nawet Salomon nie naleje...
Generalnie rzecz biorąc, cały obraz można opisać jako półtoragodzinny pokaz nudy i beznadziei. Film mnie w żadnym stopniu nie zainteresował. Pod koniec seansu wręcz zmuszałam się, żeby nie zasnąć. Jak dla mnie totalna strata czasu. Film do jednokrotnego zobaczenia i szybkiego zapomnienia. Ode mnie Za 5 dolarów otrzymuje ocenę mocno poniżej średniej. Nie polecam.
Komentarze
Prześlij komentarz