Przejdź do głównej zawartości

Droga do El Dorado (2000)

Zdarzają się Wam czasem sytuacje, kiedy jesteście święcie przekonani, że film, który w danym momencie oglądacie pochodzi z pewnej wytwórni, a potem strasznie się dziwicie, kiedy okazuje się, że jesteście w błędzie? Mi takie sytuacje przytrafiły się już kilka razy i, o dziwo, dotyczyły głównie filmów animowanych. Tym razem sprawcą zamieszania była animacja Droga do El Dorado.

stopklatka.pl
Droga do El Dorado zaliczyłabym do animacji klasycznych. Takich, które od razu kojarzą się ze stajnią Disney'a. Może nie ma tutaj ani pięknych księżniczek w opałach, czekających na śmiałka, który by je uratował. Nie ma tutaj także dominującego w fabule wątku romantycznego. Mało jest również, tak charakterystycznych dla produkcji Disney'a, łatwo wpadających w ucho melodii i piosenek. No ale cóż. Nie ma w końcu czemu się dziwić. Droga do El Dorado nie została bowiem stworzona przez twórców takich hitów jak Król Lew czy Pocahontas. I właśnie ten fakt wywołał u mnie takie zdziwienie.

W animacji stworzonej przez DreamWorks mamy wszystko, co powinna mieć dobra bajka. Jest ładna kreska i przepiękny, kolorowy animowany świat. Są wyraziste i wyjątkowo oryginalne postaci - któż by przypuszczał, że para oprychów może stać się takimi wdzięcznymi głównymi bohaterami? Można powiedzieć, że nie ma tu klasycznego podziału na disney'owskie "białe jest białe, a czarne jest czarne", ale wychodzi to tylko na plus. W animacji DreamWorks dopuszczony został odcień szarości - może i  niektóre postaci pozostały, zgodnie z domysłami, czarne, ale znalazło się też miejsce na "mieszańców", co nie zawsze miało miejsce w bajkach Disney'a. Podczas seansu Drogi do El Dorado uśmiechniemy się dzięki zgrabnie wplecionym wątkom humorystycznym i na pewno nie zaśniemy dzięki pełnej akcji fabule.


Droga do El Dorado jest porządną animacją, która w zasadzie w niczym nie odstaje od produkcji ze studia Disney'a, a może i nawet w niektórych punktach jest od nich lepsza. Jedyne, w czym, według mnie, animacja wypuszczona przez DreamWorks jest gorsza to muzyka - nie jest najgorsza, pasuje klimatem do animacji, jednak chociaż maczali w niej palce Hans Zimmer i John Powell, to nie porywa ona tak, jak muzyka tworzona na potrzeby produkcji disney'owych. Mimo wszystko Droga do El Dorado jest rewelacyjnym dowodem na to, że Disney nie ma monopolu na tworzenie dobrych animacji.

Komentarze

  1. Dla mnie dobre bajki to Toy Story i Król Lew, mamy więc Disney i Pixar, jakoś nic DreamWorks nie przychodzi mi do głowy... Za to muszę się chyba zabrać też trochę za animowane produkcje...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. DreamWorks jakoś tak mnie zmylił, bo gdyby ktoś mnie zapytał o produkcje animowane z tej stajni to miałabym problem ze znalezieniem jakiegokolwiek tytułu. Przypuszczam, że nawet Drogę do El Dorado i Anastazję wzięłabym za animacje Disneya - zresztą, co tu dużo mówić, wzięłam :) Niemniej i u mnie palmę pierwszeństwa będzie chyba po wsze czasy dzierżył Disney ze swoim Królem Lwem - niezmiennie absolutnie number one wszystkich bajek (bynajmniej jak dla mnie).

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Szkoła dla łobuzów (2003)

Dzisiaj spotkanie dziecka z dyrektorem, wezwanie rodziców do szkoły czy uwagi wpisywane do dzienników to rzeczy, którymi dzisiaj nauczyciel może ukarać nieposłusznego ucznia. Dawniej w ścisłej czołówce było pisanie kilkaset razy obietnic poprawy, "ośle ławki" i wymierzanie "łap" za pomocą rózgi lub linijki. Jednak wszystkie powyższe kary bledną w porównaniu do kar, jakie wymierzano dzieciom w katolickich placówkach wychowawczych w Irlandii w XX w. Publiczne rozbieranie i chłosta, bicie, molestowanie i gwałty - często publiczne, biczowanie, kopanie, zadawanie oparzeń, zmuszanie do kąpieli w wodzie o temperaturze bliskiej wrzeniu, zmuszanie do wielogodzinnego klęczenia, szczucie psami, zawieszanie na haku i bicie w podeszwy stóp. To tylko niektóre z wielu wysublimowanych tortur, jakie wymyślali irlandzcy duchowni. I o tym opowiada film Aisling Walsh - Szkoła dla łobuzów . en.wikipedia.org Ciężko jest napisać coś sensownego o produkcji Aisling Walsh. Powodem nie ...

Hidden [2015]

Hidden  to tytuł, po który sięgnęłam tylko i wyłącznie z powodu jego długości. Akurat miałam tylko tyle wolnego czasu, więc krótki thriller duetu Matt & Ross Duffer był idealnym rozwiązaniem. A, jak już się kilka razy o tym przekonałam, filmy wybrane zupełnie przez przypadek, często sprawiają nam tak miłą niespodziankę, że aż szkoda myśleć, ile osób przejdzie obok danych pozycji obojętnie, bo nie były tak rozreklamowane jak inne hiciory danego roku, albo bo posiadają taką, a nie inną ocenę na portalach filmowych. Nakręcony w nieco ponad miesiąc  Hidden , jest właśnie taką ogromną niespodzianką. http://pics.filmaffinity.com/ Fabuła. Będzie krótko, zwięźle i bardzo na temat, bo nie można tu powiedzieć zbyt dużo, aby przypadkiem nie zdradzić zbyt wielu szczegółów. W Hidden  śledzimy losy pewnej rodziny, która, aby przetrwać panującą epidemię nieznanej choroby, ukrywa się w schronie. Aby jednak nie było tak łatwo, dowiadujemy się, że rodzina jest ścigana przez ...

Władca Pierścieni: Drużyna Pierścienia (2001), Dwie Wieże (2002) i Powrót Króla (2003)

Mówiłam już, że uwielbiam empikowe promocje? Nie? To powiem jeszcze raz - uwielbiam empikowe promocje. Dlaczego? Ano dlatego, że w ramach ostatniej akcji (fantasy - kup 3 zapłać za 2) udało mi się dostać wszystkie rozszerzone wersje Władcy Pierścieni  za śmieszną sumę bodajże 70 zł. Ostatnie wieczory minęły mi zatem pod znakiem hobbitów, elfów i innych tolkienowych stworzeń. Długo zastanawiałam się czy jest sens pisać o trylogii stworzonej przez Petera Jacksona. Wszyscy, a na pewno zdecydowana większość, przecież wiedzą z czym się Władcę Pierścieni  je. Po co do tego jeszcze moje 3 grosze? Ostatecznie stanęło na tym, że kilka słów napiszę. A głównie dlatego, że jest, a raczej są to filmy, które darzę olbrzymim sentymentem. http://horrorcultfilms.co.uk/ Kiedy Jackson tworzył Władcę Pierścieni  ja uczyłam się akurat w gimnazjum. Byłam zatem na etapie obecnie powszechnie uważanym za najgorszy wiek w życiu człowieka. Cóż, taki już urok gimnazjum, że wtedy każdy nastol...