Przejdź do głównej zawartości

Tracks (2013)

Od zawsze moim konikiem była geografia. Ciągnie się to za mną odkąd pamiętam. Profil klasy w liceum, zdawane przedmioty na maturze, a potem w końcu studia, może nie na kierunku geografia, ale dość pokrewnym. Kręci mnie w zasadzie wszystko, co związane z przyrodą i jej majestatem. Lubię także filmy podkreślające kruchość człowieka w obliczu potęgi natury. Czasem wystarczy, że włączę sobie po prostu kolejny z telewizyjnych programów przyrodniczych i mój głód geograficzny zostanie zaspokojony. Zaspokojenia tego głodu oczekiwałam także po filmie Tracks.

http://www.impawards.com/
Tracks to film oparty na prawdziwych wydarzeniach. Fabuła poświęcona jest postaci Robyn Davidson, pewnej Australijki, która w 1977 samotnie - no, może nie tak całkiem samotnie, bo towarzyszyły jej m.in. wielbłądy, przemierzyła prawie 2 tysiące mil w poszukiwaniu australijskiego wybrzeża. Temat wydawał się być zatem dość zachęcający. Jednak okazało się, że brzmieć zachęcająco w tym przypadku nie oznaczało, że film powali mnie na kolana.

Produkcja Johna Currana jest dziełem wyjątkowo ciężkim do strawienia. Z każdego miejsca, z każdej sekundy i z każdego kadru filmu zieje bowiem ogromna pustka. Nie ma tu ani ogromnej ilości dialogów, przez co oglądanie Tracks wydaje się, że trwa wieczność. Nie ma tu też nie wiadomo jakiej akcji - ot, jakaś blondynka idzie sobie z wielbłądami przez pustynię - raz się potknie, potem będzie umierać z pragnienia... Fabularnie też jest mocno sztampowo. Już na samym początku dręczyło mnie dziwne przeczucie co do losów jednego z towarzyszy filmowej Robyn, a i sama jej podróż jest standardową podróżą, jaką odbyłby człowiek w takich warunkach. Mamy zatem wszystkie etapy samotnego podróżowania - uczucie beznadziei, braku sensu całego przedsięwzięcia, radości, zwątpienia i nadejścia nowych sił... Wszystko do przewidzenia. Nie ma tu też nie wiadomo jak wspaniałego aktorstwa - Mia Wasikowska, grająca główną postać, sprawia wrażenie osoby, która najchętniej skryłaby się w bezpiecznym kącie w swoim pokoju i spędziła tam wieczność - na każdym etapie filmowej podróży Robyn w wykonaniu Wasikowskiej była bezpłciowa, denerwująca i, wydawać by się mogło, totalnie zagubiona. Cóż... nawet zdjęcia są tutaj nijakie. Bezkresne australijskie tereny są w filmie wyjątkowo tłoczne, a same ujęcia krajobrazów nie powalają na kolana - ale może to kwestia specyficznych krajobrazów Australii, które w tym rejonie do najpiękniejszych nie należą?


Jedyne, co mogę powiedzieć o filmie Johna Currana to, że wyszło mu strasznie nijakie dzieło. Mnie reżyser absolutnie nie zaczarował. Swego rodzaju sukcesem jest to, że dotrwałam do końca seansu nie zasypiając. Nie zmienia to jednak faktu, że na Tracks wynudziłam się niemiłosiernie i na pewno nie sięgnę po ten obraz po raz drugi. Nie widzę po prosu w tym dziele niczego, co by wybiegało poza nijakość.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Szkoła dla łobuzów (2003)

Dzisiaj spotkanie dziecka z dyrektorem, wezwanie rodziców do szkoły czy uwagi wpisywane do dzienników to rzeczy, którymi dzisiaj nauczyciel może ukarać nieposłusznego ucznia. Dawniej w ścisłej czołówce było pisanie kilkaset razy obietnic poprawy, "ośle ławki" i wymierzanie "łap" za pomocą rózgi lub linijki. Jednak wszystkie powyższe kary bledną w porównaniu do kar, jakie wymierzano dzieciom w katolickich placówkach wychowawczych w Irlandii w XX w. Publiczne rozbieranie i chłosta, bicie, molestowanie i gwałty - często publiczne, biczowanie, kopanie, zadawanie oparzeń, zmuszanie do kąpieli w wodzie o temperaturze bliskiej wrzeniu, zmuszanie do wielogodzinnego klęczenia, szczucie psami, zawieszanie na haku i bicie w podeszwy stóp. To tylko niektóre z wielu wysublimowanych tortur, jakie wymyślali irlandzcy duchowni. I o tym opowiada film Aisling Walsh - Szkoła dla łobuzów . en.wikipedia.org Ciężko jest napisać coś sensownego o produkcji Aisling Walsh. Powodem nie ...

Hidden [2015]

Hidden  to tytuł, po który sięgnęłam tylko i wyłącznie z powodu jego długości. Akurat miałam tylko tyle wolnego czasu, więc krótki thriller duetu Matt & Ross Duffer był idealnym rozwiązaniem. A, jak już się kilka razy o tym przekonałam, filmy wybrane zupełnie przez przypadek, często sprawiają nam tak miłą niespodziankę, że aż szkoda myśleć, ile osób przejdzie obok danych pozycji obojętnie, bo nie były tak rozreklamowane jak inne hiciory danego roku, albo bo posiadają taką, a nie inną ocenę na portalach filmowych. Nakręcony w nieco ponad miesiąc  Hidden , jest właśnie taką ogromną niespodzianką. http://pics.filmaffinity.com/ Fabuła. Będzie krótko, zwięźle i bardzo na temat, bo nie można tu powiedzieć zbyt dużo, aby przypadkiem nie zdradzić zbyt wielu szczegółów. W Hidden  śledzimy losy pewnej rodziny, która, aby przetrwać panującą epidemię nieznanej choroby, ukrywa się w schronie. Aby jednak nie było tak łatwo, dowiadujemy się, że rodzina jest ścigana przez ...

Władca Pierścieni: Drużyna Pierścienia (2001), Dwie Wieże (2002) i Powrót Króla (2003)

Mówiłam już, że uwielbiam empikowe promocje? Nie? To powiem jeszcze raz - uwielbiam empikowe promocje. Dlaczego? Ano dlatego, że w ramach ostatniej akcji (fantasy - kup 3 zapłać za 2) udało mi się dostać wszystkie rozszerzone wersje Władcy Pierścieni  za śmieszną sumę bodajże 70 zł. Ostatnie wieczory minęły mi zatem pod znakiem hobbitów, elfów i innych tolkienowych stworzeń. Długo zastanawiałam się czy jest sens pisać o trylogii stworzonej przez Petera Jacksona. Wszyscy, a na pewno zdecydowana większość, przecież wiedzą z czym się Władcę Pierścieni  je. Po co do tego jeszcze moje 3 grosze? Ostatecznie stanęło na tym, że kilka słów napiszę. A głównie dlatego, że jest, a raczej są to filmy, które darzę olbrzymim sentymentem. http://horrorcultfilms.co.uk/ Kiedy Jackson tworzył Władcę Pierścieni  ja uczyłam się akurat w gimnazjum. Byłam zatem na etapie obecnie powszechnie uważanym za najgorszy wiek w życiu człowieka. Cóż, taki już urok gimnazjum, że wtedy każdy nastol...