Antonio Banderas to dla mnie aktor jednej roli - roli macho z Desperado. Nie dlatego, że nie widziałam innych filmów z jego udziałem, bo tych widziałam sporo (Filadelfia, Maska Zorro, Grzeszna miłość czy nawet Mali agenci). Po prostu rola El Mariachi była według mnie najbardziej charakterystyczna i w zasadzie to od tej roli Banderas stał się dla mnie rozpoznawalny. Wyobraźcie sobie zatem moje zdziwienie, kiedy w filmie, o którym teraz skrobię kilka słów, zobaczyłam naszego Antonio w roli... księdza.
Pytanie do Boga (swoją drogą znów "ukłon" w stronę tłumaczy za przełożenie tytułu The Body) to obraz, który stawia bardzo interesujące pytanie - co by było, gdyby faktycznie gdzieś kiedyś odnaleziono grób z ciałem Chrystusa? Osobiście lubię takie filmy, w których w wątpliwość poddaje się niektóre dogmaty wiary. Nawet mimo iż zaliczam się do grona osób wierzących. W ogóle bardzo lubię filmy o tematyce religijnej - z przyjemnością oglądam takie obrazy jak Stygmaty czy Omen, Egzorcysta i Egzorcyzmy Emily Rose. Przypuszczam, że powodem jest fakt, że wiele wydarzeń w życiu Kościoła jest owianych tajemnicą, że jest sporo rzeczy, o których mówią wszyscy, a Kościół milczy, że jest wiele prawd, których prawdopodobnie nigdy nie poznamy...
Wracając do filmu. Mamy świetny pomysł - bynajmniej dla mnie. Młoda, zdolna i piękna pani archeolog natrafia w trakcie wykopalisk na stary grób z ciałem. Jak się potem okazuje grób pochodzi z czasów Chrystusa, a same ciało nosi takie same ślady okaleczeń, jakie zadane były Jezusowi. Kościół musi coś z tym zrobić, więc na miejsce posyła "detektywa w sutannie", księdza Matta Gutierreza - w tej roli właśnie oglądamy Banderasa, który ma za zadanie dowieść, że odnalezione ciało nie jest ciałem Chrystusa. Do tej pory wszystko brzmi świetnie. Jednak w pewnym momencie filmu w sprawy religijne wplątuje się polityka i przestaje być już tak fajnie. Odkrywanie prawdy odnośnie pochodzenia wykopaliska zostaje tak jakby zepchnięte na drugi plan, a pierwsze skrzypce w filmie zaczyna odgrywać konflikt Palestyna-Izrael. Potem dochodzi do tego masa pościgów, wybuchów i strzelanin i z pełnego tajemnic filmu, filmu, który poprzez stawianie kolejnych coraz to mocniejszych argumentów miał zapewne budzić w nas wątpliwości - czy to naprawdę jest realne?, dostajemy schematyczny film sensacyjny z "sieczką zamiast mózgu".
Cóż, mówią że wszystkiego mieć nie można. Gdyby wyciąć z Pytania do Boga całą politykę, a zamiast tego wpleść wątek walki Kościoła z coraz to bardziej realnym zagrożeniem w postaci tajemniczego ciała, zapewne byłoby o wiele ciekawiej. Tak mamy jedynie całkiem niezły film ze zmarnowanym potencjałem na dostanie o wiele wyższej, bardzo dobrej oceny. Mi Pytanie do Boga może i się podobało, jednak byłoby lepiej gdyby twórcy filmu nie zagłębiali się w politykę... To zawsze jest drażliwy temat i niekoniecznie jego poruszanie przynosi pozytywne efekty.
![]() |
http://www.impawards.com/ |
Wracając do filmu. Mamy świetny pomysł - bynajmniej dla mnie. Młoda, zdolna i piękna pani archeolog natrafia w trakcie wykopalisk na stary grób z ciałem. Jak się potem okazuje grób pochodzi z czasów Chrystusa, a same ciało nosi takie same ślady okaleczeń, jakie zadane były Jezusowi. Kościół musi coś z tym zrobić, więc na miejsce posyła "detektywa w sutannie", księdza Matta Gutierreza - w tej roli właśnie oglądamy Banderasa, który ma za zadanie dowieść, że odnalezione ciało nie jest ciałem Chrystusa. Do tej pory wszystko brzmi świetnie. Jednak w pewnym momencie filmu w sprawy religijne wplątuje się polityka i przestaje być już tak fajnie. Odkrywanie prawdy odnośnie pochodzenia wykopaliska zostaje tak jakby zepchnięte na drugi plan, a pierwsze skrzypce w filmie zaczyna odgrywać konflikt Palestyna-Izrael. Potem dochodzi do tego masa pościgów, wybuchów i strzelanin i z pełnego tajemnic filmu, filmu, który poprzez stawianie kolejnych coraz to mocniejszych argumentów miał zapewne budzić w nas wątpliwości - czy to naprawdę jest realne?, dostajemy schematyczny film sensacyjny z "sieczką zamiast mózgu".
Cóż, mówią że wszystkiego mieć nie można. Gdyby wyciąć z Pytania do Boga całą politykę, a zamiast tego wpleść wątek walki Kościoła z coraz to bardziej realnym zagrożeniem w postaci tajemniczego ciała, zapewne byłoby o wiele ciekawiej. Tak mamy jedynie całkiem niezły film ze zmarnowanym potencjałem na dostanie o wiele wyższej, bardzo dobrej oceny. Mi Pytanie do Boga może i się podobało, jednak byłoby lepiej gdyby twórcy filmu nie zagłębiali się w politykę... To zawsze jest drażliwy temat i niekoniecznie jego poruszanie przynosi pozytywne efekty.
Komentarze
Prześlij komentarz