SX_Tape zagościł na ekranie mojego telewizora, jak to zwykle u mnie bywa, zupełnie przypadkowo. Ot pożyczona na chybił trafił pozycja, która miała zabić nudę ostatniego popołudnia. Okazało się potem, że SX_Tape wcale tej nudy nie zabiło, a jeszcze ją spotęgowało. Już dawno się tak bowiem nie wynudziłam na seansie jakiegoś filmu.
SX_Tape to kolejny film z gatunku horrorów kręconych niby to domowych kamerą. Mogłoby się wydawać że po 14 latach od powstania The Blair Witch Projekt - filmu, od którego wszystko się zaczęło, po nakręceniu wielu bardziej lub mniej udanych produkcji tego typu, twórcy SX_Tape nie popełnią błędów, jakimi naszpikowane są chociażby każde kolejne odsłony Paranormal Activity. Okazało się jednak, że Bernard Rose zbytnio się nie wysilił i w rezultacie otrzymaliśmy obraz tak schematyczny, że w pewnym momencie zaczyna nas to boleć. Możemy dokładnie przewidzieć niektóre decyzje naszych bohaterów, a nawet wskazać moment, w którym coś nam wyskoczy przed kamerą.
Film potencjał na dobry horror miał ogromny. Samo umiejscowienie akcji w opuszczonym szpitalu, pełnym porzuconego sprzętu medycznego jest już świetnym pomysłem. Bardzo specyficzna, pełna tajemnic atmosfera tego miejsca genialnie działa na wyobraźnię widza. Pomysł z Jill też był niczego sobie - na pewno nieco się wyróżniał na tle wszystkich RECów czy Paranormal Acticityów. Niestety na tym dobre się kończy, a jego miejsce zajmują ogromne pokłady złych pomysłów.
Mamy zatem beznadziejnych bohaterów, którzy, wydaje się, jedyne o czym są w stanie myśleć to seks i kolejne dziwne miejsca, w których ów seks można uprawiać. W efekcie dostajemy wyjątkowo wkurzający kwartet, z którego każda kolejna persona denerwuje nas bardziej niż poprzednia. Samą wisienką na torcie w kategorii beznadziejności jest postać Jill - zapatrzonej w siebie, pustej i rozkapryszonej artystki-nimfomanki. Dialogi stoją na tak niskim poziomie, że momentami nie chce się ich słuchać. Nasi bohaterowie albo rozmawiają o seksie, a jak już o nim nie rozmawiają to rzucają kwestie typu Zostaw mnie i Nie zostawię cię. Prawda, że męczące? Idźmy dalej - fabuła. O ile sam pomysł można uznać za całkiem niezły, to już jego realizację za wyjątkowo nieudaną. Przez pierwszą część filmu absolutnie nic się nie dzieje, a przez drugą, kiedy już się coś dziać powinno... również nic się nie dzieje. Teoretycznie mamy jakieś dziwne odgłosy, stukanie i wycie, ale z niczym się to nie wiąże. Bohaterowie uciekają przed nie wiadomo czym, bo tak naprawdę nic ich nie goni, ani nic ich nie zabija. Efekt? Ogromna ilość ujęć uciekania i nic więcej.
Heh, chciałabym znaleźć jakieś pozytywy w tej produkcji. Naprawdę bym chciała. Niestety reżyser postawił mi wysoko poprzeczkę i nie jestem jej w stanie przeskoczyć. Film jest wyjątkowo denerwujący - wszystko przez nie dających się polubić bohaterów, którym życzymy jak najszybszej śmierci. Może gdyby bardziej skupić się na paranormalnych aspektach, wtedy byłoby lepiej? Może gdyby w tym szpitalu naprawdę coś straszyło i naprawdę chciało zabić naszych nielubianych bohaterów, wtedy byłoby lepiej? Nie wiem. Jedyne, co wiem po seansie SX-Tape, to że nie powinnam w ogóle oglądać tego filmu, bo całkowicie zmarnowałam półtorej godziny czasu, który mogłam poświęcić na cokolwiek. Bo w tym przypadku nawet nicnierobienie byłoby lepsze niż oglądanie tego czegoś.
Film oceniam jako wyjątkowo słaby. Może i są gorsze od niego, niemniej nie polecam.
http://impawards.com/ |
Film potencjał na dobry horror miał ogromny. Samo umiejscowienie akcji w opuszczonym szpitalu, pełnym porzuconego sprzętu medycznego jest już świetnym pomysłem. Bardzo specyficzna, pełna tajemnic atmosfera tego miejsca genialnie działa na wyobraźnię widza. Pomysł z Jill też był niczego sobie - na pewno nieco się wyróżniał na tle wszystkich RECów czy Paranormal Acticityów. Niestety na tym dobre się kończy, a jego miejsce zajmują ogromne pokłady złych pomysłów.
Mamy zatem beznadziejnych bohaterów, którzy, wydaje się, jedyne o czym są w stanie myśleć to seks i kolejne dziwne miejsca, w których ów seks można uprawiać. W efekcie dostajemy wyjątkowo wkurzający kwartet, z którego każda kolejna persona denerwuje nas bardziej niż poprzednia. Samą wisienką na torcie w kategorii beznadziejności jest postać Jill - zapatrzonej w siebie, pustej i rozkapryszonej artystki-nimfomanki. Dialogi stoją na tak niskim poziomie, że momentami nie chce się ich słuchać. Nasi bohaterowie albo rozmawiają o seksie, a jak już o nim nie rozmawiają to rzucają kwestie typu Zostaw mnie i Nie zostawię cię. Prawda, że męczące? Idźmy dalej - fabuła. O ile sam pomysł można uznać za całkiem niezły, to już jego realizację za wyjątkowo nieudaną. Przez pierwszą część filmu absolutnie nic się nie dzieje, a przez drugą, kiedy już się coś dziać powinno... również nic się nie dzieje. Teoretycznie mamy jakieś dziwne odgłosy, stukanie i wycie, ale z niczym się to nie wiąże. Bohaterowie uciekają przed nie wiadomo czym, bo tak naprawdę nic ich nie goni, ani nic ich nie zabija. Efekt? Ogromna ilość ujęć uciekania i nic więcej.
Film oceniam jako wyjątkowo słaby. Może i są gorsze od niego, niemniej nie polecam.
Komentarze
Prześlij komentarz