Przejdź do głównej zawartości

Szczypta miłości do smaku (2013)

Gotowanie stało się modne. Jesteśmy zalewani coraz to większą ilością programów kulinarnych - Masterchefami, Kuchennymi rewolucjami, Hell's Kitchenami, Pascalami i Okrasami... A skoro gotowanie stało się modne, trzeba było nakręcić o tym film. No, może nie dokładnie o gotowaniu, ale trochę z kuchnią mającym wspólnego. I tak oto dostaliśmy Szczyptę miłości do smaku. Ocena filmu na portalach filmowych nie powala na kolana. Średnia plasująca się gdzieś pomiędzy 5 a 6 w dziesięciostopniowej skali to bardzo przeciętny wynik. Ocena kłóci się jednak z komentarzami do filmu, które bardzo zachwalają irlandzką produkcję. Mając wolny wieczór, męża u boku i ochotę na obejrzenie czegoś lekkiego wybraliśmy Szczyptę miłości do smaku.

http://www.impawards.com/
Film opowiada historię Olivera Byrne'a - słynnego krytyka kulinarnego, który odnosi sukcesy na polu zawodowym, jednak niezbyt układa mu się w życiu uczuciowym. Wydaje się, że wszystko zmieni się dzięki poznanej przypadkowo Bibianie. Niestety okazuje się, że nawet Bibiana będzie miała problemy z uszczęśliwieniem faceta, który tak naprawdę skrycie marzy o tym, aby być wiecznym singlem.

Opatrzenie Szczypty miłości do smaku metką komedii romantycznej jest jak dla mnie lekkim niewypałem. Ciężko mi się było bowiem doszukać w tym filmie elementów komediowych. Niektóre teksty Olivera? Może i były zabawne, jednak mimo wszystko bardziej zakwalifikowałabym ten film jako zwykłą obyczajówkę podchodzącą nawet momentami pod dramat. Naprawdę, na palcach jednej ręki jestem w stanie wymienić momenty, w których na mojej twarzy pojawił się uśmiech.

Szczyptę miłości do smaku, jak na lekką komedię, oglądało mi się wyjątkowo ciężko. Lekka fabuła okazała się być za lekka, bo momentami, wskutek naprawdę zbyt małej ilości jakichkolwiek wydarzeń, dłużyła się ona niesamowicie. Oglądanie kolejnych scen jedzenia coraz to innych rodzajów mięsa, zupy czy czegokolwiek też było męczące. A już najbardziej odbiór filmu utrudniał nie kto inny jak główny bohater, którego bardzo ciężko polubić, a który niestety króluje tu, jak na głównego bohatera przystało, w większości scen.


Skuszona pozytywnymi opiniami o słabo ocenionym filmie, dałam się skusić na obejrzenie Szczypty miłości do smaku. Niestety nie mogę podzielić większości z tych zachęcających komentarzy. Film bowiem wcale nie był wyjątkowo ciepły i zabawny, nie był też w mojej opinii ciekawy. Okazał się być kolejną produkcją plasującą się w gronie filmów mocno przeciętnych. Tak mdłych i prawdziwych, że nie wyróżniających się niczym szczególnym i przez to zapomnianych w tłumie innych tego typu produkcji. Jeśli chcecie oglądać - oglądajcie. Ja nie polecam. Zamiast tego wolę obejrzeć po raz enty jakiś sympatyczny film z Hugh Grantem, a jeśli chcę coś z gotowaniem to zapuszczę sobie Ratatuja.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Hidden [2015]

Hidden  to tytuł, po który sięgnęłam tylko i wyłącznie z powodu jego długości. Akurat miałam tylko tyle wolnego czasu, więc krótki thriller duetu Matt & Ross Duffer był idealnym rozwiązaniem. A, jak już się kilka razy o tym przekonałam, filmy wybrane zupełnie przez przypadek, często sprawiają nam tak miłą niespodziankę, że aż szkoda myśleć, ile osób przejdzie obok danych pozycji obojętnie, bo nie były tak rozreklamowane jak inne hiciory danego roku, albo bo posiadają taką, a nie inną ocenę na portalach filmowych. Nakręcony w nieco ponad miesiąc  Hidden , jest właśnie taką ogromną niespodzianką. http://pics.filmaffinity.com/ Fabuła. Będzie krótko, zwięźle i bardzo na temat, bo nie można tu powiedzieć zbyt dużo, aby przypadkiem nie zdradzić zbyt wielu szczegółów. W Hidden  śledzimy losy pewnej rodziny, która, aby przetrwać panującą epidemię nieznanej choroby, ukrywa się w schronie. Aby jednak nie było tak łatwo, dowiadujemy się, że rodzina jest ścigana przez tajemnicze istoty z

Szkoła dla łobuzów (2003)

Dzisiaj spotkanie dziecka z dyrektorem, wezwanie rodziców do szkoły czy uwagi wpisywane do dzienników to rzeczy, którymi dzisiaj nauczyciel może ukarać nieposłusznego ucznia. Dawniej w ścisłej czołówce było pisanie kilkaset razy obietnic poprawy, "ośle ławki" i wymierzanie "łap" za pomocą rózgi lub linijki. Jednak wszystkie powyższe kary bledną w porównaniu do kar, jakie wymierzano dzieciom w katolickich placówkach wychowawczych w Irlandii w XX w. Publiczne rozbieranie i chłosta, bicie, molestowanie i gwałty - często publiczne, biczowanie, kopanie, zadawanie oparzeń, zmuszanie do kąpieli w wodzie o temperaturze bliskiej wrzeniu, zmuszanie do wielogodzinnego klęczenia, szczucie psami, zawieszanie na haku i bicie w podeszwy stóp. To tylko niektóre z wielu wysublimowanych tortur, jakie wymyślali irlandzcy duchowni. I o tym opowiada film Aisling Walsh - Szkoła dla łobuzów . en.wikipedia.org Ciężko jest napisać coś sensownego o produkcji Aisling Walsh. Powodem nie

Władca Pierścieni: Drużyna Pierścienia (2001), Dwie Wieże (2002) i Powrót Króla (2003)

Mówiłam już, że uwielbiam empikowe promocje? Nie? To powiem jeszcze raz - uwielbiam empikowe promocje. Dlaczego? Ano dlatego, że w ramach ostatniej akcji (fantasy - kup 3 zapłać za 2) udało mi się dostać wszystkie rozszerzone wersje Władcy Pierścieni  za śmieszną sumę bodajże 70 zł. Ostatnie wieczory minęły mi zatem pod znakiem hobbitów, elfów i innych tolkienowych stworzeń. Długo zastanawiałam się czy jest sens pisać o trylogii stworzonej przez Petera Jacksona. Wszyscy, a na pewno zdecydowana większość, przecież wiedzą z czym się Władcę Pierścieni  je. Po co do tego jeszcze moje 3 grosze? Ostatecznie stanęło na tym, że kilka słów napiszę. A głównie dlatego, że jest, a raczej są to filmy, które darzę olbrzymim sentymentem. http://horrorcultfilms.co.uk/ Kiedy Jackson tworzył Władcę Pierścieni  ja uczyłam się akurat w gimnazjum. Byłam zatem na etapie obecnie powszechnie uważanym za najgorszy wiek w życiu człowieka. Cóż, taki już urok gimnazjum, że wtedy każdy nastolatek uważa się